Szukam filmu o dziecku mieszkającym w jakiejś Afrykańskiej lub Południowo Amerykańskiej dziczy (możliwe, że na wyspie). Z jakiegoś powodu (chyba jest czyimś synem ale nie pamiętam) trafia do dużego miasta. Taki trochę krokodyl Dundee, ale z dzieckiem
Pamiętam za to ostatnią scenę w której ten dzieciak dzwoni rozmawia z cywilizacją za pośrednictwem telefonu komórkowego (takiego z słuchawką na kablu).
Stawiam na lata 90-te, ale może to być końcówka 80-tych