Alaina Delona można było lubić lub nie. Sądzić , że miał talent lub twierdzić, że został aktorem wyłącznie dzięki swojej niepospolitej urodzie, która ewidentnie nie pozostawiała nikogo obojętnym, ale bez wątpienia odszedł aktor który zapisał się w światowej kinematografii. Miał w sobie rodzaj charyzmy, która przyciągała widza od pierwszego momentu, gdy pojawił się na ekranie, rodzaj wrodzonego charmu nie wiem jak to określić i to spojrzenie .....w "Samuraju" dosłownie powala. Mam też przed oczami scenę z "W pełnym słońcu",gdy główna bohaterka gra na gitarze,a on patrzy na nią. Twarz anioła o diabelskim spojrzeniu chyba już kultowa scena. Bez wątpienia kończy się pewna epoka...