Spoko aktor, świetnie gra i ma na koncie kilka mocnych pozycji ale mimo wszystko nie zaliczyłbym go do aktorskiej czołówki. Dlaczego? Bo na palcach jednej dłoni można policzyć filmy wybitne w których grał pierwszoplanową role...
"Bo na palcach jednej dłoni można policzyć filmy wybitne w których grał pierwszoplanową role..."
Oj kiepskie podejście, kiepskie, kiepskie. Dlaczego? Dlatego, że ilosć wybitnych filmów nie świadczy o poziomie aktorskim aktora. Bo można grać w wybitnych filmach a nie być tym samym wybitnym aktorem(Przykład to Brad Pitt).
Pozdrawiam
Wiem, że takowe masz i to samo Ci napisałem, jak była mowa o ile pamiętam o Quinnie. Czemu to kiepskie podejście?? To już u góry napisałem :).
Ale rozumiem to i tym samym wiem czemu Nicholson to dla Ciebie najlepszy aktor :P. Sam w prawdzie, przyznaje, że on ma jako aktor najwięcej wybiitnych filmów spośród innych aktorów.
Ale aktorstwo to aktorstwo. Różnica ogormna pomiędzy aktorstwem a poziomem filmu, jest dla mnie ogromna.
Nie, Nicholsona nie cenie sobie za filmy, a najwięcej udanych produkcji zapisać na swoim koncie mogą Pacino i De Niro.
Liczba dobrych ról nie jest dla mnie żadnym wyznacznikiem - wciąż źle mnie rozumiesz. Uważam tylko, że filmografia aktora, który miałby być uważany za najlepszego w historii kinematografii, powinna zawierać przynajmniej kilka epokowych filmów... Dlatego też, określanie Hopkinsa mianem najlepszego aktora w historii kina jest dla mnie absurdem, dużą przesadą (nie ujmując mu geniuszu).
Niestety - muszę pisać dalej. Można nie być wybitnym aktorem i grać w wybitnych filmach (przykład to nie tylko Brad Pitt, ale choćby John Wayne, albo drugoplanowy aktor z Ojca Chrzestnego - Al Martino).
Ale sorry Winetou - to nie działa w drugą stronę...;-)
"powinna zawierać przynajmniej kilka epokowych filmów..."
I tu sie różnimy.
Pozdrawiam.
P.S Zaiste oczywistym jest, iż nie tylko Pitt... :P
Jeśli zdobedziesz podpisy 80% ludzi na Ziemii, to możesz uważać, że kroczysz tą właściwą drogą.
W ogóle nie ważne jest to w czym ktoś grał, ale ważne jest jak grał.
chciałabym uniknąć tutaj porównań,ale chyba sie nie da.A ile niby wybitnych ról ma np.De Niro albo Pacino.tylko takich naprawde znanych również tym co nie są ich wielkimi fanami.Nie wspominając o Brando ma jedna znaną szerzesz publiczności role-Ojca Chrzestnego.Zgadzam sie z moim przedmówcą ze Nie ocenia sie aktora po ilości ról tylko po ich jakości.I jeżeli mówimy o ,,przereklamowaniu'' to można smiało powiedzieć ze jezeli naprawde jest to bardzo pozytywnie.
pozdrawiam wszystkich którzy napisza w tym temacie cos mądrego:)
Robert De Niro - role wielkie:
Ojciec Chrzestny
Wściekły Byk
Taksówkarz
Kasyno
Gorączka
Misja
Łowca Jeleni
Dawno temu w Ameryce
Al Pacino - role wielkie:
Adwokat diabła
Ojciec Chrzestny
Ojciec Chrzestny II
Zapach kobiety
Serpico
Gorączka
Życie Carlita
Scarface
Jack Nicholson - role wielkie:
Lepiej być nie może
Lśnienie
Easy rider
Chinatown
Czarownice z Eastwick
Lot nad kukułczym gniazdem
Czułe słówka
Batman
Dustin Hoffman - role wielkie
Absolwent
Rainman
Tootsi
Maratończyk
Motylek
Nocny kowboj
Nędzne psy
Sean Connery - role wielkie
6 Bondów
Twierdza
Nietykalni
Imię róży
Marlon Brando - role wielkie
Tramwaj zwany pożądaniem
Młode Lwy
Ojciec Chrzestny
Czas Apokalipsy
Na nadbrzeżach
Dziki
Ostatnie tango w Paryżu
Anthony Hopkins - role wielkie
Człowiek Słoń
Dracula (rola drugoplanowa)
Milczenie Owiec
(Hannibala i Czerwonego smoka nie wymieniłem celowo - to gnioty)
Milczenie Owiec było w zasadzie również rolą drugoplanową.
Widzicie już różnicę?
"Liczba dobrych ról nie jest dla mnie żadnym wyznacznikiem - wciąż źle mnie rozumiesz."
No ale jednak pewnym wyznacznikiem jest. Nie wiem jak to powiedzieć, ale Harrison Ford na przykład, mimo pewnych mimicznych ułomności jest aktorem kultowym. Przynajmniej dla mnie. Miał po prostu zbyt wiele ponadczasowych produkcji i to ze aktorskim kunsztem nie dorównuje tym największym nie przekreśla jego dorobku kinowego.
Aha, jeszcze jedno. W poście powyzej wymieniasz wielkie role czy wielkie filmy? Bo to, o czym sam zresztą wiesz dwie rożne sprawy. Pytam, gdyż zbiła mnie z trochę tropu ta Twierdza u Seana Connery :)
Uznaję za ewenement na skalę światową dobrą rolę w złym filmie... W mojej opinii, trochę się to wyklucza...
Jedyny taki wyjątek, jaki teraz mogę sobie przypomnieć to Jack Nicholson w "Lepiej być nie może". Film był słaby - Jack genialny.
Twierdza, z kolei, podobała mi się, jako film, jaki i również uważam, że rola Connery'ego była jedną z najlepszych w jego karierze...
Drogi ,,JA'' chrzanisz jak potłuczony.mówiłam o WIELKICH ZNANYCH ROLACH!! ja tam nie jestemfanką De Niro i z tych które wymieniłeś znam zaledwie: Taksówkarza,Kasyno i Łowce jeleni z resztą jest tak samo,chyba nie zrozumiałeś znaczenia zdania : ZNANE NA CAŁYM ŚWIECIE,TAKIE CO NAWET CI KTÓRZY NIE LUBIĄ NP.DE NIRO ZNAJĄ I MUSZĄ SZANOWAĆ. jak bym ci wymieniła jeszcze inne role Hopkinsa z innych filmów gdzie grał role pierszoplanowe to też byś połowy nie znał,a dla mnie są wybitne.tak wiec ta dyskusja zmieża donikąd.
"Drogi ,,JA'' chrzanisz jak potłuczony.mówiłam o WIELKICH ZNANYCH ROLACH!!"
Ale widzisz, mój temat odnosi sie do tego konkretnego, Filmwebowskiego rankingu. Wiec co z tego ze ktoś jest znakomity, skoro nie zapisał na kartach kinematografii nic wartościowego? Oczywiscie Hopkins zapisał, ale daje tylko taki przykład.
To tak jak z Willemem Dafoe, który w moim mniemaniu jest geniuszem filmu i jednym z moich ulubionych postaci kina . No ale zdaje sobie sprawę, ze Willem rzadko zgarnia główne role, wiec jeśli tworzyłbym liste 10 najlepszych (a nie ulubionych) aktorów to pewnie chłopczyny by tam nie było. Bo nie ma podstaw aby sie tam znalazł. A to iż wierze, ze w sprzyjających warunkach byłby lepszy od De Niro nie ma tu nic do rzeczy.
Słowem wstępu - wątpię, żebyś zagięła mnie z Hopkinsa - widziałem około 20 filmów z jego udziałem.
Filmy, które ja wymieniłem to wielkie HITY, wielkie znany rolę, a to, że Ty tych filmów nie znasz, bynajmniej nie świadczy o tym, że nie są znane. Nieznajomość tych filmów świadczy źle o Tobie. Nic więcej.
PS - Popracuj nad pisownią.
A dlaczego świadczy o niej źle nieznajomość tych filmów? Nie każdy siedzi 8h przed komputerem czy telewizorem.
Jak już mówiłam ta dyskusja zmierza donikąd.Każdy z nas ma swoje zdanie i swoich ulubieńców,a moja nieznajomość pewnych filmów nie świadczy o mnie źle,znaczy jedynie że nie mam tak wielkiego zasobu.co jest kwestią czasu. Nie sądze też aby moja pisownia wymagała dopracowania.
"Nie sądze też aby moja pisownia wymagała dopracowania."
Owszem, wymaga, jest niechlujna. Mowie to bez cienia złośliwości.
Takie teksty czyta sie co najmniej ciężko:)
Popełniasz liczne błędy ortograficzne, piszesz niespójnie, mało przejrzyście, do tego nie masz racji.
Prawdą jest, że zaznajomienie się przez Ciebie z pewnymi filmami, to tylko kwestia czasu.
Natomiast świadczy to o Tobie, jak najbardziej źle - i nie chodzi mi tu głównie o Twoją wiedzę, ale o to, że kwestionujesz wielkość niektórych filmów, mając o kinie marne pojęcie (przynajmniej na razie).
Nie kwestionuje wielkości De Niro,Pacino czy Brando.Tym bardziej twojej racji.
Dziękuje za rady.Zastosuje się
Ale dlaczego od razu tak niegrzecznie...Pozatym mam pytanie jaki film z De Niro leciał dzisiaj wieczorem na tvn (i chyba z Edwardem Burnsem-czy jak mu tam)?