Audrey HepburnI

Audrey Kathleen Ruston

8,1
15 961 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Audrey Hepburn

... pomiędzy kinem współczesnym i czarn-białymi filmami. w nich aktorki były pełne wdzięku, naturalnie (chyba...) piękne, eleganckie i nie dziwiliśmy się amantom, że tracili dla nich głowę. A teraz...? Bohaterki są puste jak wydmuszki, mają chętnie pokazywane ciało i trudno odkryć w nich choć trochę charakteru... szkoda, że nie ma już aktorki w stylu Audrey...

użytkownik usunięty
ToJaWynalazlamSekator_2

Twoja wypowiedź wyraża całkowicie to, co czuję, oglądając stare filmy...

ToJaWynalazlamSekator_2

chcesz chusteczkę? śmiać mi się chce, jak czytam takie wypowiedzi. zawsze, ale to zawsze, wszyscy uważają, że kiedyś było lepiej. to powiedz mi w takim razie, jakim cudem, jeśli teraz jest tylko gorzej, to suma sumarum, na świecie jest lepiej? dręczą Cię puste aktorki, to przestań oglądać VIPa! to co teraz nas zalewa jest tylko i wyłącznie naśladownictwem tego, co zapoczątkowały takie postaci jak właśnie Audrey, a że wszystkim się już przejadło... no cóż, życie. wielbiona przez miliony Marilyn była odpowiednikiem dzisiejszej Pameli, Elvis, nie jest niczym innym jak Ricky Martinem. jedyna różnica jest taka, że teraz łatwiej jest zabłysnąć i więcej ludzi może dopchać się przed obiektywy. krytykowany, ukryty w cieniu Sylvester Stallone, jeszcze niedawno był bożyszczem ludzi, zdominowanych przez testosteron. chcesz, to oglądaj sobie tylko stare filmy i krytykuj obecne czasy, aż pewnego dnia zdasz sobie sprawę, że to co teraz krytkujesz okaże się całkiem dobre i zatęsknisz do tych czasów i znów będziesz narzekać, że teraz to jest wszystko takie be.... z czasem wszystko się zaciera i wszystko wydaje się piękniejsze. ja wśród zalewającej nas papki mam swoich ulubionych aktorów i aktorki i wielbię sobie ich i czerpię z tego przyjemność.

bydysz

Witam

To nie do końca tak, że to co starsze musi być lepsze. Jednak jeśli chodzi o filmy zgadzam się z tym, że nowe produkcje, generalnie ustępują tym sprzed lat. Nie wszystkie i nie we wszystkim ale jednak współczesne kino idzie raczej na ilość i efekt "oszołomienia" widza. Za to dysponuje środkami, o których twórcy sprzed kilkudziesięciu lat nawet nie marzyli.
Wiele z dawnych gwiazd to postacie nie do zastąpienia. Dziś takich nie widzę, choć staram się być z filmami w miarę na bieżąco.

Myślę, że trochę nieszczęśliwie dobrałeś porównania. Elvis - Ricky Martin, panów różni to, że jeden z nich potrafił śpiewać. W ich zawodzie to dość znaczący argument więc nie będę się rozpisywał.

Marylin Monroe - Pamela Anderson, tutaj już jest nieco lepiej, do Marylin przylgnęła etykieta głupiutkiej blondynki i niestety nie udało się jej tego zmienić. Jednak filmy w których grała to zupełnie inna liga, niż te w których udziela się Pamela.

"to co teraz nas zalewa jest tylko i wyłącznie naśladownictwem tego, co zapoczątkowały takie postaci jak właśnie Audrey" - z tym się zgodzić nie mogę. Audrey stworzyła wizerunek kobiety delikatnej, inteligentnej, czarującej. Gdzie tu jej naśladowczynie?

Sam jakiś czas temu oglądałem to co nowe, to co słynne itd. Przeglądając jakiś serwis filmowy natknąłem się na jakieś zachwyty nad starym filmem. Pomyślałem mam zaległości w starociach, może warto coś obejrzeć? I było warto. Pierwsza rzecz, która mnie uderzyła to jakość i poziom dialogów, poczucia humoru w filmie, sposób budowania napięcia, ekran wcale nie musi ociekać krwią by widza przechodziły ciary po plecach.

Weźmy na przykład film "Przylądek strachu". Wersję pierwotną i jej remake. Oba charakteryzują się znakomitą obsadą:
- Robert Mitchum - Robert De Niro (grają tą samą postać, wybitnie czarny charakter)
- Gregory Peck - Nick Nolte (j.w. "ten dobry", choć nie bez rys)

Robert Mitchum gra praktycznie bez charakteryzacji i jest przerażający. Pan De Niro, znakomity przecież aktor, jest pokazany w sposób "efektowny" i nie zmuszający do myślenia, na pierwszy rzut oka to jest ten zły, jednak przynajmniej na mnie nie oddziaływał tak silnie jak jego poprzednik. Na dodatek, złe uczynki Mitchuma pozostają w sferze domysłów, nie są pokazane czarno na białym, a przecież, jeśli o czymś nie wiemy to może nam się to wydawać potworne, wyobraźnia powinna zrobić swoje. Myślę, że tutaj widać po prostu inną filozofię.

Druga para, pominę te rozważania, bo pan Gregory Peck to aktor niezastąpiony, a do tego mój ulubiony. Tutaj byłbym nieobiektywny :).

Filmy sprzed lat mają niezaprzeczalny urok i odmienność, co nie znaczy, że nie powstają dobre filmy.

Dawne gwiazdy? Bywały różne, jednak z pewnością jest spora grupa tych niezastąpionych. Jak choćby cudowna Audrey Hepburn czy James Stewart. Kobiety i mężczyźni? Byli inni, inne były obyczaje, może właśnie to jest fascynujące. Kobiety były czczone, a mężczyźni umieli oddawać im cześć w ten czarujący, szarmancki sposób.

Pozdrawiam

ToJaWynalazlamSekator_2

Bardziej narzekam na scenariusze niż na aktorki :) Po prostu ludzie tak się przejmują innymi rzeczami, że nie tracą czasu na podszlifowanie charakterów, tym samym ciuchy są ładne, na ścianach fajne tapety, miła muzyka (choć różnie bywa), ale film i tak jest kiepski, bo jak polubić/znienawidzić bohatera, który nie ma osobowości?