Z kim w skadzie Sabbath byli lepsi z Ozzym czy Dio?
Ja uważam że z Ozzym.
Obaj są genialni..tzn Ozzy jest niesamowicie charyzmatycznym wokalistą, nie da się podrobić jego nietypowego wokalu. Jeżeli chodzi o Ronnie'go James'a Dio to jest lepszym wokalistą od Ozzy'ego ale tylko jeśli chodzi o technike..rzadko spotyka się wokalistów o tak niesłychanie potężnym głosie,
tym bardziej może to dziwić że Dio to bardzo niski i wątły mężczyzna.. Ale za całokształt uważam że to Ozzy automatycznie kojarzy się z Sabbath'ami i to z nim na wokalu stworzyli największe albumy jak choćby "Paranoid" czy "Sabbath Bloody Sabbath". Oczywiście doceniam wkład Dio w muzyke Sabbath'ów
"Heaven And Hell" wielki album, ale kojarzy mi się on bardziej z Rainbow i z działalnością solową..także uważam że Sabaci z lat 69-78 byli w najlepszej formie.
Zgadzam się, że obaj wą wielcy. Ozzy jako człek który był pierwszym głosem Black Sabbath, a potem stał się księciem ciemności i Dio - równie charyzmatyczny (może i nie widać tego po nagraniach z Rainbow, ale tam ważniejszy był przecież Ritchie), obdarzony potężnym głosem.
Oczywistym jest, że z tymi dwoma Black Sabbath nagrał swoje najlepsze i najpopularniejsza płyty (Ozzy - "Black Sabbath", "Paranoid", "Sabbath Bloody Sabbath", "Master of Reality"; Dio - "Heaven And Hell", "Mob Rules", "Dehumanizer" i dziś wracają z "The Devil You Know", naprawdę potężny i świetny materiał). Jednak spójrzmy prawdzie w oczy, pod koniec lat siedemdziesiątych BS zaczynał się wypalać... Ozzy coraz częściej był w takim stanie, że występy/nagrania były bardzo trudne, a płyty (od Sabotage) zaczęły coraz bardziej zaniżać poziom (taaa, nie chodzi o gust, ale poziom w porównaniu z poprzednimi i następnymi dziełami)... Decyzja Iommi'ego (gdy dowiedział się, że Ronnie - tak, od Ronniego - opuścił Rainbow), żeby zastąpić Ozza Dio była bardzo dobra (ale tak sobie teraz myślę, może lepiej jakby zespół z Dio nazwali inaczej? W którymś z wywiadów Tony wyznał, że myślał wtedy nad takim rozwiązaniem... No, ale KASA, ona rządzi światem). Black Sabbath w lata osiemdziesiąte wkroczył mocno i z przytupem, z materiałem doskonale wpasowującym się w popularny wówczas tzw. NWOBHM. Swoją drogą, nie zgodzę się z poprzednikiem, który usiłuje wmówić nam, że Heaven and Hell to klimaty Rainbow... NIE! Rainbow to nie Dio - to Ritchie Blackmore, podobnie jak Black Sabbath to NIE Ozzy, ani tym bardziej Dio - to Iommi. A brzmienie H&H to jakby doskonała fuzja Black Sabbath i Rainbow (z przewagą jednak tego pierwszego). Mocne, mroczne i mistrzowskie riffy Iommiego stykają się tu z ciepłym brzmieniem klawiszy, ciekawymi solówkami i głosem Dio, który potrafi być równie ciepły i delikatny co twardy i agresywny. Panowie niedawno pokazali swój kunszt ze swoim "The Devil You Know", który brzmi niczym "Dehumanizer" wymieszany z "Mob Rules", chwytliwe teksty, riffy mistrza i tem klimat, miodzio. Teraz tylko czekać na nowy album Z Ozzym... A jak nie to zostają solowe projekty wszystkich z tych panów.
Osobiście uważam, że głos Ozzego kiedy był młody jest nie do przebicia ale w latach 90 Dio zaczynał wygrywać z Ozzym, swoim wiecznie dobrym charakterystycznym głosem
Jak dla mnie Dio.Za jego czaso utwory BS byly mocniejsze.Jego glos tez bardziej pasowal do metalu...
Dwóch genialnych wokalistów, ale Black Sabbath wolę chyba jednak w składzie z Dio. Ozzy nagrał solo kilka genialnych płyt classic rockowych, ale Dio bardziej pasował do Sabbathu (co oczywiście nie oznacza, że pierwotny skład nie jest genialny).
Najbardziej Black Sabbath pociąga mnie z Ozzy'm na wokalu. Nie chodzi tu o jakieś specjalne uwielbienie, ale uważam, że jego specyficzna barwa głosu lepiej komponowała się z brzmieniem zespołu. Dio był genialnym wokalistą, jednak dla mnie jego złota era przypada na okres kiedy to udzielał się wokalnie w Rainbow ;D jeśli chodzi o "Heaven and Hell" i "Mob Rules", to figurują one na szarym końcu w mojej klasyfikacji albumów Sabbath... nawet lepszym wg mnie jest Born Again z Gillian'em.. ( rzecz jasna wszystko to tylko moja opinia ;p ).
to masz dosyć dziwną opinie ;) Jak dla mnie najlepsze Dehumanizer ex aqueo z Heaven & Hell. Ogólnie właśnie wole Dio, chociaż pierwsze płyty Sabbsów są genialne, to jednak Dio miał mocniejszy i lepszy wokal. Szkoda, że tylko 3 płyty z Black Sabbath (ale za to jakie!). A Born Again jest jedyną znośną płytą w wykonaniu kogoś innego niż Ozzy lub Dio. Płyty z Martinem lub Hughesem uważam za pomyłke