"Cień Wiatru" stanowił renesans powieści 19-wiecznych i hołd dla mistrzów gatunku prozy (Dickens czy lwa Tołstoja). Ksiązka genialnie oddawała urok Barcelony lat 50-tych.Obecnie jestem w trakcie lektury "Gry Anioła",która moim zdaniem jest nawet lepsza niż poprzedniczka:).
powiedziałabym nawet, że dużo lepsza. ;) żadna książka nie wywołała u mnie tylu emocji, dreszczy i wypieków na twarzy od czasu "mistrza i małgorzaty", czy "zbrodni i kary". z niecierpliwością czekam na kolejne jego ARCYdzieła, co zdarza mi się bardzo rzadko. pozdrawiam. :)
To trzeba będzie przeczytać :) "Cień wiatru" to świetna lektura, ale moim zdaniem skończyło się trochę cukierkowo... Spotkałem się z opiniami, że "Gra anioła" jest bardziej mroczna. Skoro piszecie, że lepsza to dopisuję sobie do listy "to read" :)
Ja jestem w trakcie "Gry Anioła" i stwierdzam, że jest niesamowitą książką:)
Każda kolejna strona przyprawia mnie o coraz większe dreszcze.
A jeszcze na półce czeka "Marina" do przeczytania.
Jestem ciekawa czy dorówna "Cieniu wiatru" i "Grze Anioła"
Po "Grze Anioła", którego przeczytałem w maju już minionego roku byłem nienasycony. Carlos Ruiz Zafón stał się moim "numerem jeden", po przeczytaniu już kilku stron. Magia, tajemniczość, mrok, ten niesamowity klimat, Barcelona i końcówka, która miażdży. Przyszedł, więc i czas na "Cień wiatru"... po którym czekałem z niecierpliwością, aż trafią w moje ręce nowe strony Zafóna, nowe strony o Barcelonie. Carlos Ruiz Zafón zaszczepił we mnie fascynacje do tego miasta, a "Marina" jeszcze ją pogłębiła. Książkę pochłonąłem w jedną noc. Trzyma poziom CRZ i jeżeli to było pożegnanie z pisaniem dla młodzieży, to ja chcę same takie pożegnania. Jest coś niesamowitego w tej książce a końcówka dorównuje "Grze Anioła" albo to "Gra Anioła" dorównuje "Marinie". Daje się odczuć, że faktycznie autor pozostawił w niej, jak sam stwierdził w przedmowie, coś osobistego, coś czego nie da się nazwać. Teraz pozostaje mi jedynie czekać, aż Carlos Ruiz Zafón po raz kolejny zabierze mnie w podróż po tajemniczych i mrocznych alejach Bracelony. Oby już w 2010 roku.
"Gra anioła" bardziej niż "Cień wiatru" podąża w stronę taniej sensacji. Takie przynajmniej mam wrażenie. Ale mimo to-chociaż to może niezbyt dobrze o mnie świadczy-podobała mi się najbardziej ze wszystkich książek Zafona. Czytałam ją z wypiekami na twarzy. Co za sprawne połączenie kryminału z romansem, a nawet powieścią grozy... Świetnie skonstruowana fabuła. Dobrze nakreślone, barwne postaci. I cała ta atmosfera ciasnych uliczek Barcelony. "Cień wiatru" już mnie tak nie zachwycił, choć również świetnie się czytało. No ale "Marina" niestety trochę mnie rozczarowała. Może to dlatego, że po prostu wolę dłuższe powieści. Przywiązuję się wtedy do bohaterów. W "Marinie" jakoś mi tego zabrakło. Nie poczułam z nimi żadnej więzi, niestety. No i wszystkim powieściom Zafona mam do zarzucenia to samo: spartolone zakończenie. Nie wiem, jak wy, ale ja zawsze mam wrażenie, że zabrakło mu weny i uciekł albo w mętne rojenia ("Gra anioła"; przyznam szczerze, że wolę bardziej klarowne zakończenia), albo w banał ("Cień wiatru"), albo też w tanie sentymenty ("Marina"). Dlatego nie lubię kończyć jego książek. Zawsze pozostawiają jakiś niedosyt...
"Marina" powstała na długo przed poprzedniczkami i co z oczywistych
względów( szalona popularność Zafona w Posce) doczekała się premiery także
u nas.Nie czytałem więc się nie wypowiem na jej temat. Czytałem natomiast
wywiad z Zafonem w którym zapewnił że tzw. cykl cmentarzyska książek
składać się będzie z 4 powieści.
Muszę jednak przyznać że Cień Wiatru znaczniej bardziej niż Gra Anioła,
przypadł memu sercu i chętnie do niego wracam po raz n-ty:)