Ponieważ jeśli uroda idzie w parze z talentem jest dobrze. Jeśli jest uroda, nie ma talentu - każdy jakoś się wybroni (stąd popularność niektórych OKROPNYCH aktorów i aktorek), jeśli nie ma urody ani talentu - wracaj do marzeń bo w Hollywood pracy nie znajdziesz.

A co, jeśli jest talent, a nie ma urody?

Cóż, grunt aby potem ten talent umieć wykorzystać :)

Pozostaje kino niszowe, teatr i charakterystyczne role drugoplanowe :D...

Noo niestety wtedy dużo ciężej aktorce znaleźć pracę, bo aktora zawsze gdzieś się wciśnie, ale aktorki grają przeważnie dodatki do aktorów w postaci matek, żon, kochanek, córek i niestety do takich ról bierze się bardziej apetyczne dziewczyny. Oczywiście są też role biograficzne jak np. "Żelazna dama" i wtedy bierze się kogoś utalentowanego i podobnego ale to wyjątki.

Dobrych aktorów wymienię jednym tchem sypiąc 50'cioma nazwiskami. Aktorki ulubionej czy aktorek dobrych które pamiętam, nawet nie wiem czy na palcach jednej ręki nie zostałoby miejsca...

Za to aktorki ładne wymieniałbym jednym tchem ;p Niestety na grę aktorską kobiet kompletnie nie zwracam uwagi, i jedyna rola która siedziała mi we łbie to rola Claire Forlani w Joe Black gdzie była śliczna, słodka, zjawiskowa - była ideałem kobiety dla mnie dlatego dniami i nocami myślałem o niej

Chyba opisujesz w tym momencie typowe, hollywoodzkie, wielkobudżetowe kino. Meryl Streep, Jodie Foster, Kristin Scott Thomas, Tilda Swinton - one nigdy nie były ładne, a zrobiły piorunującą karierę i są świetnymi aktorkami. A co ciekawe, ich aparycja nie przeszkadza im w graniu piękności. Charakteryzacja może wszystko. :)
Ja mam dokładnie odwrotny problem - wymienię sporo zdolnych aktorek i wiele ciekawych kobiecych ról, ale z piorunującymi pięknościami mam problem, bo najzwyczajniej w świecie umykają mi z głowy po kilku godzinach. Może dlatego, że jestem kobietą, więc nie przywiązuję do tego takiej wagi. ;)

Mloda Meryl wcale nie byla brzydka.

No seksbombą też bym jej nie nazwała. Kwestia gustu.

Z Meryl taka seksbomba jak z Hopkinsa przystojniak.

Kristin Scott Thomas i Jodie Foster na swój sposób są wręcz piękne. Do tego szalenie utalentowane - kocham filmy z nimi. Julia Roberts nie podoba mi się, ale uchodziła za piękność - to zawsze kwestia gustu. A Hilary Swank - też pięknością nie jest, ale aktorką jest świetną. Jeśli chodzi o Theron - to wyjątkowe połączenie delikatnej, ale porażającej urody z doskonałym aktorstwem, które doskonale wpasowuje się w każdy film z jej udziałem. Jest widoczna, ale nie zasłania urodą i talentem przekazu. Co do Claire Forlani w Joe Black - doskonała rola, też się w niej zakochałem parę lat temu :)

oceniamy dlatego że sie nie znamy, tzn znamy sie jak to my Polacy na wszystkim. W szkole powinien byc przedmiot kultura, który uczył by dzieciaki co to znaczy dobra gra aktorska, dobra gra na instrumencie. Dlaczego ludzie nie chodza do teatru o operze nie słyszeli. Bo dla nich to dziwactwo z którego nic nie rozumieją a jak mają rozumieć jak nikt im nie powiedział że sztuka to nie Ryjana!
Zatem oceniamy co widzimy na zewnątrz.

To jest mądra wypowiedź! Całkowicie się z tobą zgadzam. Dla zwykłych zjadaczy chleba forma już dawno przerosła treść. Film jest świetny, gdy gra w nim umięśniony przystojniak albo półnaga laska kręcąca tyłkiem. Piosenka jest świetna, gdy składa się ze zgrzytów, pisków i przekleństw :( A o teatrze pamiętają już tylko nieliczni. W szkole średniej jest Wiedza o kulturze, ale moim zdaniem to rodzice, jako nasi prawdziwi mentorzy i autorytet, powinni od dziecka zaszczepiać w nas tę wiedzę. Jakieś podstawy trzeba mieć. Nie ma, że "mnie to nie interesuje", bo jak widzę jakiegoś aktora czy aktorkę kompletnie nie potrafiącego grać z 8 gwiadkami i komentarzami "jest bardzo seksowny\a" to mnie krew po prostu zalewa :\

Ładną buzię ogląda się chętniej . Nie generalizuj tak bo nie każdy ocenia tylko wygląd aktorów .

Wcale nie twierdzę, że każdy, ale sam przyznasz, że to już plaga. Przede wszystkim wygląd ma znaczenie, a gra aktorska schodzi na drugi plan. Może niektórym taka ocena nie przeszkadza, bo im wystarczy łądna buźka (nie twierdzę tu że gustuję tylko w brzydkich gwiazdach), ale wiele talentów się w ten sposób marnuje albo w ogóle nie zostało dostrzeżonych, a poziom znajomości kultury w Polsce leży i kwiczy.