tak to jest na swiecie ze ludzie wszechstronnie uzdolnieni dobrzy we wszystkich dziedzinach nigdy nie beda najlepsi, jak ma sie problemy z sercem idzie sie do kardiologa a nie do lekarza rodzinnego, czy zwyklego internisty. Mysle ze podobnie jest z aktorstem, aktor jednej miny powiadasz, co z tego skoro w tej minie jest genialny...

Dobry kardiolog zna się na całym sercu, a nie tylko prawej albo lewej komorze. Taka np. Meryl Streep w swoim fachu jest wszechstronna.

Albo Daniel Day Lewis.

Albo Christopher Lee :)
Nie ma aktora, który mógłby zagrać dosłownie wszystko. Nie sądzę też, żeby którykolwiek z tych wielkich miał takie ambicje.
Jeśli chodzi o warsztat, to chyba kiedyś Hopkins powiedział, że nie lubi aktorów grających jedynie przesadną mimiką. Bo to nie jest aktorstwo. Zadaniem aktora nie jest jak najbardziej werystyczne oddanie rzeczywistości, ale stworzenie takiej fikcji, żebyśmy zechcieli w nią uwierzyć. Ja tam sir Christopherowi wierzę praktycznie zawsze. Bo w każdej roli pozostaje sobą.

Z tego co pamiętam, to Johnny Depp z kolei powiedział, że podczas wcielania się w jakąś rolę zawsze musi być w niej jakąś część samego aktora. Inaczej, to nie jest gra aktorka, tylko udawanie (zwyczajne kłamstwo). I osobiście się z tym zgadzam, dlatego uważam też, że zagranie każdej postaci jest z tego względu niemożliwe. Dla mnie ważne jest, by aktor zagrał swoje role tak, bym była w stanie uwierzyć, że taki jest na co dzień. Niektórym się to naprawdę udaje i widać, że grają sercem i duszą, a nie tylko ciałem. Sir Christopher Lee przekonuje mnie do swoich postaci i za to go cenię.

I robie też polać, zgadzam się i z tobą i z panem Deppem ;))

... jak Hugh Laurie. Polać tobie!