Właśnie obejrzałam ten film i szczerze mówiąc, patrzenie na Cory`ego ubabranego we krwi
było przeżyciem o tyleż strasznym, co fascynującym xD I to na 2 lata przed sukcesem "Glee"!
Co prawda, nie zauważyłam go wcale w "Niewidzialnym", ale tam to chyba dlatego, że
skupiłam się na głównym bohaterze. Ale ściągnęłam "Hybrydę" z premedytacją właśnie dla
Cory`ego. I mając w głowie postać Finna, jak również kilka wywiadów, w których go
widziałam i gdzie okazał strasznie fajnym gościem, nie mogłam po prostu uwierzyć, że to
ten sam facet ;] Wniosek - chyba będzie z niego dobry aktor, niekoniecznie wybitny, ale już
lepiej być dobrym, niż nijakim :)