"przekracza granice zwykłego rzemiosła " -jakbym słyszał siebie mówiącego o Danielu.Cieszę się że ktoś zauważył że Day Lewis poszedł dalej w metodzie Stanisławskiego niż np De Niro czy Brando -tez o tym pisałem wiele razy ale znafcy zapatrzeni w de niro (który od lat osiemdziesiątych nie stworzył wybitnej kreacji ) powtarzali jak mantrę "De Niro jest mistrzem i nikt go nie przebije " -Daniel Day Lewis go przebił .Aktorstwo się zmienia,rozwija .Dzisiaj gra się inaczej niż w latach 40 gdzie gdzie od sprawdzonych marek typu Bogart zawsze oczekiwano tego samego .Od lat 50 i czasów Brando metoda Stanisławskiego stopniowo znajdywała nowych zwolenników ale według mnie nikt nie opanował jej w takim stopniu co Day Lewis .On staje się postacią którą gra na cały okres trwania zdjęć .Patrząc na niego widzimy ,że rozterki swoich bohaterów przeżywa naprawdę .Granie od "wewnątrz na zewnątrz" jak to określił Brando w swojej biografii ,nie ograniczanie się do tylko do klasycznego operowania mimiką ,udawania ,naśladowania emocji (jak mówił Poniedziałek "małpowania" ) a do prawdziwego przeżywania , wydobywania ich z emocjonalnej studni w nas samych.U Daniela dochodzi jeszcze budowanie skomplikowanych osobowości i przyswajanie nowych charakterów .On nie tworzy kreacji w oparciu o własny charakter i doświadczenia lecz wytwarza je na nowo na potrzeby roli. Dlatego w każdej roli jest zupełnie inny ,inaczej się uśmiecha ,inaczej mówi inaczej operuje mimiką .Przywdziewa maski których nie zdejmuje przez cały okres tworzenia filmu .
Tylko jedna słuszna ocena dla jednego z najwybitniejszych aktorów -Artystów w historii kina 10/10
De Niro najlepsze lata definitywnie ma za sobą, ale może jest jeszcze światełko w tunelu? Bo, gdy czytam takie newsy, jak ten, to jednak okazuje się, że Robert nadal stosuje stare, dobre metody:
http://www.stopklatka.pl/wydarzenia/wydarzenie.asp?wi=85830
Aktorstwo nieustannie się zmienia, ewoluuje wraz z rozwojem filmowego języka, ja jednak uważam, że należy się wielki szacunek takim aktorom, jak Brando i De Niro, ponieważ ich role, odpowiednio w "Ojcu chrzestnym" i "Wściekłym byku", pomimo upływu czasu nie zdezaktualizowały się i wciąż są prawdziwe, wciąż budzą respekt. Bo gdy weźmiesz Brando z "Ojca chrzestnego" i Brando z "Ostatniego tanga w Paryżu", to wówczas widać jak na dłoni ten ogromny, mocny kontrast. Odmienność w sposobie wyrażania się aktora poprzez role.
Day-Lewis w "Aż poleje się krew" wyniósł metodę Stanisławskiego na kolejny, wyższy poziom i z tym jak najbardziej się zgodzę. Daniel Plainview, to już nie jest zwykła postać z filmu, to człowiek w całości ożywiony na potrzeby obrazu Andersona dzięki aktorskiemu geniuszowi Day-Lewisa, który stworzył od podszewki bezwzględnego nafciarza, nadając swojemu bohaterowi głęboki rys psychologiczny. Aktorstwo totalne, a bardziej należy powiedzieć - kreacja w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Na czas "Aż poleje się krew", Day-Lewis przeobraził się w zupełnie innego człowieka, jak nigdy wcześniej.
10/10 dla Day-Lewisa (a kto daje mniej, musi być... osobliwą istotą). Rola Day-Lewisa w "Aż poleje się krew", to już w tej chwili absolutnie jedna z największych ról w historii kina. Daniela można postawić w jednym rzędzie z takimi tuzami aktorstwa, jak Brando, De Niro i Pacino. Żywa legenda.
zawsze byłem fanem Brando i De Niro a role w ostatnim Tangu w Paryżu, Ojczulku , Na nabrzeżach Taksówkarzu czy we Wściekłym Byku to dla mnie jedne z najwspanialszych kreacji w historii kina jednak nie mogę ścierpieć tego co Robert robi pod koniec kariery . Taki Nicholson zawsze był wybredny gra jeden film na 2 lata ,wiadomo nie zawsze jego wybór jest trafny ale nie jest to po 5-6 filmów rocznie jak u Boba z czego zazwyczaj większość to projekty niskich lotów .
Link napawa optymizmem może De Niro stworzy wreszcie kreacje na miarę jego dawnych ról .Dano ma szczęście do partnerów z planu .
Czytam sobie świetną, ciekawą recenzję z zachwytem, a tu nagle mi wyskakuje taki kwiatek "(a kto daje mniej, musi być... osobliwą istotą)" i ja w tym momencie podziękuję, wyłączam tą kartę.
10 jest zarezerwowana dla Daniela. Inna opcja nie wchodzi w grę, chyba że zamiast aktorstwa, oceniasz nie wiem co? Sposób bycia Daniela, co powiedział w wywiadach, czy wierzy w Boga, czy nie wierzy?
Po prostu czytałam recenzję napisaną na poziomie, a tu nagle poziom zjechał, bo wyobraziłam sobie wypowiedź małoletniej faneczki typu "kto nie lubi zmierzchu, ten kretyn i idiota".
Bardzo proszę o podanie linków do takich wywiadów, interesuje mnie wszystko, co pozwoli mi lepiej poznać tego wspaniałego aktora.
Co do pierwszej wypowiedzi, czy zauważyłaś, że my tu rozmawiamy o człowieku, który jest PRAWDZIWYM GIGANTEM AKTORSTWA? Lecz chyba nie zdajesz sobie sprawy ile Day-Lewis zrobił dla kina, ile włożył wysiłku i serca w swoją pracę i jak mocna jest dziś jego pozycja w filmowym świecie. Ocena 10 w pełni uzasadniona. 9, możesz przyznać samej sobie lub znajomym (o ile zasługujesz / zasługują). 8, to już czysta kpina, że nie wspomnę o niższych notach dla Daniela.
Jak nie 10 dla Daniela, to dla kogo?
Dla Bale'a?
Dla DiCaprio?
Dla Pitta?
Dla Downey'a jr. ?
Dla Deppa?
W kwestii drugiej, na Youtube zapewne znajdą się takowe, polecam również IMDB, gdzie można znaleźć osobiste przemyślenia Daniela. Jesteś taka mądra, poszukaj. Nie wątpię, iż dasz sobie sama radę.
Chryste, jak możesz tak na mnie naskakiwać, kiedy piszę że uwielbiam tego aktora?
Zresztą, nie warto rozmawiać, po przeczytaniu listy dla której proponujesz dyszkę.
Bale - szopki i cyrki z chudnięciem do tego stopnia, że w trzecim "Batmanie" wygląda jak tyczka - nie zdążył nabrać odpowiedniej masy mięśniowej, a poza tym aktor góra dwóch ról
DiCaprio - bez dobrze skrojonego garnituru nie ruszy się z miejsca, nie zagra w niczym ambitnym
Pitt - jak zwykle nierówny i nie wszędzie autentyczny, czasami wręcz beznadziejnie słaby ("Babel")
Downey jr. - sukces "Iron Mana" paradoksalnie zepchnął go w odmęty głupich komedyjek i komercji, kiedyś miał kłopoty z samym sobą, ale jak na ironię role i filmy były zdecydowanie ciekawsze
Depp - po "Dziewiątych wrotach" nie zagrał już żadnej porządnej roli, w kółko udaje odmieńców, ale ile razy można grać jedną i tą samą postać?
To są współcześni zbawcy kina?
Day-Lewis - filmy mogą być mniej trafione, ale gra zawsze przykuwająca uwagę widza - na zasadzie rzadko, ale z klasą. Day-Lewis w tej chwili nie ma sobie równych. Inni się szmacą, grają dla pieniędzy w byle czym (niestety spotkało to innego giganta, R Fiennes'a).
Że niby w tym filmie Depp zagrał coś wybitnego? Day-Lewis już wieki temu przeskoczył takich rzemieślników jak Depp i DiCaprio. Teraz siedzi na wygodnym tronie - jest najlepszym aktorem świata. Niedługo znów przypuści kolejny atak i odskoczy konkurencji na całe lata świetlne. Mam na myśli występ Daniela w najnowszym filmie Spielberga, gdzie zagra Abrahama Lincolna. Szykuje się 3 Oskar. Coś jednak mi się wydaje, iż Amerykanie przestraszą się, że Anglik może stanąć na równi z ich wielką legendą i najlepszym amerykańskim aktorem wszech czasów, Jackiem Nicholsonem. Trzeci Oskar dla Europejczyka? Czy Amerykę stać na tak odważną decyzję? To się okaże. Bo przecież ten "Lincoln", to może być też wielka klapa.
Wybitnego nie, ale jest to przynajmniej bdb rola co do tego nie ma watpliwosci, dla Deppa w ogole ostatnio aktorstwo to bardziej praca niz pasja, mimo wszystko stworzył oscarową rolę w piratach i mam nadzieję, ze dostanie jeszcze jakąs arcyciekawą rolę w dramacie do wykazania sie. Co do DDL to niewatpliwie jest to najlepszy aktor "dramatyczny" ostatnich paru lat, ale zauwaz, ze miał raptem 4 filmy(miał wiele czasu na przygotowania) i do tego wszystko chyba dramat. Grał on kiedyś w komedii lub kryminale?, ale jak tak gra w dramtach to nikt mu tego nie bedzie mial za zle. Wg. mnie konkurencje to on ma, zwlaszcza Bardem.
Co do Lincolma to ta arcyciekawa postac w rekach twojego kochasia moze zostac prawdziwym majstersztykiem(pewnie znowu wykaze sie modulacja głosu, zwlaszcza przy tym słynnym przemówieniu)
Ja cicho licze, ze jeden z moich ulubionych aktorów tez grający w tym filmie zgarnie nagrode w kategorii drugiplan http://www.youtube.com/watch?v=qPUi9WYL5zo
Lee Jones okradł Fiennes'a, ale cóż nie jego wina, tylko klaunów z Akademii. Może już wystarczy tych Oskarów dla niego? Są inni. Żart. Tak naprawdę mam gdzieś te całe nagrody.
Depp wepchnął samego siebie w szufladkę. Widnieje na niej napis: ekscentryk. Mimo to szczerze lubię tego aktora za "Dziewiąte wrota", wcześniejsze projekty Tima Burtona i za - a jakże - pijaka Sparrowa, którego zagrał w niezłym stylu.
Można zarzucić Day-Lewisowi, że gra w dramatach, bo przecież często mówi się, że aktor ma się zmieniać i próbować sił w różnych gatunkowo filmach. Ale przecież dramat, to najszlachetniejszy gatunek. A zatem Day-Lewis wstydu nie musi odczuwać. Gdyby ktoś przesłał mu dobry scenariusz z gatunku kryminał / thriller, to chyba by wziął. Nie wiem, nie znam gościa. Jest wybredny, ale to dobra zasada. Najgorzej jest, gdy artysta nie ma kompletnie nic do powiedzenia, a mimo to gęba mu się nie zamyka - gra w gniotach / reżyseruje gnioty. U Day-Lewisa nawet "porażka" jest ambitna. Lepiej spaść z wysoka niż przegrać już na starcie.
Na Bardema nie powiem złego słowa. Cudowny europejski aktor. Może nie żywa legenda jak Depardieu, ale jest młody i wiele dobrych ról jeszcze przed nim. Ogólnie europejscy aktorzy są najlepsi. Amerykanie, słynne Actors studio, ale teraz u nich cieniutko z aktorstwem, chyba tylko Seymour Hoffman godny uwagi.
Z młodego pokolenia lubie Jake, nie ma na swoim koncie jakies wybitnej roli, ale postacie które stworzył w Donnie Darko i TBM są warte uwagi, widziałem z nim stosunkowo mało filmów bodaj 4-5 więc może reszta jego ról to same gnioty. Ten jego sci-fi z bodajze 2011 to film warty polecenia. Wracając jeszcze do Daniela, to w większości filmów deklasuje swoich rywali np.Gangi, ale oglądając Ostatniego Mohikanina, myślę ze niedoceniony został ten aktor grający majora, równie świetny, a nawet nie wiem czy trochę nie lepszy.
p.s wiesz kogo mam w avacie?(pewnie wiesz, szukam z nim dobrych filmow)
A można wiedzieć co sądzisz o Del Toro? Z czystej ciekawości. Zaliczyłbyś go w poczet, hm, "współczesnych zbawców kina"?
Rozumiem, że chodzi o Benicio, a nie o Guillermo ;) Benico jest ok. Ale do miana żywej legendy jednak troszeczkę mu brakuje. Warsztat bez większego zarzutu, tylko masa mało znanych filmów, nie rozumiem dlaczego jego personą nie zainteresują się reżyserzy z wyższej półki. Teraz w USA chyba tylko Seymour Hoffmann jako aktor amerykański z prawdziwego zdarzenia może przykuwać uwagę. Norton, Del Toro jednak niżej. A najlepszy jest Day-Lewis. Facet zawsze sobie poradzi, a jego gra nigdy nie będzie prezentowała fałszywego poziomu.
Ok, piękne dzięki za odpowiedź. Akurat we mnie Hoffmann nie wywołuje większych emocji. Doceniam jego prace, ale zapominam. Gdy mnie ktoś zagada, powiem: a, tak, dobry aktor, dobra kreacja w Capote :) Ale tak naprawdę mam to gdzieś. Zawsze mógłbym się zdobyć na suchy, intelektualny zachwyt, ale po co.
Day-Lewis to faktycznie klasa sama dla siebie. Poza tym wydaje się naprawdę mądrym i ciepłym człowiekiem, sądząc po wywiadach.
Czy naprawdę ta obiektywna i sprawiedliwa mądrość wypłynęła spod klawiatury tej samej osoby która potem zaczęła niemiłosiernie krytykować Daniela za Bóg wie za co?Czyżby hype na Day-Lewisa cie zirytował?
Daniel na pewno takiego szumu nie szukał on chciał perfekcyjnie wykonać swoja prace,nie hejtuj Lewisa za popularność to niesprawiedliwość,a zresztą czy to źle ,że tacy aktorzy zdobywają popularność?
Ja się ciesze ,ze tej klasy artysta został doceniony prze mainstream którego ja tez jestem częścią(w coraz mniejszym stopniu ale wciąż jednak)
Nie masz nic do napisania na temat twojego nagłego hejterstwa Lewisa mimo wcześniejszego wychwalania go pod niebiosa?
Fassbender we "Wstydzie" i Phoenix w "Mistrzu" - to mam do napisania. Za co więc trzeci Oscar dla Daniela? Nie mam zielonego pojęcia za co. Może Ty wiesz za co?
Wybacz ,ze późno odpisuje ale nie było mnie w domu przez wiele dni.Dla mnie rola Daniela jako Abrahama wybitna mimiczność,gra oczami,głos rewelacja.Wstyd widziałem niedawno dla mnie rola słabsza niż Daniela a i chyba rocznikowo to nie konkurencja.
Mistrza nie widziałem daje wiarę w wybitność Phoenixa.Wydaje mi się,że wielu ludzi nie docenia roli Lewisa przez poytywną jednoznaczność jego postaci,jak to przedstawił komercyjny Steven ideał bez skazy.Film jest jaki jest ale Lewis jest w nim wybitny.
Pamiętaj iż dostał Globa, BATFE,ITFE,ACCTE, oraz wiele nagród od stowarzyszeń krytyków,także nie ma tu mowy o sytuacji jak np z Brodym gdzie oprócz Oscara prawie nic nie otrzymał. Zostawiając słuszność nagród za tą rolę naprawdę ten Oscar tak cie zirytował ,że stałeś się przeciwnikiem Lewisa?Zasłużył nie zasłużył Lewis warsztatowo to absolutny tytan i aktor niekomercyjny nie zasługujący na hejterstwo za to ,ze stal się popularny,na pewno to nie było jego celem.Dla mnie to absolutny mistrz kameleon jego rola z "Aż Poleje Się Krew" to jedno ze szczytowych osiągnięć aktorstwa!Dosłownie stanie sie inna osobą!
twój ulubieniec O'Toole również niesamowicie wspaniały- http://www.filmweb.pl/person/Peter+O%27Toole-4924/discussion/Czy%C5%BCby+najleps zy+aktor+jakiego+nosi%C5%82a+ziemia-2230197
Brody w "Pianiście" lepszy niż Day-Lewis w "Lincolnie". Tu nawet nie ma co ze sobą porównywać. Adrien dramatycznie wygrywa na całej linii. Polański dał mu szansę na lepsze wykazanie się. Brody skorzystał po mistrzowsku. Był bezbłędny. Oscar w pełni zasłużony. Tymczasem Spielberg nie prowadzi jakoś nadzwyczajnie swoich aktorów. Fiennes, Day-Lewis, to są artyści, którzy mają ponadprzeciętne zdolności aktorskie we krwi. Fassbender we "Wstydzie", to geniusz aktorstwa. Te jego martwe spojrzenie, wyrażające więcej niż potok miałkich słów. Druga najwybitniejsza kreacja XXI wieku zaraz po, nomen omen, Day-Lewisie z "Aż poleje się krew". Trzeci Phoenix za "Mistrza", który zademonstrował zupełnie coś nowego, inny zestaw min, inny chód, głos itd. Tymczasem Day-Lewis w "Lincolnie" nie pokazał niczego nowego czego już byśmy nie widzieli w innych filmach z jego udziałem. Oczywiście rola i tak jest znakomita, ale to Phoenix powinien zgarnąć statuetkę. Kino potrzebuje nowych ludzi i takimi nowymi nadziejami aktorskimi są teraz właśnie Phoenix i Fassbender. Nie powiem, że Day-Lewis ma przejść w stan hibernacji, ale ten trzeci oskarek był niesmaczny. I zawsze będzie, jeżeli wygrywa ten, który nie był najlepszy.
"Druga najwybitniejsza kreacja XXI wieku zaraz po, nomen omen, Day-Lewisie z "Aż poleje się krew""
Tak na sucho, najlepsze kreacje XXI wieku:
Phoenix ("Mistrz")
Ledger ("Brokeback Mountain")
Clooney ("Spadkobiercy")
Rourke ("Zapaśnik")
Murray ("Między słowami")
Bale ("American Psycho")
Damon ("Infiltracja")
hehehehe Clooney i Damon nawet nie stali koło Wielkiej , wielowymiarowej roli Day Lewisa . Reszta to świetne bądź wybitne występy ale Daniel Plainview jest poza skalą
Damon w "Infiltracji" przekracza wszelkie granice wybitnej gry. Ale żeby dostrzec jak on subtelnie oddaje najmniejsze emocje trzeba być doświadczonym widzem. Day-Lewisa nie wymieniłem bo nie przepadam za nim, dostaje nominacje do wszelkich nagród automatycznie ze względu na film, a nie na jakość jego gry aktorskiej. Przykład - "Lincoln", "Moja lewa stopa". Nie są to role wybitne, lecz po prostu dobre, ale ze względu na wykrzywianie mordy ("Moja lewa stopa") oraz żydowską pro-amerykańską produkcję ("Lincoln") znawcy postanowili nagrodzić tego pana.
elias ty to jesteś doświadczonym widzem... mam przesłać linki z twoich kompromitacji dopowłazie la piera i Hioba (Andrzeja) ? Właśnie to Day Lewis jest zazwyczaj najmocniejszym punktem filmów w których gra. Rola w Mojej Lewej Stopie od lat okupuje wszystkie rankingi najlepszych kreacji on grał człowieka z paraliżem twarzy w ogóle poczytaj o chorych na Mózgowe porażenie Dziecięce (MPD) . Do tego mówił z irlandzkim akcentem a mowę miał zniekształconą , w drugiej połowie filmu mówił lepiej by pokazać zmianę jaka zaszła po ćwiczeniach z terapeutką w której się nieszczęśliwie zakochał. Technicznie to jedna z najtrudniejszych ról wszech czasów . Nie dostał jedynie Oscara a też wszystkie nagrody od stowarzyszeń krytyków i Gidli Aktorów. De Niro w Przebudzeniach może się schować ... .
Tak wiem wszędzie są Żydzi i Masoni nawet Tusk , Putin, Wałęsa ,Osama Bin Laden ,Lincoln ,Gandhi ,Matka Teresa... do nich należą lub należeli .
"dopowłazie la piera i Hioba (Andrzeja) ?"
Wróć za kilka lat dziecinko jak zmądrzejesz. Miej mokro na widok sztucznego Day Lewisa cały czas, ja Ci tego nie bronie. Nie każdy urodził się erudytą.
Damon to drewniak niepotrafiący nawet zmienić tonu głosu. Subtelne pokazanie emocji to masz w wykonaniu Lewisa zobacz te scenę z APSK - https://www.youtube.com/watch?v=28BXqQWqYJU ton głosu ta tłumiona nienawiść w wyrazie
oczu,to jest subtelność!Minimum formy maksimum treści!Przy czym należy pamiętać ,ze Lewis pod względem ekspresji to aktor nr 1 w historii.W istocie nie widziałem wszystkich filmów świata ale nikt mi nie wmówi ,ze Damon to wybitny aktor to przeciętniak. Zresztą naprawdę wybitna rola nie wymaga doświadczenia widza pokazałem "Az Poleje Się Krew"
młodemu koledze który ogląda 5 filmów w roku(piraci itp) i niemal od razu zauważył talent Lewisa ("ten gość to prze ch***).
Lewis ma dobrą mimikę, ale jest strasznie sztuczny. Przeważnie nie wierzę mu, Damon w "Infiltracja" jak młody Bóg.
Geoffrey Rush. O nim nikt nie wspomina. Jest lepszy od Day-Lewisa i to pod każdym względem. I nie rości sobie pretensji do grania wyłącznie w "wybitnych dramatach". Nie jest pompatyczny jak Daniel. Tak, Rush to w tej chwili numer 1 na świecie. Poczekajcie na "Konesera"!
Lewis zagrał w Lincolnie zgarnął trzeciego Oscara i nagle jest bee?Słusznie nie słusznie mistrza nie widziałem
byli tacy co dostawali BARDZO niesłusznie na pewno bardziej niż Lewis.czyżby zirytowała cie jego filmwebowa popularność?Nie jestem jakimś super doświadczonym widzem nie widziałem aż tylu filmów co niektórzy ale swoje wiem.Lewis to arcymistrz nie mający słabych stron geniusz zarówno ekspresji jak i minimalizmu.
Mistrz operowania głosem,wybitna mimicznosć oraz gra oczami spojrzysz w oczy postaci Lewisa zobaczysz jej charakter.Kolejna rzecz autentyczna zmiana charakteru postaci podczas filmu widoczna w strzegółach małymi zmianami w zachowaniu,tonie głosu i oczach. Widziałem maksymalnie dwóch może trzech aktorów potrafiących zbliżyć się do takiego poziomu!Lewis dosłownie zjada widza po kawałku swoja grą jego postacie są nawet gdy grane na granicy przerysowania są tak autentyczne charyzmatyczne w swoim głosie i ruchach
,że nawet kompletny lalik od razu zauważy iż np taki Norton(B.Dobry aktor) nigdy nie powącha takiego poziomu.
komu dałbyś Oscara Rushowi za Blask czy Fiennesowi za Angielskiego Pacjenta ? Ja chyba zgodzę się z Akademią .Fiennes powinien za Listę Schindlera dostać
A Zatrute pióro widziałeś? -Rush jest tam fenomenalny albo jako Peter Sellers wspaniała rola a w Jak zostać królem moim zdaniem skasował Firtha . Cholera nawet w Piratach bardziej podobał mi się niż pajac Depp (choć Sparrowa też lubię -najlepsza kreacja tego marnego aktora) . Nie wiem czy Rush jest lepszy od Day Lewisa w każdym aspekcie sądzę ,że to przesada .Oboje reprezentują aktorstwo najwyższej ligi i tutaj nie można stwierdzić jednoznacznie kto lepszy . Czekam na Konesera bo uwielbiam Tornatore głównie za Cinema Paradiso ale Malena też mi się podobała .
"komu dałbyś Oscara Rushowi za Blask czy Fiennesowi za Angielskiego Pacjenta ?"
Jednak Rush.
Nie widziałem "Zatrutego pióra" , ale wyobrażam sobie jak odrażającą i jednocześnie fascynującą postać Rush stworzył. Jako Peter Sellers zagrał rolę życia. W "Piratach z Karaibów" przyćmił Deppa.
polecam Zatrute Pióro , Phoenix również stworzył tam ciekawą kreację a i Winslet zagrała dobrze . Do tego do sam w sobie dobry film pokazujący ludzką hipokryzję i walkę o wolność słowa pisanego i artystyczne spełnienie .
Winslet nie lubię. Obejrzę, bo De Sade jest ciekawą postacią i ogólnie lubię rozmowy o seksie bez tabu. Na dodatek Philip Kaufman jest jednym z mistrzów kinowej erotyki.
cholera Kaufman to kozak w Nieznośniej lekkości bytu pokazano nawet odbyt jednej z pacjentek Day Lewisa . W sumie Winslet też średnio lubię ale tam zagrała całkiem dobrze .
Doceniam talent Kate, jednakże za nią nie przepadam. A widziałeś "Henry i June" Kaufmana? To jest erotyka! Wysmakowana i z klasą. Nie zabrakło oniryzmu. Thurman i De Medeiros seksowne jak nigdy dotąd. Plus wycieczki po burdelach i łamanie sztywnych norm obyczajowych. Coś pięknego.
niestety nie . Jednak z pewnością obejrzę ,lubię dobre erotyki jak Gorzkie Gody Polańskiego albo Oczy Szeroko Zamknięte Kubricka . Szkoda że ludziom "film erotyczny" kojarzy się raczej z mało wysmakowanym dziełem ale i na tym polu powstają prawdziwe filmowe perełki .
Ludzie oburzają się na widok nagości, a nasza natura jest taka, a nie inna. "Gorzkie gody" przypominają różową serię tandetnych erotyków, muszę jednak wyznać, że scena tańca rewelacyjna, a jeszcze lepsza mina bohatera granego przez Granta. "Oczy" oczywiście są arcydziełem na poziomie tak obrazu jaki i treści.
Na pewno tak. Ciężko od razu wymienić wszystkich wybitnych artystów. Jest jeszcze Fiennes w "Pająku", doskonała kreacja pod każdym względem, jego ostatnia wielka rola.
Niełatwo wybrać, bo rok 2002 obfitował w wybitne role, że wspomnę o naszym bohaterze Day-Lewisie w "Gangach", Brodym w "Pianiście" i do tego jeszcze Fiennes w "Pająku". Jednak trzeba przyznać, że rola Fiennesa subtelnie zagrana i Złotą Palmę w Cannes dla najlepszego aktora powinien mieć jak w banku. Oszukali go, jak zresztą zawsze. Crowe w "Pięknym umyśle", to taka c*pa, że mi się nie chce pisać :) Sam film też cip*waty, nakręcony pod publiczkę, nie to co "Pająk" Cronenberga.
"Oszukali go, jak zresztą zawsze."
I będą stale go teraz oszukiwać bo jest zaszufladkowany. Zresztą jakby nie patrzeć to trochę słusznie, bo po co mu były występy w nieporozumieniu "Harry Potter" i do tego zobowiązany jest teraz do Bondów. Także może się pożegnać z wieloma dobrymi rolami, a szkoda bo Fiennes to aktor, który nadaje się do melodramatów jak nikt inny.
Teraz właśnie nie będą oszukiwać, bo Fiennes gra w samych dziadostwach i na nagrody nie może liczyć. "Pottery" i "Bondy", to potworne pudła. Grał chyba w tych gównach dla kasy. A z tymi melodramatami, daj spokój... Nagrał się w latach 90. Teraz wolałbym żeby pobawił się w adaptacje sztuk Szekspira lub cokolwiek ambitnego.