Witam,
Od jakiegoś czasu studiuję twórczość Argento, już na początku powiem, że ten pan całkiem pozytywnie mnie zaskoczył. Jestem generalnie koneserem starej szkoły horroru, w zasadzie wychowałem się na Voorhessach, Myernsach, Carpentnerach, Kingach czy Mastertonach. Stąd kiedy słuch mnie doszły (jako iż nigdy wcześniej o gościu nie słyszałem) postanowiłem uzupełnić lukę. Po pierwsze śmiem twierdzić, że Argento zdecydowanie był zafascynowany twórczością Hitchcocka, w jego filmach czuję się nutkę suspensu która towarzyszyła mi w Psychozie czy Nieznajomych w Pociągu. W zasadzie na tym kończę porównania z mistrzem H., dalej zaczyna się "nadnaturalny" pokaz Dario. Mam tutaj na myśli m.in. Phenomene(osobiście najlepszy z do tej pory obejrzanych) i Suspirie. Nie mówię oczywiście też, że mi się to nie podoba, jest naprawdę przyzwoicie. Generalnie mają one klimat i oldschoolową nutę. Tutaj gdzie kończy się klimat, zaczyna się scenariusz, główny mankament jego twórczości. Do tej pory obejrzałem 8 pozycji w reżyserii Argento i powiem krótko, są powtarzalne i przewidywalne.Do tej pory w każdym z nich przejawia się motyw głównego bohatera/bohaterki jako obcokrajowca który przylatuje bądź to do Niemczech bądź to do Włoszech, bodaj 3-krotnie jest to studentka która zatrzymuje się w hotelu lub internacie, nigdy nie jest to rodzina któregoś z bohaterów. Scenariusze są oparte o śledztwo, nigdy nie mają szans rozwinąć się same co prowadzi do ich przewidywalności. Nie mamy okazji konfrontacji z mordercą bo albo go w ogóle nie mamy okazji poznać aż do finału albo pojawia się wcześniej tylko przez chwilkę. Wyjątek Giallo - ale co z tego skoro jest prawie do samego końca tożsamości. Drugi - Tenebre którego można było przejrzeć na długo przed finałem.
W zasadzie każdy seans kończy się deja vu, dlatego im dalej brnę w twórczość pana Argento, tym mniej mam ochotę na powtórkę z rozrywki. Dzisiaj daję mu ostatnią szansę - deja vu się pojawia, subedit się zamyka. Ogromna szkoda bo dużo w tym wszystkim klimatu, który dla mnie jest podstawą każdego obrazu. Filmy Argento są naprawdę przyzwoite, jednak częstotliwość ich oglądania powinno się ograniczyć do jednego na pół roku coby nie śmierdziało czarnym kotem Neo.
Na koniec pozostaje mi polecić genialną odskocznie od odchodów czarnego kota,a mianowicie Sama Raimiego pt. "Drag Me To Hell", miód na serce po 4 godzinach z Argento.
Pozdrawiam !