Uważam, że to błyskotliwy aktor. Jego postać gliniarza z Beverly Hills była zabawna, tak samo uważam, że nieźle zagrał w "Księciu w Nowym Jorku". Podzielę się jednak z dość uzasadnioną obawą. Nie ma nowych pomysłów. Od kilku lat raczy nas tym samym mianowicie tymi samymi gagami, denerwujące staje się, iż stanowi połowę obsady. O ile można to znieść w "Grubym i chudszym" to po kilku latach wraca z "Norbitem", za co dostał żółtą kartkę mianowicie nominacje do Złotej Maliny i to zdaje się w pięciu kategoriach. Odgrywanie wielu ról zaczyna być dość odgrzewanym pomysłem, smakującym jak potrawa z mikrofali. Jeśli nadal chce być dobrym komikiem, powinien się liczyć z publicznością, która nie chce oglądać identycznych występów, lecz liczy na jakąś "świeżynkę", dowcip, z którego można się zaśmiać, który nie będzie wykrzywiał twarzy w zniesmaczonym grymasie.

Proszę Eddy! Spraw, żebym się jeszcze uśmiała. Bo narazie wygląda jakbyś już tylko odcinał kupony od "Shreka" i nie widzę żadnych symptomów poprawy!
Z tymi piosenkami to też przesadziłeś! Dosłownie równia pochyła.
Proszę fanów Eddiego o wyrozumiałość - to tylko moja opinia ;)
Pozdrawiam :)