Ostatnio natknęłam się na jeden z najnowszych albumów Enyi "Sumiregusa"
(2005). I szczerze mówiąc mam mieszane odczucia.
Pokochałam Enyę dzięki takim nastrojom jak "Watermark", "Shepherd Moons", "A Day Without Rain" itd. i do takiej jestem przywiązana. Natomiast ten ostatni album krótko mówiąc, zbił mnie z tropu.
Zamiast oceanu, gwiazd i wiatru... usłyszałam słodkie, wręcz kiczowate piosenki w stylu new age-pop. Raptem 4 utwory dają się słuchać. To ma być moja kochana, stara Enya?
http://www.mp3fiesta.com/sumiregusa_album24007/