Moim zdaniem muzyka na 5+, mam już cały soundtrack na komputerze, przesłuchałem go i myślę że to kawał dobrej roboty. Oczywiście ciekawe jak zaprezentuje się w filmie, na który oczywiście również się wybieram.

5+ ale BARDZO blisko 6! :)

Tylko albo aż, niestety albo na szczęście to po prostu stary dobry Hans ZIMMERMANN. Myślę, że jest wszystko za co go uwielbiam czyli motywy dobrze znane i takie zupełnie nowe. Niejedno piękne crescendo, delikatny motyw przewodni komponujący się w jakimś stopniu z Mrocznym Rycerzem oraz nawet ( moim zdaniem ) nawiązanie do papy Janka Williams i jego dzieła. To nie jest rewolucyjna Incepcja, eklektyczny Helikopter w Ogniu ani oskarowy Książę Egiptu ( udław się tym Oskarem Zakochany Szekspirze! ). Człowiek ze Stali jest jak Bawarskie Zakłady Silnikowe niezawodna, solidna, niemiecka konstrukcja. Pozostaje tylko czekać ...

Niezłe tematy, bardzo ładna liryka, ciekawe wykorzystanie ślicznego wokalu i równie ciekawe brzmienie gitar (czy to pedal steel guitar, czy normalnych). To z jednej strony. Z drugiej? 2/3 muzyki jest asłuchalna, prymitywna muzyka akcji, jeden wielki zbitek dźwięków bez żadnego wyczucia, czy subtelności. Jakby Zimmerowi zabrakło talentu do pisania pod akcję. Perkusje zamiast stać się atutem muzyki tylko ją dobijają - "ma być głośno, epicko i patetycznie? dowalmy jeszcze perkusjami dla efektu!". Z resztą ten całe hype nakręcany przez Hansa jest tyleż żenujący, co śmieszny - 12 perkusji sobie dobrał, nie wiadomo po co. Bo chyba nie po to, by wszystkie razem grały na jedno kopyto? Ode mnie 3/5

Muzyka na wskroś wyrazista, choć tworzy spory misz-masz wcześniej zasłyszanych motywów. Mamy tu zapożyczenia z Aniołów i Demonów, Incepcji, a także Ostatniego Samuraja czy nawet Króla Artura. Najważniejsze jest to, że mimo początkowego wrażenia, iż całość jest jakby dojrzalsza i stonowana, to jednak to wciąż stary dobry Zimmer, który zawsze wybije się jakoś przed szereg. Filmu nie widziałem, ale dzięki składance niemal w pełni wiem, czego się spodziewać po samym filmie, mając pewność, iż zgra się ona świetnie z obrazem.
Co prawda, brakuje tu typowego motywu przewodniego jak u Williamsa (Look to the Stars najzwyczajniej nie da rady być traktowane jako main theme, a bardziej jako gradacyjne intro), ale jest to najwyraźniej efekt po części zamierzony, muzyka w tym filmie nie krzyczy z ekranu tak jak w starych Supermenach, a podbija jedynie tempo i rytmikę w ważniejszych momentach.
Zarówno spokojne, jak i dynamiczne kawałki stoją na wysokim poziomie (szczególnie technicznym). Hans, mam wrażenie, chciał stworzyć coś pomiędzy swoim charakterystycznym instrumentalnym blockbusterem, a klasycznym drugoplanowym backgroundem w celu zadowolenia jak największej rzeszy odbiorców zarówno filmu, jak i muzyki oddzielnie. Jak na tego typu eksperyment, całość broni się naprawdę nieźle, malkontentom dając co najwyżej powód do narzekań w gdzieniegdzie występujących nadmiernie kompozycji dudniących gitar, bębnów i perkusji. Cały Zimmer, przynajmniej muzycznie się póki co nie starzeje.

- <\/> -

Główny motyw to zdecydowanie ten z utworów "Flight", "Goodbye My Son", "Krypton's Last", "This Is Clark Kent" i "I Have So Many Questions". Na płycie często gęsto się powtarza, do tego jest też go sporo w filmie i jest ewidentnie łączony z postacią Supermana.

3 największe zagraniczne portale o tematyce muzyki filmowej solidarnie przyznały Man of Steel najniższą notę.
http://www.filmtracks.com/titles/man_steel.html
http://www.movie-wave.net/?p=3683
http://moviemusicuk.us/2013/06/17/man-of-steel-hans-zimmer/

Mi się tam jednak podoba ;)

Cały mi się nie podoba. Ostatni kawałek, owszem, fajny, ponieważ okazuje się, że Zimmer od czasu do czasu potrafi skomponować małą perełkę.

http://www.youtube.com/watch?v=LIDOw7bh0_Q

Szkoda, że action score, to niemal w kółko bębny i perkusja (tylko tak Hans chce przywalić), ale już na przykład kołysanka, "Goodbye My Son", wyborna. Obejrzę film, to może dam 3 gwiazdki, bo najważniejsze jest jak muzyka brzmi w obrazie.

Całkiem fajna muzyka, ale ma ten sam problem, taki był z muzyką Hansa w Batmanach.
Jest w porządku, miewa parę naprawdę dobrych momentów, ale wypada blado w porównaniu do swoich zacnych protoplastów.
I tak jak "Mroczny Rycerz" Hansa Zimmera nie był w stanie dorównać "Batmanowi" Elfmana tak i jego "Superman" wybada blado i nawet nie zbliża się poziomem do słynnego "Supermanem" Johna Williamsa. A nawet ta przepaść jest większa w przypadku Supermana, bo w Batmanie Hans miał do pomocy Jamesa Newtona Howarda, i dlatego pierwsze dwie ścieżki muzyczne (batman początek oraz mroczny rycerz) miały jakąś tam wizje. A tu tego zabrakło.
Oryginalność, jak to u Hansa i jego ekipy - mierna. Ale jest kilka fajnych kawałków, a filmie też jest czasami dobrze dopasowana, choć i zdarzają się sceny gdy strasznie gryzie się z obrazem.
Ogólnie dałbym 2 i pół albo 3 w skali pięciogwiazdkowej, bo takiej się zazwyczaj używa przy ocenianiu muzyki - ocena bez porównywania z Williamsowskim "Supermanem", bo gdyby doszło do takiej konfrontacji, "Man of steel" nie miałby ani jednej przewagi nad klasykiem.

3+/5 Mam nadzieję, że jak Nolan nie zrobi z Interstellar filmu akcji, to może muzyka będzie spokojniejsza i Zimmer pokaże coś w końcu.

Man of Steel to mój ulubiony soundtrack. Jest taki genialny, że musiałem podwyższyć Zimmerowi ocenę do "10". xD Klimat jest kosmiczny, a melodie zniewalające. Dodatkowo lubię praktycznie wszystkie utwory z płyty, co na ogół mi się nie zdarza.

2/5. Strasznie bez jaja i dalej "pierdzenie" w prawie każdym kawałku. W filmie działa nie najgorzej w finale zaledwie. Gdzie indziej tragedia. To brzmi tak samo jak 90% jego ścieżek z ostatnich 10 lat.