To określenie bynajmniej nie ma być obrazą. Takie kobiety grywa Helena. Za to właśnie uwielbiam jej postacie. Szczególnie Marlę Singer. Jej aktorstwo według mnie ma też drugą, mniej znaną stronę. Jest wiele filmów gdzie gra kobiety zupełnie normalne i wcale "nie zdegenerowane". Szczególnie filmów kostiumowych.
Powiedzmy. Nigdy nie uważałam Helen Schlegel, Kate Croy czy Ofelii(!) z Hamleta za normalne, ale ok. Powiedzmy, że Lucy Honeychurch była trochę czasem... normalna. (: