Kiedyś byłam w teatrze na "Płatonowie" - to było wieki temu - byłam wtedy w LO. Pamiętam, grała tam jeszcze Fraszyńska...siedzimy sobie w trzecim rzędzie z moimi koleżankami, akcja się posuwa i nagle słyszymy TEN GŁOS...wchodzi Płatonow. Momentalnie spojrzałyśmy po sobie. Czegoś tak pięknego w życiu nie słyszałam. Muszę przyznać, że do końca sztuki na 2 rzeczach skupiałyśmy uwagę: na głosie pana Jacka i na jego uśmiechu (ten facet ma uśmiech kilera :)))). Fakt, w filmach Mikołajczak brzmi także pięknie, ale mikrofony wyrównują dysproporcje pomiędzy głosem jego i innych aktorów. Na scenie to po prostu...uahuahhhhhhhhhhh...do dzisiaj to pamiętam, jakbyśmy wąchały stężone feromony...wyszłyśmy po prostu nacpane panem Jackiem.
Do dzisiaj, zawsze gdy widzę go na ekranie (a nieczęsto się zdarza, marnuje się w jakichś szajsach) zaraz zaczynam nawijać "Słyszałam tego faceta NA ŻYWO. Czysty seks".

Grrrrrrrrrrrrrrrr...panie Jacku...Niech pan mówi więcej...Kocham pana...