Jak się czyta książki, to nic nie może zaskoczyć. Ja osobiście bardzo przeżyłem śmierć Joffreya w książce, dlatego w serialu nie czułem już takiej straty, co nie zmienia faktu, że będzie mi go brakowało. Jack Gleeson zasługuje na Emmy za tę rolę i to bez dwóch zdań!
Mimo twego opornego mózgu, radzę przeczytać, bo w serialu dużo wątków i postaci zostało pominiętych :). I fajnie mieć porównanie tworu HBO do książkowego pierwowzoru.
haha opornego mozgu? bo co? bo nie przeczytałem tej konkretnej ksiazki? wow ;)
po drugie czlowieku naucz sie, ze ksiazka to ksiazka, a serial to serial. to sa DWIE ODDZIELNNE kwestie. To jest tylko na podstawie - nic więcej.
Nie, dlatego, że zaatakowałeś ludzi, którzy przeczytali książkę bez żadnego powodu :). Fkin logic :D.
"Tylko na podstawie" - Martin wielokrotnie odrzucał propozycje holywood, ze względu na swoje obawy przed zbyt dużymi zmianami. Teraz sam osobiście czuwa by wszystko przebiegało zgodnie z jego założeniami (w końcu napisał scenariusz do odcinka ukazującego bitwę nad Czarnym Nurtem, dla przykładu). "To tylko na podstawie - nic więcej" - gdyby nie książka, serial w ogóle by nie powstał. Deal with it.
Następnie. Interpunkcja. Apeluję przynajmniej o pozory przyzwoitości, bo ledwo da się to czytać. Ale to raczej powszechne wśród ludzi nie czytających książek :).
Mi już brakuje Joffreya ... ;P Swoją rolę odegrał rewelacyjnie, skoro nienawidzi go połowa ludzkości.
Ja kochałem go nienawidzić ... śmierć takich postaci powinna mieć miejsce na sam koniec sagi nie przed połową nawet ...
... uwielbiałem Robba, uwielbiałem Joffa... nie mam dla kogo już tego show oglądać ...
Masz rację, śmierć na początku sezonu to trochę za wcześnie dla tak ważnej postaci. Jeszcze dobrze nie zdążyliśmy się wkręcić na nowo w oglądanie. Pomijając już sam fakt, że nie żyje, to jeszcze ta śmierć trochę mnie nie satysfakcjonuje. tzn. sposób w jaki umarł. Chociaż zobaczymy kto i w jaki sposób to zrobił, więc może jakoś inaczej na to spojrzę. Nie czytałam książki, ale cały czas wyobrażałam sobie, że zabije go Arya, że będzie w tym więcej dramatyzmu.
Mi tam się podobało, że zrezygnowano z patetycznego dramatyzmu. :) Obawiałam się właśnie pompatycznej sceny, w której jedna z ogólnie lubianych postaci wygłosi jakąś wzniosłą mowę i jednym ciosem dobije Joffreja tarzającego się po ziemii i błagającego o litosc... Byłam pozytywnie zaskoczona. Aż w końcu sięgnełam po książkę, do której wcześniej jakoś nie mogłam się przekonac. ;)
Nie popadajmy w takie skrajności :) nie chodziło mi o taki popmatyczny charakter. Chciałam tylko żeby Arya wbiła mu swój miecz w serce :)
Też o tym myślałem, jednak Arya jest jeszcze zbyt młoda, żeby być fajnym zabójcą króla, musi trochę dorosnąć i potrenować. Jest ona moją ulubioną postacią wraz z Tywinem. Ciekawy jestem czy jeszcze się spotkają, mam na to straszną nadzieje.
Zgadzam się, w sumie nie zdążył jeszcze zrobić nic szczególnie okrutnego jak na takiego tyrana, zabił dziwkę i chamsko się zachowywał ale nie uśmiercił np całej wioski ludzi itp co z reguły robią tego typu ludzie w historii świata.
Liczyłem, że jeszcze trochę poszkodzi i powkurza a potem zginie w mękach np z odciętym wackiem którego sam będzie musiał skonsumować :D
Ja podobnie, teraz czekam chyba tylko na Lady Stoneheart- radzę nie googlować, jeśli nie czytałeś książek. :)
Ochhhh, nie bój nic, wciąż po Westeros pełzają takie "perełki" jak Littlefinger :) Nie mniej Joff był moim ulubionym
Wiem, wiem. Fajne postacie, przynajmniej te lubiane przeze mnie, nadal żyją. Nigdy nie rozumiałem tego całego gadania, że Martin wybija ulubieńców czytelników. Natomiast Joffrey wprowadzał pewną świeżość, taki jakby pazur. Coś podobnego jest w stanie wprowadzić chyba tylko Lady Stoneheart.
Joffrey zginął, ale wciąż mamy wiele postaci do nienawiści jak Cersei, Tywina i czerwona wiedźma od ognia. Tak samo po śmierci Robba i Catelyn ludzie nie wiedzieli jaką postać obdarzyć miłością, ale e rzeczywistości mamy jeszcze Tyriona, Aryę, Sansę, Jona, czy moją ulubienicę Daenerys Targaryen. Nawet w quizie wyszło, że jesteśmy podobni :)
Niestety zarówno Cersei, jak i Melisandre uwielbiam. Natomiast Tywin... bo ja wiem. Tu nawet nie chodzi o brak postaci do kochania/nienawidzenia, tylko o pewną ikonę serii. Dla mnie byli to właśnie Joffrey oraz Daenerys. Teraz seria jest o połowę mniej kultowa, co nie znaczy, że gorsza oczywiście. :)
Mi się wydaje, że Tywin byłby dobrym zastępcą Joffrey'a. Obaj to tyrani, w tym, że Tywin jest mądry i wykorzystuje swoje cechy tylko gdy mu się to opłaca. Zaś Joff był głupiutki i zachowywał się niestosowanie przez większość czasu. Tywin również nie jest tyranem z zamiłowania, lecz z potrzeby.
W sumie masz rację. Są podobni i zarazem zupełnie różni.
Przy okazji- świetne profilowe. Uwielbiam zarówno Marę, jak i jej postać w American Horror Story.
Wybacz, że tak cię tak ni z gruszki, ni z pietruszki zapraszam, ale twój komplement na temat mego avatara, twoja sympatia do Melissandre i ta inteligentna konwersacja mnie do tego zmusiła.