szczerze mówiąc ten gość mnie już nudzi, owszem dobry z niego komik ale jarałem się jego filmami jak miałem 15 lat teraz jak oglądam filmy typu Ace Ventura to...płakać mi się chce (ale nie za śmiechu)
Bardzo żałuje że Jim nie skupił się bardziej na filach dramatycznych bo lepiej się je ogląda niż te wszystkie głupkowate komedie...
Widze drogi miłośniku Carreya, że ogladałeś tylko Ace Venture i Głupi i głupszy. Są naprawdę lepsze filmy z Jimem niż te np. Truman show, Człowiek z księżyca, Bruce Wszechmogący, Majestic, Zakochany bez pamięci i Number 23 w których to filmach jest coś więcej niż tylko "głupkowate" miny.
Ojojoj
widze przyjacielu że nie przeczytałeś uważnie mojego postu bo z tego co pamiętam napisałem coś o filmach dramatycznych i miałem tu właśnie na myśli te tytuły które wymieniłeś...po prostu nie lubie tych wszystkich głupich komedii w których gra...
Bo jesteś głupim, nietolerancyjnym nudziarzem oglądającym cały dzień TVN 24 i uśmiechającym się raz na rok.
Jim jest SUPERek:) A oto dowody, obejrzyjcie, bo WARTO! :)
http://pl.youtube.com/watch?v=glvGfQnx3DI
ale to jest lepsze:
http://pl.youtube.com/watch?v=p_Uhtq083mE&feature=PlayList&p=BA6C9C90E3A4BAB6&in dex=3
i moje ulubione:
http://pl.youtube.com/watch?v=bfu0xAkEVOQ
http://pl.youtube.com/watch?v=69BTNa3Dz4k
jak wam szkoda czasu to zacznijcie od ostatniego, bo jest THE BESt. :)
Pozdrawiam fanów i antyfanów Jima (zwłaszcza fanów)!!!
Kazdy ma prawo do wlasnego zdania chyba... Jim nadaje sie do komedii bo to komik. Nie robcie z niego aktora wszechstronnie uzdolnionego bo tych dramatycznych rol duzo nie zagral (Truman Show fajny ale popisu aktorstwa jakos nie widze. Zakochany bez pamieci - tu akurat sie popisal. Film jest naprawde rewelacyjny, ale co z tego jak to kropla w wiadrze filmow w ktorych zagral role komediowe). Naprawde malo jest aktorow wszechstronnie uzdolnionych ale Jim napewno do nich nie nalezy. Nie mowie ze go nie lubie bo to nieprawda, ale aktorow oceniajmy "wg specjalizacji". Jim w swojej na pewno znajduje sie w czolowce.
Oczywiście, że dał popis w Truman Show. Zapomnieliście jeszcze o Man on the Moon, proponuję obejrzeć przed daremną próbą zaszufladkowania tego aktora. A ze starszych pozycji, proponuję odświeżyć chociażby Cable Guy. Nie jest to typowo komediowa rola. Majestic... kolejny film, gdzie Jim "nie stroi" min. Najlepsze w tym facecie jest to, że wciąż podejmuje nowe wyzwania i chociaż nie zawsze trafi mu się genialny scenariusz, daje z siebie wszystko. Nie mam zwyczaju oglądać filmy dla aktorów, ale przy Jimie często robię wyjątek. A jeżeli ten facet nie jest wszechstronnym aktorem, to ja nie wiem kto?
Nie zgodze sie. Cable guy - gral swira. Man on the Moon akurat nie ogladalem. Ja Irena i Ja - gral swira. W Truman show - gral troche swira. Film jest oryginalny, ale wydaje mi sie, ze probujesz podpiac to pod popis aktorstwa, ktorego defakto tam nie ma. Popatrz na jego mimike i ruchy. Chociazby kiedy coddziennie rano przychodzil do kiosku po gazete. Zawsze miny, wszedzie miny. Uwazam ze gdyby bardziej sie postaral i "ostudzil" ta role film wypadlby o wiele lepiej, ale on caly czas gral postacie, ktore ostatnio caly czas grywa - milych kopanych po tylku, pracujacych w firmach jak mrowki wyfrajerzonych facetow, ktorzy nagle cos chca zmienic albo fatum tak chce. Wydaje mi sie, ze role komediowe ktore mu proponuja rezyserzy go szufladkuja bo wiedza ze on je zagra dobrze (co z tego ze sa jednolite). Popatrz. Z powodzeniem mozna pozamieniac postacie w jego znanych filmach (oprocz Zakochanego bez pamieci bo to faktycznie dobra robota z jego strony i ze strony panny Winslet) i beda do siebie pasowac (Klamca klamca, Truman Show, Bruce Wszechmogacy, Dick i Jane). Glupi i glupszy, Ja Irena i Ja, Ace Ventura, Maska, Batman, Telemaniak, Lemony' Snicket, Grinch... Najbardziej znane i wszystkie takie same. Lubie Jima ale to aktor typowo komediowy. Chyba, zmadrzeje w dobieraniu rol i mnie zaskoczy a chcialbym tego. Wtedy przyznam wam racje.
Okej... wstaw Pana zagadkę w miejsce głupiego i głupszego, a w miejsce trumana - grincha... chyba nie wiesz o czym piszesz. Od tego facet ma twarz i wypracowaną mimikę, żeby ją wykorzystywać, gdzie są te nieuzasadnione miny w truman show? Rano przed lustrem? Któż z nas się nie lubi powydurniać? Nie widzę w tym nic sztucznego. A może powinien beznamiętnie wypowiadać swoje kwestie? Ja nie wiem czy Jim może zaskoczyć. Trzeba się na niego otworzyć a nie budować mu swoją własną szufladkę. Man on the Moon... taki dobry film... A Majestic pan widział? (kolejny film "bez min".) No i zbliża się jeszcze Numer 23.
O matko. Nie chodzi mi o postacie jakie gra a jego metode grania i pewne nawyki. To jest komik. Nie musze go szufladkowac bo sam to robi. Ile mi tych filmow wymieniles. Trzy. No i to faktycznie moze sa dobre filmy i niekomedie, ale nie zapominaj o calej reszcie jak pisalem i o jego wystepach na scenach, w klubach. A postacie, ktore mozna pozamieniac sa w nawiasie napisane. Co do min w Truman show. Nie zagral tam dobrze. Ja rozumiem, ze jesli czlowiek sie "sztucznie" wychowuje przez cale zycie moze miec inny swiatopoglad, ale scenariusz mial duzo dziur. Ja tam widze normalnego, troche przestraszonego i zdziwionego czlowieka a nie podejzliwego, strojacego glupie miny i usmieszki i bojacego sie swojego cienia bohatera jakiego Carrey stworzyl. Scenariusz i rola momentami widac bylo ze pisane pod niego nie pasowaly do tego jak zachowalby sie normalny czlowiek. Nie wspomnialem o minach przed lustrem bo to naturalne. Ale chodzi mi np. o sytuacje kiedy tlumaczyl zonie i wymienial kto pojedzie na stepny po ulicy, potem tez jak z nia kolka robil. W ogole uwazam ze Carrey dobrze zagral do momentu poki byl niezorientowany ze cos jest nie tak. Im dalej tym coraz gorzej. Takie moje zdanie.
Co do postaci Trumana to uwazam ze troche ja zle poprowadzili. Uproszczajac z nadmiernego, przemilego i pierdolowatego frajera zrobil sie strasznie impulsywny psychol.
A moim zdaniem to próbujesz się na siłę doczepić. Scenę, w której pokazywał żonie powtarzającą się sekwencję zagrał bezbłędnie ze zrozumiałym okrzykiem na końcu, w końcu miał rację... Że zrobił się impulsywny psychol? No widzisz... To była jedna z możliwości, tak właśnie zachowują się ludzie kiedy świat wali im się na łeb. Druga, to załamanie się, płacz, poddanie, pozostanie w domu... tego w filmie byśmy nie znieśli. Otrzymaliśmy bohatera, który walczy. Poza tym, swoją impulsywnością testował otaczającą go "rzeczywistość" i obnażał jej sztuczność. Jak zachowałbyś się, gdyby nagle okazało się, że świat kręci się wokół Ciebie? Że wszystko to tylko gra? Dalej trwałbyś jako część tej gry, czy próbował się wyłamać?
Moze i probuje sie doczepiac. Ale czyms musze bronic swojego zdania. Nie powiedzialem nic o wylamywaniu sie z tej zaklamanej rzeczywistosci. Niech walczy. Tylko gra aktorska mnie po prostu w tym filmie nie przekonuje. Wg mnie posadzili Stanleya Ipkissa w dramacie. I szczerze mowiac nie wiadomo co wyszlo. Mnie ta breja po prostu nie przekonuje. Dalem filmowi 6/10 bo pomysl mi sie podobal. A 6/10 dlatego, ze film jest nierealny i troche nie wiadomo czy sie smiac, plakac czy nie wiem co robic.
Acha czyli wyznajesz zasadę; za wszelką cenę bronić swego zdania, nie ważne jakim argumentem?
Dla mnie wiadomo, że śmiać się i płakać jednocześnie. Nierealny? Jak większość filmów. Świat filmowy to nie życie. Tylko co w Truman Show jest takie przegięte? Wierzysz, że ludzie nie posunęliby się tak daleko, by stworzyć program telewizyjny? Przełączając się między kolejnymi kanałami łatwo można stracić tę wiarę. Powodzenie serii Big Brother, rzesze fanów, to mówi samo za siebie. Także film porusza ważną kwestię; jaka jest granica i "co by było gdyby?". Jest również przestrogą dla tych, którym znudziły się krótkie skecze z ukrytej kamery i chcieliby je rozwinąć w reality-show. Możemy się bronić przed tym obrazem, mówić: to niemożliwe. Ale nie można twórcom odmówić kreatywności, ani posądzić o złą konstrukcję psychologiczną postaci. Nie doszukuję się w Trumanie poprzednich ról Carreya, nie patrzę na niego jak na faceta z maski, nie o to chodzi. Każdy aktor ma specyficzną mimikę, gestykulacje czyli indywidualne instrumentarium. Dopóki wykorzystuje je adekwatnie do sceny i granej postaci, wszystko jest w porządku. Tak jak w Truman Show. Dzięki Jimowi łatwo integruję się z postacią Trumana, jedyną prawdziwą w całym tym show. Co byłoby bardziej przekonujące?
Ps. przed dalszą dyskusją proponuję jednak lekturę Man on the Moon. Znudziło mi się wyliczanie bardzo dobrych, poważnych ról w dorobku Carreya. Który aktor zagrał choć jedną, będąc przy okazji jednym z najlepszych wśród komików i aktorów komediowych świata?
Nie wyznaje takiej zasady. Po prostu te wszystkie argumenty mnie nie przekonuja. Film jest nierealny z technicznego pkt widzenia, ukladu, aktorow (zawsze komus sie powinie noga i sie zdemaskuje), koordynacji... Hmmm... Aktorzy wszechstronni to napewno Jean Reno, Tim Roth, Tom Hanks, Jack Nicholson, Dustin Hoffman... Jesli chodzi o komikow to na mysl mi przychodzi Will Farrell, ale na pewno zdecydowana wiekszosc komikow ma na swoim koncie jakies role dramatyczne czy obyczajowe. Poza tym Jim jest slawny bo trafil dobrze w filmy. Ale zaloze sie ze jest multum komikow popularnych w innych krajach o ktorych nie slyszelismy. Nie znam sie na komikach bo to nie moja dziedzina. Nie zgodze sie tez ze wiekszosc filmow jest nierealnych. Zalezy w jakiej dziedzinie sie obracamy. Pod haslem aktor znajdziemy, ze to "osoba wcielajaca sia w jakas postac lub uczestniczaca w jakims zdarzeniu". Po prostu dla mnie Jim jest za bardzo jednolity we wszystkich postaciach ktore gra. I tyle. Wydaje mi sie, ze ta rozmowa troche nie ma sensu bo obaj jestesmy nieprzekonywalni (nieprzekonujacy?). I chociaz Ace Ventura to moj idol z lat mlodosci to im wiecej filmow ogladam tym wiecej widze roznych glupot w sztuce aktorskiej (teraz). A man on the moon kiedys napewno obejze ale nie teraz bo nie mam mozliwosci.
"Film jest nierealny z technicznego pkt widzenia, ukladu...
- jakiego układu? Nie słyszałem o takim terminie filmowym.
aktorow (zawsze komus sie powinie noga i sie zdemaskuje)"
- a to chyba nazywamy punktem zwrotnym. Dzięki temu coś się dzieje na ekranie i mamy do czynienia z bardzo dobrymi, podszytymi komedią scenami. Na to narzekać? No nieeeeee...
"ale na pewno zdecydowana wiekszosc komikow ma na swoim koncie jakies role dramatyczne czy obyczajowe."
Jakieś przykłady?
"Ale zaloze sie ze jest multum komikow popularnych w innych krajach o ktorych nie slyszelismy."
- Więc zaczynamy zakładać?
"Nie zgodze sie tez ze wiekszosc filmow jest nierealnych. Zalezy w jakiej dziedzinie sie obracamy."
- nawet jeżeli film opowiada historię opartą na faktach, to jest ona przetłumaczona na język filmowy, uproszczona. Inna rzecz to dokument, albo reality show. A o tym przecież nie rozmawiamy.
"Po prostu dla mnie Jim jest za bardzo jednolity we wszystkich postaciach ktore gra. I tyle."
- I tyle. I nic tego nie zmieni prawda? Żadna, kolejna dramatyczna rola.
Jak we wszystkich? I co to za określenie jednolity? Podobny? Taki sam? Już o tym pisałem wcześniej, nie będę się powtarzał.
"Wydaje mi sie, ze ta rozmowa troche nie ma sensu bo obaj jestesmy nieprzekonywalni (nieprzekonujacy?)"
- Zgadzam się połowicznie.
Na całe szczęście Ace Ventura nie jest moim bohaterem z młodości, może dlatego inaczej patrzę na Carreya.
Dziękuję za dyskusję, pozdrawiam
Taki swiat jak przedstawiony w filmie wymaga zaangazowania tysiecy ludzi. Nie mozna bezblednie kierowac ekipa tylu ludzi przez 35lat (chyba tyle mial Truman). Pod pojeciem uklad mialem na mysli uklad ludzi, wydarzen, ekip - wszystko wokol niego. Powiniecie nogi - niezamierzone, przez producenta, ekipe j.w. a nie jako czesc filmu. Nie ma co pisac o komikach w innych krajach bo w kazdym sa. Chyba ze znasz wszystkich to szapo ba. Co z tego jesli historia przetlumaczona jest na jezyk filmowy. Przeciez nie traci na realnosci - chyba ze postacie skacza na 5m w gore. I to nie tylko reality show i dokumenty. Obyczajowe, dramaty, nawet sensacyjne. Tu nalezy szukac ralnych filmow. Co do jednolitosci to to takie dziwne uczucie. Ogladam Jima na ekranie i chocby nie wiem jaka role gral - to zawsze jest ten sam Jim tylko w innej roli. Moze znasz "Gotowe na wszystko" - tam gra jedna z bohaterek Felicity Huffman. I ta sama aktorka gra transseksualiste w "Transamerica". Polecam porownac obie role bo naprawde warto. Christian Bale - Kilka lat temu wazacy 45kg do roli w "Mechaniku", dzis w swietnej formie jako Batman. To wlasnie m.in. z tej dwojki czyni aktorow wrecz wybitnych. Ci sami ludzie w calkiem innych wcieleniach. Jak wyzej. Nie przecze ze Jim potrafilby zdac sie na takie cos. Ale jak na razie nie przekonuje mnie jako uzdolniony w wielu kierunkach aktor. Nawet tymi trzema rolami niekomediowymi. Dla mnie Jim to zawsze bedzie Jim. Moze do czasu...
Jeszcze jedna wazna kwestia o "Truman Show" i jego nierealnosci. Ekipa i wszyscy statysci (a glownie najblizsi znajomi) uczestniczac w tym show sami przeciez staliby sie "Trumanami". Cale dni przeciez musieliby spedzac na planie nie majac zadnego osobistego zycia. Wydaje mi sie, ze to bardzo mocny argument na moja teze. Pozdrawiam.