Oglądam filmy z jego udziałem i zastanawiam się w czym tkwi problem. Jest przystojny; choć ma orientalną urodę nie brak mu pierwiastka typowego Anglika, który tak bardzo lubię. Piękna twarz, uroczy uśmiech, zniewalające spojrzenie. Uwielbiam jego spokojny, ciepły głos i ten brytyjski akcent. Co najważniejsze, jego gra jest niewymuszona, pełna lekkości i pewności. Mimo to, facet grał w niewielu dobrych filmach. Nie czepiam się Konesera, Niepokonanych, Across the Universe, a nawet Heartless - ale to za mało by mógł w pełni rozwinąć skrzydła. Atlas Chmur to piękna opowieść, ale mam wrażenie, że jego obsada była przypadkowa. 21 - nihil novi. Jeden Dzień - romansidło tak wymęczone, że ledwo dobrnęłam do końca. Twórcy filmu chyba zapomnieli, że Jim poza tym, że wygląda potrafi też grać. W Obłąkanych też trafił dość pechowo, bo jego postać była kompletnie pozbawiona charakteru. Być może sam wybiera takie filmy bo lubi, a może to brak... ambicji. Rozczarował mnie tym, że do roli w Niepokonanych nie nauczył się dwóch prostych zdań po polsku.