Mam nadziej, iż scenarzyści M jak M nie spaskudzą serialowej roli przydzielonej w kilkuletnim kontrakcie Joasi i amerykańską skorupę niemoralnego racjonalizmu rozpuszczą w najgorętszym wątku miłosnego strumienia uczuć zdolnych przemienić nawet serce kobiety przysłanej przez samego belzebuba, zgodnie z tezą, iż gdzie diabeł nie może tam babę pośle. Piękny, czysty i niewinny debiut Majeczki nie powinien zostać zniweczony poczynaniami Janki, kobiety fałszywej, zakłamanej i karmiącej się podłością, a niegodnymi przedstawicielki młodej amerykańskiej Polonii.