Dwudziestopięcioletnia mama trzyletniej córeczki, w pełnym sote (sauté ) z futerkiem na wierzchu, podchodząca z gracją do lodowych celebracji, to piękne wejście do kariery w tej obscenicznej cywilizacji, ale jako żona wulgarnego świrusa Gonery, jawi się ten kurdupel normalną „aktorką” na typowej ścieżce lobbowanego przez koszermasonów wzrostu. Toż to była faktyczna pora na czarownice. Nieprawdaż?