Jestem ostatnim człowiekiem na ziemi, który broniłby polskich głupawych gwiazdeczek, ale taki dziwny i masowy najazd na dziewczynę bo coś tam dała do neta jest trochę creepy. Ktoś prosto i jasno wyjaśni mi o co tutaj chodzi?
Ja ci mogę to wyjaśnić z mojego punktu widzenia. Otóż, ludzie ją hejtują dlatego,że ona najpierw robi, a później myśli... jeśli w ogóle myśli. Przytoczę w mojej wypowiedzi dwa przykłady bardzo głośnych spraw z jej udziałem. Zacznę od lisa.
Julia Wróblewska miała wielki ubaw z tego,że jadąc samochodem z kolega siedząc na miejscu pasażera, potrąciła zwierzaka. Bawiło ją to do tego stopnia,że postanowiła wrzucić to na swojego snapchata. I teraz nasuwają mi się pytania: po co ona to zrobiła i dlaczego coś takiego ją śmieszyło? Przecież takich nagrań nie wrzuca się do neta. Wiadomo było,że za chwilę wyleję na nią fala hejtu oraz,że za moment będzie na wszystkich portalach plotkarskich. Nie wiem co trzeba mieć w głowie,aby takie materiały udostępniać publicznie. Czy tak trudno było pomyśleć nad konsekwencjami? Mi osobiście nie przyszło do głowy,żeby śmiać się z takich rzeczy i to jeszcze publicznie,aby wszyscy to zobaczyli. Także jej późniejsze "przeprosiny" za to zajście. Rozwaliło mnie jej gadanie,że oni śmiali się z GŁUPIEGO żartu, a nie z sytuacji oraz z tego,że na wsi, na której mieszka jej rodzina przejechane zwierzęta są codziennością, więc w związku z tym ona ma INNY stosunek do takich zwierząt. Niby na której wsi takie przejeżdżanie jest na porządku dziennym? Dodatkowo przyznała ona,że WYPADA jej przeprosić. A może POWINNA przeprosić, a nie tylko "bo wypada".
Teraz przytoczę sprawę z pogrzebem. Nie chciała pójść,jej sprawa. W zasadzie nie miała obowiązku. Ona pewnie nawet nie znała Pyrkosza. To,że grali w jednym serialu nie znaczy,ze musieli się znać. Jeżeli wątki się nie łączą to wówczas ludzie nie spotykają się na planie i nie mają ze sobą kontaktu. Problem polega na tym,że ona najpierw zaczęła tłumaczyć,że nie idzie,bo pada deszcz, a niedługo ma maturę i nie chcę się przeziębić. Później wrzuciła nagranie do sieci ,w którym oznajmiła widzom,że przefarbowała włosy jednodniową farbą. Następnie wybrała się na zakupy. I tutaj sama się wkopała. Wcześniej mówiła,że deszcz przeszkadza jej w wyjściu z domu,aby wybrać się na uroczystość. Nagle okazało się,że deszcz nie jest przeszkodą,aby wybrać się do centrum handlowego i przestała się troszczyć o swoje zdrowie. Później jej tłumaczenia,że m.in. źle się czuję na pogrzebach. Sorry,ale kto się na nich dobrze czuje? Pogrzeb to nie piknik ani impreza. Prawda jest taka,że mogła nic nie mówić ani nic nie wrzucać. Zamilknąć na ten czas. Nikt by się o tym nie dowiedział. Podejrzewam,że również nikt by nie zauważył jej nieobecności,bo było tam bardzo dużo ludzi. Zaoszczędziłaby sobie wstydu i hejtu. Wystarczyło tylko pomyśleć. A tak została ostro zjechana. Mogła sobie tego zaoszczędzić.
Suma sumarum sama się naraża się na takie najazdy. Oczywiście,każdy ma prawo do popełniania błędów. Pytanie tylko czy ona wyciągnęła z tego z wnioski i czegoś ją to nauczyło,że np. trzeba myśleć nad tym co się wrzuca do sieci internetowej i więcej tego nie robić. Miałabym ku temu wątpliwości.
Powiem wprost, wciąż uważam, że to głupi lincz. No kuźwa robić awanturę o jakiegoś rozjechanego futrzaka to kompletny absurd. Jak ja byłem w jej wieku to z kumplami robiliśmy bardziej "szalone" rzeczy, były bijatyki, różne używki nawet trochę zdemolowaliśmy salę w szpitalu. Najlepsze w tym wszystkim było to, że byliśmy tymi grzeczniejszymi, więc czepianie się nastolatka o śmianie się z przypadkiem rozjechanego lisa jest po prostu komiczne. Co do pogrzebu to też tego nie rozumiem, możliwe, że nawet nie znała faceta i po prostu nie czuje się na siłach by iść, ale to wciąż jej sprawa. Ludzie za to zachowują się jakby robiła sobie jaja z całej sprawy. Naprawdę to jest czysty nonsens.