Nie znam DiCaprio zbyt dobrze. Filmy w których gra nie przyciągają mojej uwagi, także stawiam na Keanu.
Zadając takie pytanie na forum Keanu na pewno otrzymasz więc głosów na niego- mam nadzieję, ze o tmy wiesz i u Lea zadasz to samo pytanie:).
A kto jest lepszy moim zdaniem? Leo, oczywiście. 'Co grzye Gilberta Grape'a', 'Titanic', 'Pokój Marvina', 'Aviator', 'Infltracja'- to tylko niektóre tytuły, wktorych swoją grą powala. Keanu darzę symaptią ale nie zauważyłam u niego jakiegoś olśniewającego talentu. A co do filmów- mnie tam bardzie przyciągają obyczajówki DiCaprio niż to, co do9 tej opry widzialam z Keanu. Oprócz pierwszej części Matrixa nie pokazał się w żadnym obrazie wartym zapamiętania.
No dobra. Nie będę się wypowiadał na temat twojej decyzji kto lepszy, bo to szanuje, ale chyba przesadziłaś twierdząc, że poza Matrixem nie ma żadnych dobrych filmów.
- Adwokat Diabła
- Dotyk przeznaczenia
- Constantine
- Bill i Ted 1 i 2
- Drakula
- Speed
- Przez Ciemne zwierciadło
- Niebezpieczne związki
- Na fali
- Moje własne Idaho
- Wiele hałasu o nic
- Lepiej późno niż później
Pozdrawiam
No pewnie, że Keanu - nie dość, że jest o wiele lepszym aktorem, to jeszcze jest bez porównania przystojniejszy ;) Ale ten Keanu z "Adwokata diabła" albo z "Lepiej późno niż później", a nie z "Matrixa".
A w ogóle to ciężko porównywać tych dwóch aktorów, bo mają zupełnie inne style.
Ależ to absolutnie nie miało być w tym sensie, że tylko w tym filmie zagrałł znakomicie. Ja ogólnie doceniam jego talent, a 'Matrix' byl tylko przykładem, kroplą w morzu. Poprostu nasunął mi sie jako pierwszy na myśl, a nie miałam zabardzo ochoty rozpisywać się na ten temat, bo chodź obaj aktorzy potrafią się dobrze wcielić w role to ich styl nie jest absolutnie do porównania. Leonarda nie widziałam w zbyt wielu filmach, lecz 'Chłopięcy świat' podobał mi się bardzo.
Pozdrawiam
"Ależ to absolutnie nie miało być w tym sensie, że tylko w tym filmie zagrałł znakomicie. Ja ogólnie doceniam jego talent, a 'Matrix' byl tylko przykładem, kroplą w morzu. Poprostu nasunął mi sie jako pierwszy na myśl, a nie miałam zabardzo ochoty rozpisywać się na ten temat, bo chodź obaj aktorzy potrafią się dobrze wcielić w role to ich styl nie jest absolutnie do porównania. Leonarda nie widziałam w zbyt wielu filmach, lecz 'Chłopięcy świat' podobał mi się bardzo.
Pozdrawiam"
Jak to do mnie to wiedz, że mój post nie był skierowany do Ciebie :P:P:P
Pozdrawiam.
Jasne, że Keanu Reeves!! Jest przystojniejszy od Loe i lepiej gra. Poza tym Leonardo Dicaprio wygląda na maminsynka i w gogle jest beznadziejny:/
Hehe, oczywiście, że DiCaprio jest lepszy. Reeves moim zdaniem nie umie grać, w każdym filmie jest taki sam. DiCaprio to świetny aktor, tylko że aby o tym wiedzieć, trzeba znać więcej filmów z jego udziałem, a nie tylko "Titanica", w którym nie miał się czym wykazać.
U Scorsese gra wspaniale, polecam szczególnie "Aviatora" i "Infiltrację."
A Reeves może i zagrał w kilku dobych filmach, ale to nie znaczy, że i jego gra była dobra.
Wiele kobitek lubi Reevesa, bo uważają, że jest przystojny(wiem, Szajbo, że Ty, jako przedstawiciel płci męskiej, jesteś tu wyjątkiem, więc nie musisz mi przypominać;-). Ja bym polecała zwrócić jednak większą uwagę na jego grę aktorską, która jest naprawdę słaba.
No spoko, ja wiem, że wiesz :)) Tylko, że nie wydaje mi się abyś oceniała Keanu tak do końca sprawiedliwie, względem innych aktorów. Zarzucasz mu, że gra ciągle tak samo. O ile wiesz ja się z tym nie zgadzam, bo wg mnie osobą wydaje się, że gra tak samo poprzez identyczną charakteryzacje w jego bardziej znanych filmach(uczesanie, garnitur itp.? na temat jego malin znasz moje zdanie, a jeżeli nie to zapraszam na bloga :)). Nie gra tak samo a przykłady mogę podać i to bardzo liczne. Bill i Ted ? Constantine(zupełnie inne charaktery i gra), Mały Budda -Matrix(zupełnie inne charaktery i gra), mogę tak bardzo dużo i uzasadniając to. Wspomniałem wcześniej, że nie wydaje mi się iż oceniasz Keanu sprawiedliwie. Tutaj odwołam się do przykładu Harrisona Forda. Wiedz, że go szanuje i wielbię, ale ilekroć kolejny film z nim oglądam to on zawsze gra tak samo. W Reevesie dostrzegasz taką samą grę(albo chcesz dostrzec, bo wyznałaś mi kiedyś, że go nie lubisz) zarzucasz mu to i oceniasz go na ?5?, zestawiając go z Orlando Bloomem, co delikatnie mówiąc jest obrazą dla Keanu :( Natomiast Forda oceniasz na ?10?. A jego gra nie różni się od innych ról właściwie niczym. Sama też przyznałaś, że jest bardzo przystojny^^.
Pozdrawiam :*
Ford gra zupełnie inaczej, bardzo naturalnie mu to przychodzi. Wiele świetnych scen w filmach o Indianie czy GW to jego pomysły. Zagranie w scenach komediowych nie jest wcale prostsze od grania w scenach dramatycznych. Niewielu jest aktorów, którzy mogliby tak wspaniale zagrać Indianę czy Hana Solo. A jeśli chodzi o poważniejsze filmy, to i w takich Ford świetnie sobie radzi, przypomnę chociażby "Świadka" czy "Wybrzeże Moskitów." Ale nie będę teraz wszystkich filmów wymieniać.
Ford jest przystojny(choć może powinnam napisać "był", bo do młodych już nie należy), ale ja w przeciwieństwie do wielu osób na FW nie oceniam aktorów po wyglądzie, potrafię jedno odzielić od drugiego.
Owszem, nie lubię Keanu, ale tylko za jego grę aktorską, bo faceta nie znam, więc za nic innego nie mogę go nie lubić. A nawet napiszę, że w tym wdzianku i okularach w "Matriksie" nieźle się prezentował. Dla mnie Keanu, tak samo jak Orlando Bloom, nie potrafi wiarygodnie zagrać emocji, wychodzi mu to strasznie sztucznie. Mniej więcej tak jak Haydenowi Christensenowi w "Ataku klonów";-)
Ostatnio nawet moi koledzy próbowali go parodiować i muszę przyznać, że się nieźle uśmiałam;-) Widać, nie tylko mnie ta sztucznoś drażni.
Z Fordem widziałem bardzo dużo filmów, również te, które wymieniłaś. Prawda on gra naturalnie, ale zawsze tak samo. Jako Indiana zagrał siebie. Jako Solo też. Jako Dr. Kimble też. We Firewalu też zagrał siebie. Nie widzę w nim innych min, które prezentuje w każdym swoim poprzednim filmie. Jest jak plik z zaznaczeniem ?tylko do odczytu? A są aktorzy, którzy potrafią okazywać te same emocje inaczej niż w poprzednim filmie.
Reeves miał problemy z emocjami pomiędzy 1994-1996 i 2000-2001 ale to jak mówiłem, było w okresie śmierci przyjaciela, dziecka i dziewczyny. Nie mógł się skupić na pracy i smutek w nim został aż do teraz i pewnie zostanie do momentu, aż będzie w końcu szczęśliwy(gdy założy rodzinę ? sam tak przyznaje) Czy to dla Ciebie nic nie znaczy?? Zgadza się, że zagranie scen śmiesznych nie jest łatwe. Ale tutaj strzeliłaś gafę. Bo komedie stworzyły Keanu. A konkretnie Bill i Ted, który miał swoje 5 minut chwały. Zagrał znakomicie w filmie Poprzednia noc, Kocham Cię na zabój(to wszystko to komedie) zachęcam do seansu. Poważniejsze filmy?? Keanu również sobie świetnie radzi. Jak pozbierał się to zagrał w Adwokacie diabła. Czy zagrał źle?? Chyba nawet ktoś uprzedzony nie powinien tak stwierdzić. Pierwszy film z Keanu w roli głównej to ?W zakolu rzeki? mało znana produkcja, ale role jego nie była taka sobie do zagrania. Była trudna. Mogę podawać pełno tytułów, ale nie wiem czy jest sens. Twierdząc, że uczucia okazuje jak Hayden w GW to jest straszne przegięcie. Ciekawy jestem jak kto wg ciebie Affleck okazuje emocje, skoro Reevesa porównałaś z tak tragiczną rolą Haydena.
Pozdrawiam ;*
"A są aktorzy, którzy potrafią okazywać te same emocje inaczej niż w poprzednim filmie."
Niech zgadnę - Keanu Reeves jest jednym z tych właśnie aktorów?;-)
Ja nie widzę jakiegoś wielkiego podobieństwa między bohaterem "Ściganego" a Indianą na przykład.
A Forda cenię właśnie za naturalność, Reeves niestety gra tak, jakby się męczył na planie.
Bill i Ted to z deczka głupawe filmy, ale jak na komedie dla dzieci i nastolatków mogą być. "Kocham cię na zabój" to bardzo fajny film, ale nie dzięki Reevesowi.
W "Adwokacie diabła" Reeves niczym szczególnym się nie wykazał, ale w końcu grał w filmie z Pacino i zwyczajnie nie dorównywał mu poziomem.
Życie prywatne aktora nie jest wytłumaczeniem dla jego słabej gry. Jeśli nie może dobrze zagrać z powodu tragicznych przeżyć, to niech nie gra.
Jak na razie to prawie wszystkie komentarze tutaj są w stylu "Keanu jest lepszy, bo jest przystojniejszy", cóż, jesteśmy na FilmWebie;-)
Affleck ma u mnie 2, po zobaczeniu filmu "Krokodyl zabójca" stwierdziłam, że są aktorzy gorsi od niego;-) Emocji w ogóle nie umie zagrać.
Również pozdrawiam;-)
Dla mnie Keanu owszem. Ale może podam przykład kogoś, kto nie pozostawiałby ku temu dyskusji. Aktora młodszego od Forda, jakim jest Geoffrey Rush. Skoro ty nie widzisz, podobieństwa w Ściganym a Indianie to jakim cudem dostrzegasz podobieństwo w grze Reevesa chociażby w Małym Buddzie a Constantinie?? Nie potrafię tego zrozumieć.
Bill i Ted taki miał być, taki jaki stwierdziłaś, że jest. W Adwokacie zagrał znakomicie.
Nie twierdze, że film jest dobry dzięki Keanu, bo nie miał tam głównej roli prawdę mówiąc, ale miał duży wkład w wątki komediowe, co stwierdziłaś, że jest też sztuką.
?Życie prywatne aktora nie jest wytłumaczeniem dla jego słabej gry. Jeśli nie może dobrze zagrać z powodu tragicznych przeżyć, to niech nie gra. ?
Jest wytłumaczeniem i to bardzo mocnym. Niech nie gra?? Czyli powinien siedzieć w domu, obgryzać paznokcie, albo się powiesić, bo te myśli by mu w głowie co sekundę mieszały. Wiedz, że człowiek po tragicznych przeżyciach chce uciec od tego właśnie pracując. Moja rodzina studiowała psychologie i wiem coś o tym. Wierz mi.
Ja się mało naliczyłem tego typu wypowiedzi. Zawierają co prawda w treści to, że jest przystojny, ale stwierdzają też, że lepiej gra. Wiedz, że nie zawsze jest tak jak tobie się to wydaje. Może po prostu większość ludzi woli Reevesa, jego grę i jego filmy od DiCaprio. A pozatym DiCaprio też ponoć jest Boski, piękny i seksowny. Tak przynajmniej mówi mi każda dziewczyna, którą zapytam o DiCaprio, albo film z jego udziałem.
Zawsze znajdzie się ktoś lepszy i ktoś gorszy.
Pozdrawiam:*
Ja wcale nie twierdzę, że Ford to najlepszy aktor pod słońcem. Rush jest od niego lepszy, ale przecież chyba nie o tym jest ta cała dyskusja? Bo inaczej to mogłabym wymienić sporo lepszych aktorów(takich jak chociażby Ralph Fiennes, James Stewart, Kevin Spacey, Al Pacino, Spencer Tracy, Marlon Brando, Anthony Hopkins itd.).
"Mały Budda"(słaby film swoją drogą, z deczka przereklamowany) i "Constantine" to zupełnie różne filmy, więc logiczne, że Reeves nie jest w nich taki sam. Wiadomo, że gra inne postacie, ale mi chodzi o to, jak gra. Do takich filmów jak "Constantine" czy "Matrix" to on się nadaje, ale jak chodzi o poważniejsze kino, to niestety jego gra kuleje, zero emocji(tak, wiem, tyle emocji w prywatnym życiu, że na ekran nie starczyło;-).
Niech sobie gra, jak mu to pomaga, ale nie muszę pisać, że z niego wspaniały aktor, tylko dlatego, że mu współczuję. Aktor ma być podziwiany za to, że dobrze gra, a nie z litości.
No tak, trzeba dodać, że aktor lepiej gra, żeby nie było, że tylko o wygląd chodzi;-)
Dziwne, ja znam sporo dziewczyn, które nie przepadają za DiCaprio, bo znają go tylko z takich filmów, jak "Titanic" czy "Romeo i Julia." A Ty tak chodzisz od jednej dziewczyny do drugiej, by spytać, co sądzi o DiCaprio???
Nie sądzę, że większość woli Reevesa, a już na pewno nie sądzę, żeby większość wolała jego grę, po prostu jesteśmy teraz na forum Reevesa i logiczne, że wchodzi tu jednak więcej jego fanów(tylko czasem ktoś inny trafi tu z gorących tematów;-). A filmy Reevesa pewnie są bardziej popularne, takie "Matrixy" i "Constantiny" chociażby. No i Keanu świetnie się w nich prezentuje wizualnie, na pewno lepiej niż chłopięcy DiCaprio w "Titanicu."
DiCaprio to świetny aktor i jest na dobrej drodze, by pozbyć się negatywnego wizerunku "ładnego chłopczyka", zauważyłam, że ostatnio coraz więcej osób docenia jego grę.
Hehe, chyba powinnam uważać, jak wypowiadam się na temat Keanu, bo potem wywiązuje się długa dyskusja, która mogłaby się ciagnąć w nieskończoność;-)
Pozdrawiam:-)
Gdy mówię Mały Budda, to mam na myśli grę, bo film nie jest dla każdego. Na pewno nie gra tak samo jak w Constantinie(albo czymkolwiek innym co podam), poruszanie, dykcja, mimika, charakter. To rzeczy, które różnią się od każdego innego filmu w którym gra w bardzo dużym stopniu.
?Niech sobie gra, jak mu to pomaga, ale nie muszę pisać, że z niego wspaniały aktor, tylko dlatego, że mu współczuję. Aktor ma być podziwiany za to, że dobrze gra, a nie z litości.?
Nie musisz pisać. Możesz go krytykować, chwalić, albo w ogóle nic nie pisać. Twoją wypowiedz mogę porównać do surowego nauczyciela w szkole, dla którego nie ma znaczenia czemu się nie nauczyłaś. ?Nie nauczyłaś się i to jest fakt? Zgadza się, zagrał słabo, ale ?(wiesz co tu bym napisał:PPP) I tyle jeżeli chodzi o nasze podejście. Ja mu wybaczam, bo rozumiem jego problem, ty w tej roli odgrywasz surowego nauczyciela, który nie ma znaczenia co się stało. Liczy się efekt ostateczny, który jak przyznałem sam niestety ?Słabo? Jednak jestem pewien, że gdyby Sean Bean miał podobny problem to byś z surowego nauczyciela przeszła na łagodnego.
?No tak, trzeba dodać, że aktor lepiej gra, żeby nie było, że tylko o wygląd chodzi;-)?
Nie masz racji. Ja też nie. Możemy się jedynie domyślać. Ty twierdzisz, że po wyglądzie oceniają, a ja twierdze inaczej. Jestem w stanie zrozumieć każdy głos dla Keanu w tym rankingu, bo sam głosuje na niego a moje zdanie znasz. Może ktoś ma podobne?
?A Ty tak chodzisz od jednej dziewczyny do drugiej, by spytać, co sądzi o DiCaprio????
Nie zupełnie. Ja w klasie jestem znany jako kinomaniak. Jeżeli ktoś chce pożyczyć jakiś film albo pogadać na temat aktora czy filmu, to robie to z wielką przyjemnością. Zamiast iść na fajkę za bramę jak większość tak robi, rozmawiam. I to właśnie nie ja a koleżanki często się pytają czy mam filmy z bla bla bla i często właśnie pada też DiCaprio, bo jaki on piękny słodki i czarujący, choć nie mogę zaprzeczyć, że większość go zna z ?Romeo i Julia? i ?Titanica?. Polecam wtedy np. Co gryzie Gilberta Grape'a, a po powrocie otrzymuje komentarze typu ?Ah ten Leo, ale Depp też był śliczny? Ale też nie mówię, że każda moja znajoma tak twierdzi. Np. Nauczycielka go nie lubi to jest ?zbyt lalusiowaty w swoich filmach? A dla mnie DiCaprio to aktor, którego uroda przyćmiła talent aktorski, który bez wątpienia posiada, ale też mu pomogła w karierze.
Nie lubię czytać negatywnych komentów na temat swojego idola(penie ty też byś nie lubiła) więc wtedy wymieniam się argumentami, które są na tyle silne by móc zmienić zdanie kogoś na lepsze.
Ale mam nadzieje, że się nie pogniewaliśmy :PPP
Pozdrawiam :*
Wiesz, u mnie na studiach, jak się nie nauczę, to nawet nie próbuję tłumaczyć dlaczego, bo wiem, że nikogo to nie interesuje. I nie chodzi tu o surowych nauczycieli/wykładowców, po prostu tak jest, albo człowiek się nauczy, albo nie. Jak się nie nauczy, ponosi konsekwencje(co ostatnio mi się zdarzyło na kole z transkrypcji;-).
Taa, Ty jakoś wszystkiego jesteś pewien. Gdyby Sean Bean zagrał słabo w jednym czy dwóch filmach, zniosłabym to, ale gdyby tak kiepsko grał dłużej, niestety nie.
Z tą urodą to podobnie można napisać o Keanu, tyle że ten moim zdaniem nie ma za bardzo talentu. Uroda może i pomaga na starcie, ale z czasem trzeba też pokazać, że się umie grać, DiCaprio pokazał to już w kilku filmach.
Pewnie, że nie lubię czytać i słuchać negatywnych komentów na temat moich ulubionych aktorów(na szczęście na razie na takie nie trafiłam, no, może tylko moja siostra twierdzi, że Ralph Fiennes gra w nudnych filmach;-). Ale niestety fora są od tego, by na nich dyskutować i jeśli komuś nie podoba się gra jakiegoś aktora, ma prawo o tym napisać. No chyba że rzuca komentami w stylu "Ten aktor jest głupi/brzydki...", co niestety na FW jest normalne.
Myślę, że w moim przypadku powinieneś wiedzieć, że zdania nie zmienię;-) Ale w sumie to chyba zawsze warto spróbować.
I ja nie mam o co się gniewać, w końcu to ja tu ciągle Keanu krytykuję;-)
Pozdrawiam:-)
Z Sean Beanem chodziło mi o to, że gdyby miał sytuacje jak Keanu czyli śmierć dziewczyny, dziecka albo po prostu inną tragedie życiową, która w konsekwencji wpłynęła by na jego aktorstwo.
Talent się ma albo sie go nie ma. Nauczyć się go nie można, jedynie można go rozwijać poprzez warsztaty czy inne ćwiczenia. Masz racje, że uroda pomaga. Ale gdyby było jak mówisz, że Keanu nie umie grać, to na pewno jego kariera nie trwałaby ponad 20 lat i toczyła dalej. Zapomnieliby o nim już dawno i na pewno nie brali by go do poważnych filmów, chociażby "Przez Ciemne zwierciadło"(2006) Do roli Boba Arctora na pewno nie wzięli go za ładną buzie czy sławę.
Szczerze to nie wiedziałem, że zdania nie zmienisz, niezależnie od niczego.
Skoro tak, to trzeba zakończyć dyskusje. I tak trwała za długo.
Pozdrawiam :*
Wiem, o co Ci chodziło. Tyle że w przypadku Beana i tak nie miałabym wątpliwości co do jego talentu, bo widziałam mnóstwo filmów z jego udziałem, w których zagrał bardzo dobrze. A Reeves przed tymi wydarzeniami nie był wcale dużo lepszy niż po nich.
Mylisz się, są "aktorzy", którzy są popularni niekoniecznie dzięki talentowi i ich sława nie przemija tak szybko. Nie trzeba być genialnym aktorem, żeby być popularnym. Na przykład Julia Roberts nie jest zbyt dobrą aktorką, a jaką karierę zrobiła, no i wciąż jest sławna.
Pozdrawiam:-)
Był i to o wiele lepszy.
Nie mówie, że trzeba być genialny, żeby być popularnym. Jednak gdyby Keanu był taki jak można wywnioskować z twoich postów nie doszedłby do tego co osiągnął niezależnie od tego jaki byłby piękny. Jego kariera nie trawałaby ponad 20 lat gdyby był tak słaby jak uważasz.
George Lazenby, był ponoć najpiękniejszym modelem na świecie i zaczął grywać w filmach. Był jednak tak beznadziejny, że nie brali go dalej.
Dla mnie Julia Roberts jest znakomitą aktorką. Jej brata też lubie.
Ja tam uważam, że to całkiem możliwe. Bardzo możliwe, że i kariera Orlando Blooma potrwa długo. I na pewno nie dzięki jego talentowi.
Nie wiem, czy Lazenby był "najpiękniejszym" modelem na świecie(w sumie to dziwnie o facecie mówić, że jest piękny), a jego umiejętności aktorskich nie mogę ocenić, bo znam go chyba tylko w roli Bonda.
Ale są też aktorzy, którzy mimo ogromnego talentu nie robią wielkiej kariery, bo po prostu nie grają w żadnych wielkich hitach, albo grają w nich malutkie role.
Julia Roberts to słaba aktorka, ale jej brat to już inna sprawa, bardzo dobry aktor, szkoda tylko, że często gra w byle czym.
Pozdrawiam:-)
Z tym Lazenby to wyczytałem wszystko z ciekawostek na temat jego urody.
Żeby nie było ^^
Znowu mamy, różne opinie na temat aktorów.
Wiesz, tak powiem szczerze, że troche mnie juz ta dyskusja męczy.
Powiem więc po twojemu. "To, że tobie się nie podoba jego gra, nie znaczy, że jest zła"(Dyskusja na temat muzyki Zimmera z 2 części piratów)
Pozdrawiam :*
Hehe, no wierzę, z ciekawości weszłam na imdb sprawdzić, co tam pisze:-)
No, w sumie ja tylko napisałam swoje zdanie, chociaż miałam świadomość, że robiąc to na forum Reevesa, narażam się na odpowiedź z Twojej strony;-) Ale bardziej liczyłam na dyskusję z kimś innym, bo w końcu z Tobą już to przerabiałam. Niestety, nikt inny chyba nie ma argumentów.
Nie wiem, czy mamy różne opinie na temat tego aktora, bo ja przecież żadnej nie mam. Jak napisałam, mało jego gry widziałam.
Nie wiem, czy tak można powiedzieć w przypadku aktora. Z muzyką jest trochę inaczej, jednym się podoba metal, innym hip-hop, a ja nie krytykuję ani jednego, ani drugiego, choć za żadnym specjalnie nie przepadam. Komponowanie muzyki jest poza tym trudniejsze od gry aktorskiej(podkreślam, że nie sugeruję tu, że granie w filmie jest banalnie proste), grać, albo przynajmniej próbować grać, może niemal każdy, komponować raczej nie, do tego trzeba jednak mieć talent, jakieś umiejętności. Poza tym Zimmer już trochę w życiu skomponował i udowodnił, że zna się na swojej robocie, więc nawet gdyby jakiś jego soundtrack się komuś nie podobał, nie znaczy to, że od razu można go uznać za złego kompozytora. Ale nie o Zimmerze tu mowa. W każdym razie podziwiam, że chce Ci się szperać w tych starych tematach, ulubionych itd.;-)
Pozdrawiam:-)
Na temat Juli mamy inne zdanie. Ericka uwielbiam, choć mało z nim filmów widziałem, to stwierdzam, że facet wie co robi. Choć prawda prawdą, że gra w byle czym.
Pytanko. Znasz może tytuł filmu w którym grał? to był film, w którym był jakimś tajnym agentem razem ze swoim partnerem dołączyli do mafii, żeby ich rozpracować?? A pamiętam scenę jak Erick zaczął tańczyć z nożem raniąc swojego partnera(specjalnie).
Nie zgadzam się. Trochę to brzmi jak wykręcanie się :PPP Kompozycji kompozytorów takich jak Williams czy Zimmera nie dzieli się na kategorie właśnie jak Hip Hop czy metal(Swoją drogą nie cierpię Hip Hopu a z metalu lubie Nightwisha ? choć to też nie taki 100% metal) Robi się muzykę pod akcje filmu. O ile Zimmer w DaVinci zrobił coś fenomenalnego to w 2 części Piratów, zrobił coś słabego. Nikt go nie nazywa złym kompozytorem po tej wpadce, ale naprawdę jest to słaba muzyka, chociażby zestawiając to z pierwszą częścią.
Ja po prostu jestem pamiętliwy w takich sprawach więc nie jest to wygrzebywanie :)
Pozdrawiam :*
Aaa, to o Julię chodziło;-) Cóż, w ym przypadku też zdania nie zmienię.
Niestety nie wiem, co to był za film.
To żadne wykręcanie się, ale tłumaczyć się nie zamierzam.
Ja z kolei uważam, że właśnie muzyka do pierwszej części taka wspaniała nie jest. Muzyka do dwójki to taka podrasowana muzyka z jedynki z bonusem(i nie chodzi mi tu oczywiście o ten techno szajs na końcu). Utwory "The Kraken" i "Davy Jones" jeszcze mi się nie znudziły. Ale jak to z muzyką bywa, kwestia gustu.
Pozdrawiam:-)
Twarda z Ciebie sztuka, jeżeli chodzi o opinie. Julii bronić nie będę, bo nie jest ona moją faworytką, ale swoje zdanie na jej temat mam.
Ale nikt nie mówi, że to zła cecha, trzymać na swoim. Tylko skoro tak podchodzisz do sprawy to nie widzę sensu, aby dyskusja się rozwijała dalej i tym bardziej, żebyś mogła dyskutować z kimś innym(?Ale bardziej liczyłam na dyskusję z kimś innym, bo w końcu z Tobą już to przerabiałam.?) skoro i tak niezależnie od tego co by napisała ta osoba, zdania byś nie zmieniła(?Myślę, że w moim przypadku powinieneś wiedzieć, że zdania nie zmienię;-)?).
Muzyka jak właśnie Hip Hop czy techno, metal ? to może być kwestia gustu. Zimmer jednak po premierze, 2 części piratów zawiódł nie jednego słuchacza. Swoją drogą aktorstwo to też kwestia gustu np. Dla jednych Jack Sparrow to super postać a są ludzie, którzy uważają, że to pajacowanie na ekranie(nie należę do nich). Także odpowiem ponownie po twojemu ?Kwestia gustu? i tyle nam pozostaje z dyskusji bo i tak zdania nie zmienisz.
Pozdrawiam :*
P.S Dla mnie jedynie Davy Jones jest znośny, reszta słaba :(
Aktorstwo to raczej nie kwestia gustu. Można nie lubić postaci, bo pajacuje na ekranie, ale to nie znaczy, że aktor zagrał źle. To znaczy tylko, że postać nam się nie podoba. A umiejętności aktorskie jednak można sensownie ocenić. Ja nie lubię filmów z Carreyem i postaci przez niego granych, ale zdaję sobie sprawę z tego, że Carrey to dobry aktor.
A w przypadku Deppa, to facet ma sporo ról na koncie i nawet jak koś nie lubi go w POTC, to i tak powinien szanować go za inne role. A jeśli ktoś uważa go za słabego aktora, to wolę nie wiedzieć, jakich aktorów taka osoba uważa za dobrych.
I na tym kończę dyskusję. O muzyce Zimmera już się nie wypowiadam, wolę jej po prostu słuchać;-)
Pozdrawiam:-)
Zaraz zaraz.
Napisałem wcześniej coś takiego ?"To, że tobie się nie podoba jego gra, nie znaczy, że jest zła"?
Ty mi odpowiedziałaś ?Nie wiem, czy tak można powiedzieć w przypadku aktora.?
A teraz piszesz ?Można nie lubić postaci, bo pajacuje na ekranie, ale to nie znaczy, że aktor zagrał źle. To znaczy tylko, że postać nam się nie podoba.?
Więc zamienię w swoim zdaniu ?gra? na ?postać?(co nie zmienia w dużym stopniu znaczenia) i masz sprawę wyjaśnioną. ?To, że nie podoba Ci się postać jaką gra Reeves nie znaczy, że zagrał ją źle. To znaczy tylko, że postać się Ci nie podoba?
I swoją drogą argumenty, które napisałaś na temat ?dla czego aktorstwo to nie kwestia gustu? są słabe, a to dla tego, że twierdzisz, iż muzyka to jednak jest kwestia gustu, a identyczne argumenty jakie przytoczyłaś aktorstwu można przytoczyć muzyce i ?stwierdzić?, że to tez nie kwestia gustu.
Pozdrawiam :*
Mylisz postać z aktorem. Co innego, jak nie podoba się nam gra aktora, a co innego, jak po prostu nie lubimy danej postaci. W przypadku Reevesa nie widzę powodów, by nie lubić granych przez niego postaci, np. postać Neo w sumie nie powinna mi przeszkadzać, przecież nie pajacuje na ekranie ani nic z tych rzeczy. Po prostu nie podoba mi się gra Reevesa, a nie sama postać. A jest różnica między jednym a drugim, widocznie Ty jej nie widzisz.
To czy lubisz dany zespół muzyczny, czy nie, to kwestia gustu, to czy lubisz danego aktora, czy nie, to też kwestia gustu. Ale to czy dany aktor umie grać, czy nie, to już z gustem nie ma nic wspólnego, aktor albo gra dobrze, albo nie.
Oczywiście w przypadku muzyki też tak bywa, w końcu są "twórcy muzyki", których logika każe uznawać za żałosnych i pozbawionych talentu, bo po prostu tacy są. Ale są też tacy, którzy tworzą cudowną muzykę i tylko od czasu do czasu zdarza im się nagrać coś słabszego, niekoniecznie od razu kiepskiego i żałosnego, ale po prostu słabszego.
Ale jeśli muzyka pasuje do filmu, jak to jest w przypadku POTC 2, to nie widzę powodu, by nazwyać tą muzykę kiepską. Utwór "The Kraken", który niektórzy uznali za zbyt mocny jak na taki film, pasuje do odpowiednich scen idealnie. A większość znawców muzyki filmowej uważa, że soundtrack do dwójki jest lepszy od tego do jedynki. Zimmer poprawił robotę Badelta i dodał coś od siebie, tworząc solidny soundtrack, nie genialny, ale dobry i pasujący do filmu. A to, czy się podoba, to już właśnie kwestia gustu.
Trochę to chaotycznie napisałam, ale mam nadzieję, że zrozumiesz, o co mi chodziło.
Pozdrawiam:-)
Twierdzisz, że postać można lubić albo nie i to jest kwestia gustu. Twierdzisz jednak, że gra aktorska to nie jest kwestia gustu. Powiem Ci co ja myślę. Nie mylę tutaj, żadnych pojęć tylko ja uważam, że nic mi po lubieniu postaci skoro aktor zagrał ją słabo. Nie mówie tutaj o postaciach na podstawie książki, komiksu itp. Ale skoro Jack Sparrow nie wywołał u kogoś sympatii(a tak powinien zagrać, żeby wywołał) a np. Jakiś morderca nie wywołał antypatii(a powinien wywołać poprzez grę) to można uznać iż dany aktor zagrał to słabo.
I ja tak podchodzę do sprawy.
Nie mówię, że jest muzyka z Piratów 2 jest żałosna, ale słaba i nie podoba mi się. Jednak skoro już wspominasz krytyków, to wiedz, że twierdzą oni, że Reeves wybiera doskonale role i nie gra w gniotach, a wręcz odwrotnie. Ty jednak twierdzisz inaczej.
Pozdrawiam :*
Nie każdy lubi takie postacie jak Jack Sparrow, Depp mógłby zagrać niewiadomo jak genialnie, ale i tak znajdą się ludzie, którzy po prostu takich postaci nie lubią(dziwacznych, wiecznie pijanych lub przynajmniej zachowujących się jak pijane, rzucających dziwnymi tekstami itd.), ale to, że ktoś takich postaci nie lubi, nie znaczy, że aktor zagrał źle. Natomiast jeśli aktor gra postać, ktorą normalnie powinno się lubić, a jednak się tej postaci nie lubi, to znaczy, że chyba taki aktor nie zagrał najlepiej.
Dziwne, bo ja czytałam mnóstwo komentarzy krytyków, którzy twierdzą, że gra aktorska Reevesa jest, jak to się mówi, "drewniana." To, że nie gra w samych gniotach, nie znaczy, że gra dobrze. Aktor może w świetnym filmie zagrać kiepsko. Może słaba gra Keanu nie rzucałaby się tak w oczy, gdyby nie to, że dość często gra w filmach z duuużo lepszymi od siebie aktorami. Reeves w obsadzie to chyba taka zachęta dla młodych widzów, bo większość młodzieży teraz już nie zwraca zbytnio uwagi na nazwiska jak Nicholson czy Pacino. Za to Reeves, eee, Neo, Constantine, to co innego.
Pozdrawiam:-)
Tak. Zawsze znajdą się tacy ludzie, którzy przyczepią się do czegoś, choćby niewiadomo co. Ale nie tylko do Sparrowa. Znaleźli by się też tacy, którzy nie nawidzą kreacji Brando w Ojcu Chrzestym i nie koniecznie prowokatorzy. Albo Hanksa za role w Zielonej mili.
Więc, jeżeli komuś się to nie podoba, to znaczy, że może twierdzić iż odegrał ją źle.
Przykład Sparrowa podałem bo raz, że pierwszy na myśl mi przyszedł a dwa, że to nie jest żadna postać książkowa czy komiksowa, którą możnabyło wcześniej polubić.
"Dziwne, bo ja czytałam mnóstwo komentarzy krytyków, którzy twierdzą, że gra aktorska Reevesa jest, jak to się mówi, "drewniana.""
Co dziwne?? A gdzie ja wspomniałem coś na temat, co sądzą krytycy o grze Reevesa?? Nigdzie. Nic nie wspomniałem o tym, tylko o filmach, bo twierdzisz, że "może i ma tam pare dobrych filmów"(z zaznaczeniem na "pare"). A ja Ci dałem argument, który mówi, że się mylisz(podobny stosowałaś z muzyką). I ja się doczytałem, tyle że jest to aktor wartościowy choć nie wybitny.
Dla mnie Reeves w gniotach nie gra ale też jest aktorem wybitnym a uzasadnić czemu to umiem i uzasadniłem na blogu. Ale przecież i tak zdania nie zmienisz :)
Pozdrawiam :*
"Więc, jeżeli komuś się to nie podoba, to znaczy, że może twierdzić iż odegrał ją źle."
Ty chyba zwyczajnie nie rozumiesz, o co mi chodzi. Twierdzić to sobie każdy może, co chce. A mi chodzi tu o fakty, nie nasze subiektywne stwierdzenia.
Przepraszam bardzo za tę nadinterpretację Twoich słów, ale takie nieporozumienia się zdarzają, myślę, że Tobie też. Po prostu wiem, że uważasz Reevesa za dobrego aktora i uznałam, że tutaj chodziło Ci również o jego grę.
Ja uważam, że Reeves miał właśnie parę dobrych filmów, między innymi "Adwokata diabła"(choć bez Pacino pewnie nie byłby taki fajny) czy "Niebezpieczne związki"(świetni Malkovich i Close, ale Reeves przeciętny, zresztą nie była to wielka rola). Filmy takie jak "Speed" czy "Na fali" mogą się niektórym podobać, ale jakieś wybitne nie są. Nie traktuj tego jako zarzut, bo sama nie mam w ulubionych jedynie wybitnych dzieł, po prostu zaznaczam, że nie uważam, żeby te filmy były specjalnie dobre. "Speed" może i mi się nawet podobał ileś lat temu, ale z niego wyrosłam(tak, tak, za to z "Kubusia Puchatka" nie, jakbyś chciał mi coś zarzucić;-).
Ja się doczytałam, że Reeves należy do grona aktorów, którzy są bardzo sławni, choć nie powinni. Ale w sumie nie sława jest miarą talentu, więc nie ma się czym przejmować.
Dzisiaj znalazłam w necie jakiś dłuższy tekst gościa, który bronił Keanu i większość jego argumentów dotyczyła tego, jaki to z Keanu równy gość i tak dalej. A ja temu, że Reeves jest w porządku, absolutnie nie próbuję przeczyć, nic do niego nie mam jako człowieka, ale aktorem jest słabym. I zdania nie zmienię, to prawda, nie w tym przypadku.
Pozdrawiam:-)
Ariano. Widzę, że napięcie rośnie. Zbastujmy trochę, bo nie chcę się pogryźć z tobą o różnice zdań.
To co zacytowałaś to jest moje podejście do sprawy. Ja uważam tak po prostu i wg tego się kieruje. Rozumiem co chcesz mi powiedzieć, ale ja po prostu inaczej postępuje.
Nie ma za co przepraszać, nie gniewam się. Wiedz, że twoje zdanie szanuje ale go nie popieram.
Jeżeli nie przez talent, to przez dobór dobrych ról i filmów jest taki sławny, bo przez coś musi. Równy gość czy nie, to nie ma znaczenia gdy mowa o aktorstwie. Choć nie mogę nic złego o jego charakterze czy zachowaniu powiedzieć a wiem bardzo dużo na ten temat. Aktorem jest słabym, ale to tylko twoje zdanie z którym możemy się zgodzić, albo i nie. Ja robie to drugie. Jeżeli chodzi o krytyków i ich opinie na temat Keanu, to jeżeli są one negatywne, a takie też są, to nie biorą oni pod uwagę tych problemach życiowych, które wpłynęło na jego grę. Jak to ich mogę nazwać ?surowi nauczyciele? Gdybym ja był krytykiem to na pewno bym brał pod uwagę to przy pisaniu opinii na temat jego gry, zamiast ostro krytykować, to bym napisał czemu i co mogło wpłynąć na to, że tak akurat zagrał. Są jednak tacy co tego nie robią i jadą po całości, nie biorąc pod uwagi i nie starając się nawet zrozumieć co czuł facet, który załamał się maksymalnie i płakał z bólu trzymając martwą córeczkę(o której zawsze marzył i gdy dowiedział się, że będzie mieć dziecko mówił reporterom i wszystkim, że jest w tym momencie ?NAJSZCZĘŚLIWSZYM CZŁOWIEKIEM NA ŚWIECIE?) w ramionach a jakiś czas potem nosząc trumnę ze swoją dziewczyną w środku?
W ogóle, opinie różnych krytyków na temat tych samych filmów, czy aktorów często bardzo się różnią od siebie. A odnośine Keanu, to większość(których czytałem) mówią, że to aktor wartościowy.
Ja sam jestem bardzo wrażliwą osobą i pomimo młodego wieku trochę życiowych tragedii doznałem(nie będę zdradzał ? nie pytaj nawet), nie takich jak Reeves ale zawsze?
Dla tego w jakimś stopniu potrafię zrozumieć co czół i wiem, jak ciężko jest po takich sytuacjach dojść do siebie. Ostatnio w wywiadzie nawet wyznał, że nadal mu w głowie chodzą te wszystkie tragedie. Bez ustanie się zastanawia co by było, gdyby wszystko się potoczyło inaczej.
Nie chce wywołać u Ciebie, żalu ale może zrozumiesz moje postępowanie.
Pozdrawiam :*
Wierzę, że Reeves sporo w życiu przeszedł, ale nie będę przy każdym filmie sprawdzać daty jego powstania i mówić sobie "w tym nie może zagrać dobrze, bo właśnie ktoś mu umarł" albo "ok, tu jeszcze nie spotkała go żadna tragedia, więc mam prawo ocenić jego grę." Tragedie życiowe spotykają wielu ludzi, na pewno też wielu aktorów, reżyserów(przykładów wymieniać nie będę), ale jednak pracują dalej i trzymają poziom.
Wiesz, ja też jestem wrażliwa i nie bawi mnie cudze cierpienie, ale nie mogę oceniać pozytywnie gry aktora, skoro gra słabo.
Też swoje tragedie przeżyłam(dla mnie nawet śmierć psa czy kota to tragedia), ale trzeba żyć dalej, bo na to, co się stało, nic się nie poradzi.
Rozumiem, dlaczego bronisz Keanu, jako fan zresztą powinieneś i podziwiam Twoją stanowczość. Ale problemy prywatne Reevesa nie zmienią mojej opinii na temat jego aktorstwa.
Pozdrawiam:-)
Już chyba gdzieś wspomniałem, że to kwestia psychiki, czy ktoś się załamie czy ktoś pogodzi się z tym. Nie wątpie, że są tacy co się pozbierali szybko i trzymali poziom, ale nie wydaje mi się,żeby przeżyli takie tragedie jak Keanu. Pozatym są też tacy co nie grali po jakiejś tragedi, a siedzieli w domu i się roztyli. Przykładem jest chociażby Travolta.
Pozdrawiam :*
No tak, może uznawali, że lepiej siedzieć w domu niż męczyć widzów słabą grą. Wielu aktorów ma też inne zainteresowania oprócz aktorstwa, jak np. lotnictwo(tu właśnie przykładem mogą być Travolta i Ford) i to im pomaga. Ale aktor, jeśli wie, że jego problemy wpłyną negatywnie na jego grę, po prostu nie powinien grać. Bo widzowie płacą za bilety do kin i za płyty DVD, więc mają prawo oczekiwać, że aktor, który dostaje kupę forsy za rolę, dobrze zagra.
Pozdrawiam:-)
Reeves ma a może raczej miał własny zespół muzyczny Dogstar(odszedł w tym roku). Przeciętnego widza na pewno jego gra nie męczy. Jeżeli ktoś się dogłębnie interesuje kinem to może wtedy jego gra go drażnić, ale dla przecięntych widzów, jakim jest chociażby moja matka czy ojciec i wielllleeee moich znajomych, nie robi to im żadnej różnicy. Nie zwracają oni uwagi na grę i się na tym nie znają. Podobnie jak masa innych ludzi, którzy mają inne zainteresowania niż kino. A jeżeli ktoś podchodzi do sprawy tak jak ja to też na pewno jego gra nie będzie denerwować.
Pozdrawiam :*
No tak, przeciętnego widza nie męczy też gra takich aktorów jak Orlando Bloom, Ben Affleck czy Vin Diesel, ale to nie znaczy, że ci aktorzy dobrze grają. To znaczy, że wymagania widzów są niewielkie, bo niewiele dobrych filmów(z dobrą grą aktorów) w życiu widzieli.
Można równie dobrze napisać, że oglądany przez pewnie większość Polaków serial "M jak Miłość" jest dobry, bo przecież tylu ludziom się podoba.
Pozdrawiam:-)
No nie znaczy, że grają dobrze. Chociaż Vin Diesel nie pcha się w ambitne produkcje, w których wie, że by sobie nie dał rady, a w tym co gra, to gra dobrze. Tak jak powinien. Affleck podejmuje się ambitnych filmów, ale mu to nie wychodzi. Z Blooma może coś będzie.
Pozdrawiam :*
Eee, no skoro twierdzisz, że gra dobrze;-) Dobry aktor musi sprawdzać się w różnych gatunkach, nie tylko w filmach akcji i czasem w słabej komedii. Ale w filmach akcji też Diesel niczym nie zachwyca, to ja już wolę Arniego w "Terminatorze", zagrał maszynę i taka rola pasowała do niego idealnie.
Z Blooma rzeczywiście może coś będzie, jeszcze go nie skreśliłam;-) Choć wydaje mi się, że ponad przeciętność się nie wzniesie.
Dobra, teraz wracam do "LOST":-)
Pozdrawiam:-)
Zgadzam się. Nigdy nie powiedziałem, że Diesel to dobry aktor. Jeżeli nawet gdzieś na jego forum tak się zdazyło to pomyłka. Wg mnie jest to średniak, który dzięki swoim mięśnią dostaje role w filmach akcji do których pasuje i nie przeszkadza mi jego gra(więc tak to stwierdzam, że jset dobra, żadna wybitna, bardzo dobra, genialna, co nie czyni go od razu dobrym aktorem). Ja go lubie, bo gra w filmach, które przyciągają moją uwage. Jako Riddick nie był przecież zły :)
Choć wątpie, żeby zagrał jak Arni w Terminatorze.
Pozdrawiam :*
Mi w sumie nie przeszkadzał w "Szeregowcu Ryanie", ale nie miał zbyt dużej roli.
Arnie w "Terminatorze" był świetny, nawet w trzeciej części, która jako całość była niestety bardzo słaba. Ale też aktorem wybitnym nie jest, choć ja go w niektórych rolach lubię(w tym w kilku komediach). Rzeczywiście niektórzy aktorzy są dobrzy tylko w określonych gatunkach. A tacy właśnie aktorzy też są potrzebni, bo tych wybitnych do ról w stylu Riddicka byłoby szkoda.
Ale teraz to już za bardzo zboczyliśmy z tematu i nawet nie wspominamy o Keanu, więc chyba czas zakończyć tę dyskusję:-)
Pozdrawiam:-)