Lana Del Rey

Elizabeth Woolridge Grant

9,4
149 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Lana Del Rey

Przesłuchałam nową płytę Lany i oj...mam mieszane odczucia. Z jednej strony ogólnie piosenki mi się podobają (zwłaszcza muzycznie i wokalnie, z tekstem jest różnie), ale...przykro jest mi to pisać, bo bardzo lubię twórczość Lany, ale takie za bardzo mi się te piosenki wydają na jedno kopyto.
Black Beauty, Brooklyn Baby, West Coast, Money Power Glory, Old Money, The Other Woman,Guns And Roses, no i moim zdaniem najlepsze - Shades of Cool (swoją drogą uważam że to powinien być "główny" kawałek i taki powinien być tytuł płyty). To są piosenki, które mi się od razu spodobały. Reszta na czele z tytułowym Ultraviolence - nijaka i taka...no nudna po prostu.

Utwory z poprzednich płyt też był w konkretnym "stylu", ale mimo tego każda piosenka, miała swój charakter, była inna. Zapewne jak przesłucham kilka razy te kawałki, to zacznę dostrzegać między nimi różnice (możliwe że mi się nawet spodobają, bo z niektórymi tak miałam), no ale takie pierwsze wrażenie, to że te piosenki są właśnie do siebie zbyt podobne. Dodatkowo wkurza mnie trochę powtarzanie po kilka razy słów w refrenie w każdej piosence.

W Born to Die i Paradise nie ma ani jednej piosenki, która by mi się nie podobała. Tutaj - 8/15. Tak że ciut słabiej niestety. Choć jak pisałam, mam nadzieję że po kolejnych odsłuchaniach i tamte pozostałe 7 mi się spodoba.

Tortuga033

Nie zgadzam się po części z Tobą, bo tytułowy kawałek Utraviolence jest świetny według mnie. Ta które wymieniłaś też mi się podobają. Ogólnie muszę przyznać że napisałaś świetną recenzję. :) Ta płyta jest zdecydowania słabsza od jej pierwszej ''Born to Die'' W sumie te piosenki są jakby na jedno kopyto i mają podobne brzmienia. Z tych jeszcze wart uwagi to podoba mi się kontrowersyjny Fu.cked May Way Up To The Top.

Ultraviolence to i tak jeden z najlepszych tegorocznych albumów z kobiecym popem. Przeciwieństwo tego, co zalewa rynek od paru lat
Lana ma wciąż ten sam stonowany głos, filmowe aranżacje, skromna produkcja, brzmienie retro. by płyta brzmiała jak soundtrack z filmu, bez studyjnych fajerwerków. Teksty to znów filmowe historie o dziewczynie, która ma wielkie serce, lecz lekko zepsutą duszę.

Jakby nie patrzeć, jest to jedna z najbardziej unikalnych piosenkarek na świecie z niepowtarzalnym głosem :)
Wyróżnia się przede wszystkim stylem retro podanym jakby w nowoczesnej oprawie. Po prostu cudo.

SweetArtist

Zgadzam się w zupełności. Lana jest taką czarującą świeżością z pięknym zmysłowym głosem. Myślę, że jej unikatowość i specyficzny styl sprawi, że nie zostanie zapomniana jak niektóre chwilowe gwiazdki, z nagranym jednym dobrym kawałkiem.

Meyou

Cieszę się że popierasz moje zdanie :) Burning Desire w jej wykonaniu jest po prostu niesamowite :D

SweetArtist

Tak, to prawda. Właśnie w tej piosence ukazuje tę zmysłowość i wręcz erotyczność swojego głosu. Zresztą jak i w innych jej utworach, do tego dopełnieniem do nich są klipy niejednokrotnie przedstawiające dość wymowne sceny, chociażby tutyłowy Ultraviolence, czy Blue Jeans.

SweetArtist

@Tortuga033 ma rację. Tekstem nie powalają, ale są przyjemne dla ucha. ;) Uważam tak, to dobry album, który nie powala tekstami piosenek (zważając, że tam są przekleństwa). 8/10. :D

użytkownik usunięty
Tortuga033

Oczywiście że Ultraviolence najlepszy, obawiam się jednak że Lana nie nagra już nic tak dobrego. Jej najnowszy album Honeymoon niestety nie umywa się do Ultraviolence, za dużo tu mdłych ballad bez wyrazu i brakuje mroku i mięsa. W pewnym sensie krok wstecz i powrót do komfortowych klimatów BTD tylko że bez przebojowości. Lekkie rozczarowanie.

Szczerze powiedziawszy to też jestem zawiedziona tym nowym albumem...co prawda Ultraviolence też mi nie podszedł od razu, ale szybko się to zmieniło, ale Honeymoon...nie wiem, może jak przesłucham parę razy to zmienię zdanie, ale póki, co to tylko jedna piosenka mi się podoba z całej płyty. Reszta tak jak piszesz, to takie mdłe i totalnie nijakie ballady.

Tortuga033

Więc i ja się dopiszę do kręgu lekko rozczarowanych nowym albumem Lany. "Born To Die" - uwielbiam w całości, nic lepszego raczej już nie nagra. "Ultraviolence" - to już trudniejsza w odbiorze płyta, trochę mi zajęło jej przyswojenie, ale z perspektywy czasu uznaję ją za bardzo udany krok Lany. Natomiast "Honeymoon" - zbyt dużo mdłych kawałków, denerwujące piski Lany zamiast śpiewu, brak jakiejkolwiek przebojowości, brak pazura. Chyba zbyt szybko nagrała ten album.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones