Lech Janerka urodził się 2.05.1953r. we Wrocławiu. Początkowo pracował w biurze geodezyjnym jako fotograf. Karierę muzyczną rozpoczął w roku 1978 na festiwalu piosenki studenckiej. Później związał się z zespołem Klaus Mitffoch, w którym pisał muzykę, teksty (niektóre z żoną), śpiewał i grał na basie. Zespół tworzyli również: Wieław Mrozik, Krzysztof Pociecha (obaj gitary) oraz Marek Puchała (perkusja).
W 1983r. na konkursie "Kto najlepszy w tym rocku" Klaus Mitffoch zdobył ex aequo drugie miejsce z kapelą "Azyl P." (pierwszego nie przyznano). Zespół zaproszono do nagrania w Tonpressie singla, na który wybrano utwory Ogniowe strzelby i Śmielej. Kilka udanych koncertów (m.in. z "Lady Pank" i nowofalową formacją brytyjską "Spear of Destiny") oraz sukces wydanego singla zaowocowały dalszą współpracą z firmą fonograficzną. Jej wynikiem był drugi mały krążek z piosenkami Jezu jak się cieszę (później nakręcono do niej również teledysk) i O głowie. Latem 1984r. ukazała się płyta długogrająca zatytułowana po prostu Klaus Mitffoch. Album, na którym gościnnie wystąpił Wojciech Konikiewicz (klawisze) okazał się najważniejszą płytą dekady, przez niektórych do dziś uznawaną nawet za numer jeden pośród albumów polskiego rocka.
W tym samym roku Janerka opuścił zespół i rozpoczął działalność pod własnym szyldem. W latach 1985 i 1986 oraz później - w 1988 i 1991 z powodzeniem występował na festiwalu w Jarocinie. Pierwszy studyjny album sygnowany własnym nazwiskiem wydał w 1986r. Była to Historia podwodna nagrana przy udziale Krzyśka Pociechy (gitara), który również odszedł z Klausa, Janusza Rołta (perkusja) oraz żony Bożeny, grającej na wiolonczeli. Charakterystyczne brzmienie tego instrumentu poszerzyło warsztat muzyczny i uczyniło utwory Janerki stosunkowo łatwo rozpoznawalne. W piosenkach Lola (chce zmieniać świat) oraz Niewole właśnie wiolonczela, wspomagana basem, prowadzi - zresztą bardzo udanie - linię melodyczną. Z płyty, która ma niewątpliwie wymowę polityczną (umiejętnie retuszowaną przed cenzurą) dwa utwory - Jest jak w niebie i Ta zabawa nie jest dla dziewczynek - trafiły na odrębny singiel. W pierwszym z nich gościnnie głosu użyczyła Gosia Ostrowska, wtedy jeszcze wokalistka Lombardu. Historia podwodna została dostrzeżona i wyróżniona m.in. przez dziennikarzy jednego z pism muzycznych, którzy przyznali jej pierwsze miejsce w kategorii polski album lat 80.
Rok później (1987) w tym samym składzie muzycy weszli do studia (Teatr STU), by nagrać następny materiał. Niestety w trakcie sesji zmarł Janusz Rołt, a do większej części utworów sekcję perkusyjną dograno automatem. Po zakończeniu nagrań zespół opuścił również Krzysiek Pociecha. Bądź co bądź przebojowy materiał, zatytułowany prozaicznie Piosenki został niestety zatrzymany przez cenzurę. Janerka musiał dokonać zmian m.in. w utworze wybranym do promowania krążka. Nieocenzurowany Paragwaj (bo o nim mowa) wraz z kawałkiem Bez kolacji trafiły jednak na stałe do repertuaru koncertowego. Jeszcze nim płyta ujrzała światło dzienne, Janerka wyjechał na czasowy pobyt do USA. Wrócił na fali odwilży'89. Jego materiał, który właśnie się ukazał, przeszedł praktycznie bez żadnego echa.
Zainteresowanie zespołem "The The" oraz solowymi dokonaniami Petera Gabriela niebawem pchnęły Janerkę w modny wówczas nurt elektroniczny. Wynikiem tych fascynacji była kolejna płyta artysty Ur (1991), nawiązująca tytułem do dawnego miasta sumeryjskiego. Janerka pisał w przedmowie do utworu tytułowego: Ur to miasto, które istniało (w co trudno uwierzyć) przed jakąkolwiek wojną i tam właśnie postanowiono jacy będziemy. Wymyślono co trzeba i to tak sprytnie, że do dzisiaj - oprócz małych modyfikacji - nic nowego nie daje się wymyślić. A minęło już 6000 lat. Ur - miasto Wszechobecne. Ur fascynuje i rozrasta się, a my robimy się coraz mniejsi i coraz mniej potrzebni. Ludzie, którzy założyli Ur przyszli z Tybetu, a wraz z nimi przyszły niedostępność i chłód oraz wiara w to, że kiedyś - może w następnym pokoleniu - pamięć o skałach i o stygnącym niebie zaginie. Szukając zapomnienia, oszołomieni słońcem i możliwościami, bezwiednie rozpoczęli budowę miasta - namiastki tego od czego uciekli. Ur to była jedyna rzecz jaką potrafili zrobić. Duch nieistniejącego już miasta przewija się przez teksty wszystkich utworów zamieszczonych na krążku. Materiał zgrywano od kwietnia do lipca 1990r. Lechowi i jego żonie od strony muzycznej pomógł Bartosz Straburzyński (gitara) i Marek Majewski (klawisze). Kwartet ten wystąpił po szyldem Dinghy i w późniejszym czasie został jeszcze zasilony przez perkusistę Dariusza Bilyka. Oprócz utworu tytułowego, najbardziej nie-rockowy album w dorobku Janerki promowały również piosenki La i A kiedy będzie oraz... nakręcony specjalnie na tę okazję program telewizyjny. Płytę dostrzegły kręgi dziennikarzy muzycznych, przez fanów uważana jest przeważnie za najsłabszą w dorobku muzyka.
Po fascynacji muzyką elektroniczną i zmianach personalnych w zespole (Dariusza Bilyka na perkusji zastąpił Artur Dominik, do kapeli dołączył również gitarzysta Wojciech Seweryn), Janerka postanowił dać więcej swobody muzykom, uciekającym coraz cześciej w klimaty jazzowe. W połowie 1994r. zespół zarejestrował w studio Polskiego Radia Łódź materiał, który ukazał się pod tytułem Bruhaha. Okazało się, że płyta po zgraniu brzmiała nie dość ostro. Janerka nie był również zadowolny ze współpracy z wytwórnią, która praktycznie nie przejawiała zainteresowania promocją krążka, a na koncert zapomniała... dostarczyć sprzętu nagłaśniającego. Mimo tych perturbacji materiał zdołał się obronić, zwłaszcza w konfrontacji ze zdecydowanie słabszym wcześniejszym Urem. Z ważniejszych utworów należy wymienić Kalafiora, ponoć trafnie opisującego polską rzeczywistość połowy lat 90., Rybę lufę, do której powstał również teledysk oraz darzone szczególną sympatią przez artystę Lubią nas. Koncertowy repertuar zespołu wzbogaciły piosenki Zuza oraz Jualari (ta ostatnia zresztą wykonywana była pierwotnie z innym - coca-colowym refrenem).
Rok po ukazaniu się krążka - w 1995r. - rozpoczęły się prace nad nowym albumem. Janerka tym razem powierzył opiekę nad dźwiękiem sprawdzonym realizatorom - Adamowi Toczko i Tomaszowi Baranowskiemu. Współpraca jednak nie trwała zbyt długo. Zastrzeżenia co do brzmienia zgłosił artysta, później sama wytwórnia. W efekcie muzycy zrezygnowali z nagrywania w studio Deorecording w Wiśle i przenieśli się do wrocławskiego Fonoplasytkonu, gdzie poprawiono i dokończono materiał. Na płycie, która ujrzała światło dzienne w 1996r. pod nazwą Dobranoc z poprzedniej ekipy pozostał (oprócz Lecha i Bożeny) jedynie gitarzysta. Odstawiono fortepian, a wakat na perkusji zajął Ryszard Guz. Na koncertach grywane były najczęściej dwa utwory: Opar i Uraja, oba proste i surowe brzmieniowo, ale ustępujące nieco melodyjnym Do boju czy Ciebie ciebie. Płytę zamknęło zaś nieco melancholijne tytułowe Dobranoc, utwór ciekawy w dwójnasób. Po pierwsze - złożony z dwóch piosenek (do tej zasadniczej doklejono wcześniejsze Pada deszcz), a po drugie - zapewne stanowiący próbę rozliczenia się artysty ze swoim muzycznym dorobkiem. Janerka deklarował, że będzie to jego ostatni oficjalny album. Jak pokazał czas, zapewnienia te na szczęście nie okazały się prawdziwe.
Kolejne trzy lata Janerka - jak twierdzi - odpoczywał. Czas poświęcił na pisanie wierszy, zagrał również kilka koncertów (m.in. w Legnicy i rodzinnym Wrocławiu). Jego obecność na rynku muzycznym zapewniły kompaktowe reedycje poprzednich płyt oraz dwie składanki - Gold [1998] oraz The Best Of [1999] wydane przez 'Koch International Poland'. Jeszcze wiosną 1999r. ponownie usiadł do komponowania. Przy wsparciu Bożeny oraz gitarzysty Wojciecha Seweryna i perkusisty Ryszarda Guza zgrano wówczas kilka nowych utworów, które jednak trafiły do odstawki. Na przełomie 1999 i 2000r. Janerka wziął udział w zdjęciach do filmu fabularnego "Głośniej od bomb" Przemysława Wojcieszka, gdzie wcielił się w rolę księdza Wojciecha. Było to jego trzecie spotkanie z filmem (w 1989 i 1993r. napisał muzykę do obrazów 'Chce mi się wyć' Skalskiego i 'Obcy musi fruwać' Saniewskiego), ale debiut jeśli chodzi o rolę aktorską.
Z początkiem roku 2001 wrócił do pomysłów sprzed dwóch lat i rozpoczął, wraz z Bartoszem Dziedzicem pracę nad nowymi wersjami potraktowanych uprzednio 'po macoszemu' piosenek. W ten sposób do wytwórni trafiło osiem nowych kompozycji. Płyta zatytułowana Fiu Fiu ukazała się na wiosnę 2002r. i zawierała również nieco starszy (niepublikowany wcześniej) utwór instrumentalny Pieśń mijających się wielorybów z dograną sekcją wokalną oraz - znane ze składanki Co lepsze kawałki [1993] - W naturze mamy ciągły ruch w nowej aranżacji. Materiał został bardzo ciepło przyjęty przez krytyków. W utworze Wieje doszukiwano się umiejętnych odwołań do klausowskich korzeni artysty, w kilku innych (np. Wirnik) doceniano warsztat muzyczny, także za dotrzymywanie kroku ostatnim trendom. Krążek okazał się również dobrze wypromowany przez 'Zic Zac'. Za sprawą Rafała Paradowskiego powstały teledyski do wszystkich piosenek z albumu, stanowiące spójną całość i będące dość pionierskim rozwiązaniem w krajowej produkcji.
Obecnie Janerka zgłębia swoje ostatnie dwie pasje: książki Kołakowskiego i komputerowe symulatory lotów :)