moim zdaniem był przystojniejszy bez brodyi w młodości np. w Tytanicu ale to tylko moje
zdanie ;)
A ja myślę, że "Titanic" zniszczył mu trochę wizerunek. Po tym filmie wielu ludzi (ja niestety też) widziało go odtąd wyłacznie jako słodkiego przystojniaczka o szczeniakowatej buzi nadającego sie wyłącznie do romansideł (czym sobie jeszcze dołożył rolą w "Romeo i Julia).
Ale gdy zobaczyłam go w Incepcji, Idach Marcowych i Co gryzie Gilberta Grype'a, diametralnie zmieniłam zdanie na jego temat."Django" też sie dobrze zapowiada :)
Powiadam :p dobra, akurat "zobaczyłam", było tutaj użyte w złym kontekście (zbyt uogólniłam), ale Leo mi osobiście udowodnił, że sprawdza się również w innych rangach filmowych, a nie tylko jako aktor (a już szczególnie aktor o wizerunku szczeniakowatego lalusia), więc i tak wychodzi na plus :)
Fajnie gdyby kiedyś wziął się za reżyserkę. Gra w dobrych filmach, to i z doborem dobrego scenariusza nie miałby problemu. Jeśli dodać do tego fakt, że pracował ze Scorsese, Allenem, Eastwoodem, Scottem, Nolanem, Spielbergiem, Cameronem, Tarantino i możliwe że jakieś tam tajniki i techniki od nich wydobył, to naprawdę mógłby sobie poradzić. Zresztą sam Clint kiedyś powiedział ""Leonardo byłby znakomitym reżyserem", może to wazelina, no ale Eastwooda bym o to nie posądzał :)
A z filmów to polecam Przetrwać w Nowym Yorku, Aviatora, Krwawy diament, Złap mnie jeśli potrafisz. Po obejrzeniu tych filmów, może nawet zapomnisz, że on w ogóle grał w Titanicu :]