Prawdę mówiąc Gosling to jest dobry aktor, bez wątpienia. Sława, jaka na niego spadła w 2011 r. i łatka symbolu seksu mu zaszkodziła wizerunkowo, ale przeglądająca jego filmy z tamtej dekady można trafić na naprawde sporo świetnego kina niezaleznego z porzadnymi kreacjami. No i Drive. To była świetna rola. Wyciszona, niemal niema ale oddziałująca na widza (a nie jakby to chcieli widziec niektórzy - drewniana). I siegając do początku jego akriery - Gosling wystartował z świetną rolą w fanatyku, co automatycznie zwróciło na niego uwage 15 lat temu. Film kontrowersyjny, wzbudzający emocje, zagrany świetnie przez młodego Ryana.
Ja wiem, że mamy czas nasmiewania się z aktorów z niezła klatą, do których wzdychaja panny, ale zanim się kogoś oceni wypadałoby spojrzec dokładnie na ich dorobek. Bo przez głupie, płtykie komentarze sami mozemy się ośmieszyć własną ignorancją i niewiedza.
filmy mlodosci Goslinga bardzo spoko, rola w Drive rowniez, ale gdyby zostala taka jedna rola, a nie zostala ona tak cholernie wyeksploatowana w nastepujacych po sobie: The Place Beyond the Pines i Only God Forgives... to jest wlasnie powod, dla jakiego powinien ten aktor czuc wstyd.
nie mowie, ze jest zlym aktorem, ale twierdzenie, ze nalezy do czolowki lub - o zgrozo - jest najlepszym aktorem naszych czasow zakrawa o CZYSTY subiektywizm delikatnie rzecz ujmujac...
No cóż, poszedł trochę w jeden schemat po Drive, ale widac, że sam poczuł przesyt, bo póki co zrobił sobie przerwę od grania. Że należy do czołówki dla mnie tez jest przesadą.
Nie pozwól, żeby twoje kompleksy wzięły górę nad obiektywną opinią, bo nikt nigdy nie weźmie cię na poważnie. :)
masz racje, mam kompleksy, bo tez bym chcial zarabiac myliony dolarcow za stanie, gapienie sie i wypowiedzenie moze 5 zdan w ciagu calego filmu... oh wait - filmów!
Daniel Day-Lewis, Gary Oldman, Ralph Fiennes, długa przepaść, a dopiero potem miejsce dla Phoenixa, McConaugheya, Nortona, Deppa, DiCaprio itp.
Oj zapomniałem, tak, Daniel Day-Lewis, zdecydowanie, Oldman niekoniecznie, dobre gra ale nie jakoś wybitnie, Fiennes na pewno nie tak liga. To oczywiście moja subiektywna opinia.
A nikt nie wymienia Clooneya...
A dla mnie właśnie on jest aktorem jednego wyrazu... nie widziałam jeszcze żadnej jego spektakularnej metamorfozy (akcentuję: nie widziałam :)).
Clooney to prawdopodobnie najbardziej przereklamowany aktor naszych czasów. Nie miał żadnej roli, która by mnie zachwyciła, czy Oceans's, czy komedyjki romantyczne Clooney zawsze gra tak samo.
Czy ja wiem, czy przereklamowany... może zbyt uwielbiany przez rzesze niezbyt wymagającej widowni. A to samo w sobie podsyca chęć krytyki (przynajmniej w wielu z Nas).
Spadkobiercy i Solaris daja nam całkiem niezłego Clooneya. Wiadomo, ze lepiej wypada w komediowych rolach, ale dramatycznie jest również w porzadku.
DiCaprio gra tylko w dobrych filmach ktoś go musiał dobrze pchnąć bo sam takie coś trudno osiągnąć nie zmienia to faktu, że gra świetnie i należało mu się.
Oldman, Depp, McConaughey, Downey, De Niro, Harrelson, Fessbenger, L.Jackson, Kingsley, Wahlberg - i żeby nie było, wymieniłam wszyscych ulubionych (wliczając DiCaprio)
Dla mnie troszkę za dużo ostatnio Deppa, za to McConaughey pozytywnie zaskoczył mnie w "Ręce Boga". Miałam go za gorszego aktora, jednak każdy ma prawo się mylić :)
Depp - mimo że go lubię, ostatnio się "zapsuł" brakuje mi go w rolach takich jak w: Z piekła rodem, Marzyciel, Sekretne okno - dramtów, thrillerów, za często są to role komediowych wariatów, może to wina Burtona z których od czasów za często współpracuje, mimo że niektóre kreacje mi się podobały.
Bale nie ma żadnej kultowej roli oprócz Batmana a i tak mało kto wie, że w ogóle tam zagrał. Ma wiele fajnych ról, Fighter itp, ale jeszcze musi się wykazać...
Dla mnie rola w "American Psycho" jest rolą kultową, ale rok 2000 może być zamierzchłą przeszłością dla nieco młodszej publiczności;)
A no tak zapomniałem, słynna scena z siekierą. Nie martw się, kwalifikuję się do grona 25-30, więc teksty tego typu możesz zostawić dla reszty tego portalu. :P
Nasuwają mi się jeszcze dwa nazwiska aktorów: Javier Bardem oraz Vincent Cassel, ale pewnie bardziej znane są twarze ich żon;)
Rzeczywiście, nie zauważyłem, ze było o naszych czasach. Lubię styl McAvoy'a, może to jakiś prywanty sentyment.
Jeżeli chodzi o tych dwóch z tematu to Norton ma coś takiego, że potrafi mocno zmieniać się w zależności od roli, większość przecięnych artorów zawsze jest taka sama.