Uwielbiam MM, uważam, że filmy z jej udziałem są fantastyczne, ale co jak co nie była ona mega utalentowaną aktorką.
Co do wyglądu, nie była brzydka, nie była też, moim zdaniem, zachwycająca. Miała przeciętną urodę i z tego co słyszałam/czytałam trochę poprawianą przez chirurga plastycznego. Oczywiście, była symbolem seksu, ale jak dla mnie np. Audrey Hepburn czy Vivien Leigh są od niej o wiele lepsze.
A no, pewnie zaraz na mnie naskoczą jej fani, wyraziłam moje skromne zdanie, więc jak Wam to nie pasuje to po prostu przeczytajcie i nie piszcie mi komentarzy typu: "pewnie jakiś paszczur tak o niej pisze", bo nie jestem paszurem :D
Ciężko porównać ze sobą Marilyn i Audrey, a co dopiero Marilyn i Vivien (choć one mają coś wspólnego - były uzależnione od psychoanalizy).
Zostawmy Marilyn tytuł symbolu seksu, a Audrey uosobienia elegancji. Tak chyba będzie najsprawiedliwiej. Obie miały w sobie to coś, dzięki czemu pamięć o nich nie zaginie.
Ja uważam, że Monroe miała talent aktorski, to wina wytwórni, że ciągle obsadzano ją w podobnych rolach (nie licząc "Proszę nie pukać", "Przystanku autobusowego" i "Skłóconych z życiem") pewnie dlatego, że współcześni Amerykanie chcieli upajać się widokiem Marilyn jako rozkosznego blond głuptaska.
ciężko, ale można ;D
tu zgadzam się z Tobą w 100 % :D
ja nie patrzę na jej role tylko jak je odgrywa, no bo właśnie nie jej wina, że obsadzali ją w takich rolach a nie innych.
srajduś bajduś. MM nie miała i nie ma sobie równych,i ch*j ci w mordę,skoro uważasz inaczej :P