Ja po pierwszych kilku minutach byłem w szoku, że ktoś tak drewniany gra w filmie. Zakładałem, że to jakaś "aktorka" z łapanki rozwijająca się w tasiemcach Łepkowskiej. No, na szczęście pod koniec filmu pokazała jakieś emocje, rozpacz nad grobem Bruno nawet przekonująca, acz na początku było dosłownie TRAGICZNIE.
zgadzam sie z toba w stu procentach...na poczatku nie moglem na nia patrzec i jej sluchac ale na koncu pokazala co potrafi
ja tez sie zgadzam, może gdyby dali jakąś lepszą aktorkę zamiast niej to "czarny czwartek.." nie byłby taki drewniany
Fakt faktem sceny i dialogi napisane z jej udziałem, pozostawiają wiele do życzenia, np. "co z wigilia", "co z sylwestrem", I nawet ciężko to zagrać jakos sensownie. No ale ktokolwiek widział scenę jak przyszli jej powiedzieć że maż został ranny.... Żal a nie gra aktorska... Psuła mi cały film
Gdy zobaczyłam ją na ekranie, wydała mi się taką typową "matką rodzicielką w czasach komunizmu". Dziwna mimika twarzy, czasem nawet kiepska dykcja... Bez wątpienia, gdyby nie ostatnie ujęcia, nazwałabym ją tak jak wy "zupełnie drewnianą".
Myślę, że po prostu zabrakło jej warsztatu, doświadczenia, aby cały film unieść w dobrej formie aktorskiej.
Jednakże i tak cieszę się, że do "Czarnego Czwartku" nie wcisnęli jakiejś aktorki, która ma tak znaną twarz i bagaż komedyjek, że lepiej jej pasuje określenie "celebrytka." Więc plusy w pani Marcie są :)
miałam dokładnie identyczne odczucia na początku.
"a co z wigilią?" "a co z sylwestrem?" - DRAMAT!
faktycznie pod koniec było jako tako.
ech, w ogóle aktorsko to tylko Fronczewski dawał radę , chociaż też irytująco przeciągał słowa.
a skąd możesz wiedziec jaką wymowe miał Zenon Kliszko ? może dokładnie tak mówił, przeciągając słowa. moze powiesz ze Pszoniak tez dziwnie mówił ?
O patrz! Jacy zawodowi aktorzy się znaleźli. Dla mnie Marta zagrała przyzwoicie. Moze nie najlepiej , ale myśle ,ze obroniła sie...
nie wiem jak Was, ale mnie nie przekonała. Presuming ma rację, nad grobem jeszcze jako tako, ale początek filmu był zwyczajnie drętwy. Domyslam sę, że z początku byli szczęśliwą rodziną, ale ja wgl ne odczułam że pani Stefania jest szczęśliwą żoną, matką etc. Nie było po niej widać miłości do męża, radości z przeprowadzki, generalnie nie widziałam w niej radości, choć powinna emanować szczęściem ;) ja tego nie odczułam. widziałam tylko dobrą matke-polkę, która czasem pocałowała męża i sie uśmiechnęła do dzieci, całkowicie bez emocji
ogólnie film był słaby pod względem gry aktorskiej.. ale nie o tym tutaj ;)
nie bylo po niej widac radosci..... ja polecam udanie sie do okulisty bo chyba ogladalem zupelnie inny film