Nie wyobrażam sobie życia bez Mela.
Szczególnie po "Braveheart". Po scenie ze śmiercią.
Mel to geniusz, mimo problemów psychicznych. Rozumiem że bił żonę, nadużywał alkoholu.
Tfu, pewnie nadal to robi. Ale jest cholernym geniuszem. Jako reżyser, jako aktor. Rzygam
tym, że jest dopiero na 200-nym miejscu. Płakać mi się chce, jak widzę scenę śmierci [
http://www.youtube.com/watch?v=3YvV8VY1I0w&feature=related ] a przecież to
niedorzeczne, bo to tylko urywek filmu.
Gibson ma problemy, ale jedno wiem na pewno: Najlepszy aktor i reżyser jakiego
kiedykolwiek widziałam.
PS.: I kiedyś się z nim prześpię. :D
Cóż, zgadzam się! Dziwi mnie ta nagonka na Mela, bo tak naprawdę nie wiadomo ile w tym wszystkim prawdy. Mimo, że jestem kobietą, sądzę że sprawa z tą Ukrainką (nie pamiętam imienia) nie jest w stu procentach prawdziwa. Przespała się z nadzianym, sławnym facetem, zyskała na tym alimenty, odszkodowanie (o ile się orientuję), i popularność w Hollywood. Same plusy, prawda ?
Moja opinia o Melu się nie zmieniła, jest świetny.