Pewnie się narażę - zwłaszcza paniom, które głównie zajęły się urodą Nicholasa - ale jestem miłośnikiem filmów od lat (a i sam aktorzyłem w młodości), więc postanowiłem napisać co myślę.
Z urodą idzie się do zadań tego właśnie wymagających. Do filmu się idzie, by własnym ciałem i duszą pokazywać jakąś treść. Wtedy liczy się drobny gest, lekka zmiana w mimice, nagłe spojrzenie, które ma coś pokazać. Biedny - ale ładny Nicholas - w większości filmów jest ten sam, a jego mimika ukazuje, że bardzo bardzo chce coś zrozumieć... I to jest ten problem.
Wyznam jednak, że w jakiś szczególny sposób lubię go i nie potrafię tego wyjaśnić...