Przeczytajcie z nim wywiad w "Playboy`u" ze stycznia 2005 r. - bardzo ciekawy i dający świadectwo jego nietuzinkowego stylu bycia. Stone to prawdziwy bojownik wolności słowa i jednostki a przy tym cholernie bystry i sympatyczny gość. Trzeba mieć odwagę, by mówić takie rzeczy jak on w USA.
Ok, zgoda, ale zauważ, że niewielu jest reżyserów z tej pierwszej ligi Hollywood, którzy tak otwarcie decydują się krytykować system amerykański jak Stone. Tylko Michael Moore mu w tym dorównuje, choć kręci nieco inne filmy od Stone`a, choć w podobnym duchu oskarżycielskim.
Stone i Mann to straszni hipokryci. USA to wspaniały kraj, w którym każdy może zrobić karierę od pucybuta do milionera, panuje wolność słowa i jest uznawana za jedno z najważniejszych praw człowieka, (chociaz spoleczenstwo trzeba przyznac okrutnie glupie) a ci dwaj paszkwilanci korzystają z wszelkich dobrobytów żeby tylko oczernić swoją jakby nie bylo ojczyznę. Dorobili się w USA a teraz opluwają ten kraj jak tlyko się da, w dodatku Stone spiskuje z Fidelem Castro jakby tu obalić rząd...
Kolega wyżej podał świetny przykład - niech zamieszka jeden z drugim w kominustycznej Korei albo Rosji i tak drą papy. Przecież Stone tak bardzo kocha komunizm, ciekawe czy mógły sobie do woli opluwać mateczkę Rosję swoimi filmami.
Reżyser z niego faktycznie bardzo dobry, ale politycznie i ideologicznie to straszny hipokryta i manipulator...