...czyli wykreował coś nowego, tak jak nasz GENIALNY aktor komediowy, Wacław Kowalski z cyklu rozpoczętego "Samymi swoimi" [i , kontynuując eseistycznie ciąg skojarzeń:], tak jak nasz Kobiela czy jak Stuhr senior z "Seksmisji", "Kilerów" czy Janusz Rewiński "Siara" albo, skoro jesteśmy przy "Kilerze", Cezary Pazura grający wprawdzie w czymś może swiadomie przerysowanym, bo w "13 Posterunku" lub jak też sitkomowo genialny dr Kidler, Paweł Wawrzecki. Ech, gdyby pojawił się ktoś reżysersko klasowy, kto w FILMIE by wykorzystał wspomniany geniusz Wawrzeckiego i Pazury (ten właśnie przesadzony, bo Pazura grał dziwnie stonowany w "Kilerze").

A Sprogøe... najlepszy aktor w tym cyklu o Olsenie... Jeśli ów cykl kręcony był czasem oszczędnościowo (budżetowo), co widać po często szarej pogodzie, dośc przypadkowej i nieprzefiltrowanej scenerii, scenografii, bez błyskotliwych operatorów i ujęć, bez też tak genialnych aktorów, jakich wybierał nasz Machulski przy "Vabankach" i "Killerach", to filar tych filmów byl solidny i nienaruszony: Olsen, świetny aktor Sprogøe! Znakomicie napisano mu tę rolę, a on zrobił własne "dopiski", interpretację - operował oszczędnymi dość srodkami... ale rozszczepił atom komizmu filmowego! Jest gdzies jego pomnik? Wystarczy naszkicować ten melonik, ganitur, oczy miotające błyskawice, od których zapalał cygaro... i już - i odlać to tylko w spiżu (po odlaniu kilkadziesiąt lat temu tego w celuloidzie...).