Patryk Vega

Patryk Krzemieniecki

4,1
13 622 oceny pracy reżysera
powrót do forum osoby Patryk Vega

Zaczynał dawno temu w Dzikiej Polsce, gdzie obserwował pracę policji naszego kraju na przełomie wieków, ale głównie w dwudziestym pierwszym. Jako pierwszy wszedł w to środowisko tak głęboko. Pił wódkę z psami, jeździł z nimi na realizacje, brał udział w strzelaninach, sekcjach zwłok i rozmowach z gangsterami. Zrobił dokumenty, które pozwoliły widzom wejść w ten świat autentycznych problemów policjantów. Do dzisiaj pamiętam nagrania z komendy, gdzie ś.p Sławek Opala magluje pijaną kobietę, a ta opowiada mu o obiedzie z zeszłego tygodnia, zamiast o zabójstwie z zeszłego dnia.

Potem, oto, na podstawie doświadczeń wywodzących się z dokumentu powstał "Pitbull". Film był tylko namiastką wspaniałego serialu, który jak żaden inny później odzwierciedlił robotę psów. Mało literacki (od tego jest "Glina"), przede wszystkim realistyczno-gorzko-komiczny. Niezapomniane role i historie. Może trzeci sezon obniżył poziom, lecz to wciąż pozostawała produkcja, której inne seriale mogły buty lizać (z wyjątkiem wspomnianego "Gliny").

Następnie Patryk Vega zrobił jakiś dziwny zwrot i zaczął robić filmy, których tytułów lepiej nie wspominać. W międzyczasie cały czas kręcił seriale dla TV, dla pieniędzy, rozumiem. Ale te filmy? Też dla kasy, ale wydaje mi się też, że nastąpiło u niego wypalenie i nie miał o czym opowiadać. Raz, że wywodził się z dokumentu, a potem treści tam znalezione przerzucał na fabułę, a tu żadnych dokumentów, dwa - wiadomo też o różnych momentach w życiu prywatnym autora. Czasami wspomina o swoich nagłych zmianach, dosyć drastycznych, ale to nie temat na takie dyskusje, zresztą życie prywatne to życie prywatne.

Wraca w 2014 mocnym serialem (filmu jak zawsze nie warto oglądać) - "Służby specjalne". Znów po wsiąknięciu w środowisko, znów przekonująco, zupełnie nowy slang, fabuła oparta na prawdziwych wydarzeniach, sztos jednym słowem.

Później robi dokument dla Polsatu, po raz kolejny wchodzi w środowisko policyjne, widzi, ile się zmieniło, i znajduje producenta, Emila Stępnia. Powraca z "Pitbullem" i faktycznie ma coś nowego do powiedzenia. Nowe układy, nowa jakość, nowe technologie, nowe psy - i mamy "Nowe porządki", film słabszy niż serial-pierwowzór, pewnie głównie przez niekorzystne zmiany obsadowe, ale wciąż opowiadający o czymś. Starannie przygotowany scenariusz i porządna reżyseria. A potem nagle... kolejny dziwny zwrot pana Vegi. Zobaczył, że widzowie chcą taniej rozrywki, najlepiej z bluzgami i krwią i na kolanie napisał "Niebezpieczne kobiety", które ratowały tylko momenty. Warto podkreślić, że w okresie kolejnej "przemiany" wydaje naprawdę porządne książki, w których jakby sięga do korzeni i przeprowadza wywiady-rzeki z byłymi i obecnymi policjantami. Następnie reżyser kończy współpracę ze Stępniem, a "Pitbull" trafia w inne ręce, ale to już inna historia.

Formuła filmów się przyjmuje i zaczyna się największy zjazd reżysera, który kiedyś miał u mnie serduszko na FW. Vega zaczyna hurtowo robić filmy oparte na scenariuszach chyba najmniej utalentowanego scenarzysty - niejakiego Olafa Olszewskiego. Nie wiem, skąd się wzięła ta znajomość, może z tego, że Vega nie miał czasu sam pisać scenariuszy, więc zlecał je komuś, kto dużo nie bierze i rozumie jego model biznesowy. W zasadzie jako pierwszy w Polsce, co jest też rzadkie w skali światowej, sam produkuje własne filmy i zarabia na nich. Za to trzeba go pochwalić - robi jak chcę za kasę, którą zarobi. Jest to godne pozazdroszczenia. Niemniej jednak części tych "nowych" filmów Vegi nie obejrzałem, a te które zobaczyłem, no cóż... spuśćmy zasłonę milczenia.

I tutaj następuję kolejny zwrot. Obejrzałem "Plagi Breslau" (Olaf Olszewski nie macał palców) i muszę przyznać, że jest okej, scenariusz z ładem i składem, całkiem niezła historia. Tylko okej, ale to miła odmiana od "Botoksu" czy "Polityki", które nie powinny się nazywać filmami. Sam Patryk Vega mówi, że się zmienił, bla, bla, nieważne - marketing albo prawda życiowa, i jedno i drugie mało mnie obchodzą. Ale stwierdza też, że popełnił sporo błędów (czym plusuje, bo Sebastian Fabijański mówił po "Botoksie", że Vega nie przyjmuje krytyki i uważa, że jest najlepszy, czyli... Vega się zmienił!) i nie powinien kręcić filmu o polityce, bo w ogóle go to nie obchodzi. Swoją drogą, "Polityka" była przerysowanym do granic możliwości tworem, głupim też do granic możliwości, a "Botoks" manifestem poglądów reżysera na temat aborcji.

Ale okej, idźmy już do końca. Patryk Vega ma jeszcze ze "starej fali" do zaoferowania film "Small World", który zapowiada się ciekawie i kto wie, może coś z niego będzie, może nawet więcej niż z "Plag.." Co prawda pan Olszewski dłubał przy scenariuszu, ale... każdy może się poprawić, nawet największy ancymon! Lecz przede wszystkim Patryk K. wrócił do rozmów ze środowiskami i do rzetelnego riserczu tematu, jakiego się podejmuję. Robi coś jakby kontynuację "Służb specjalnych" i kto wie, co to będzie. Jeszcze jest nadzieja.

użytkownik usunięty
LukaszJarosz25

W Nowych Porządkach scenariusz właśnie wygląda, jakby był robiony pod dresiarzy + jeden wielki kabaret z Oświecińskim
Swoją drogą ciekawe z tym manifestem antyaborcyjnym w Botoksie, bo Polityka manifestowała coś zupełnie innego.

Nie zgodzę się. Kabaret ze Strachem to był w "Niebezpiecznych kobietach", w "Porządkach" nie było go tak wiele. Generalnie tam postać Lindy była wzorowana na prawdziwym gangsterze, "króla Mokotowa" bodajże, niejakim Korku. Vega pokazał w tej części inne oblicze policji niż to w starym "Pitbullu", choć niektóre rzeczy się nie zmieniły (patrz: Strachu wiszący jak Batman w komendzie). Udało mu się też zaznaczyć "barykadę", jeden z najciekawszych motywów całej serii (scena z Lindą, który bierze cumę od Majamiego i pomaga mu, mimo że w robocie byli śmiertelnymi wrogami).

użytkownik usunięty
LukaszJarosz25

Na Korku był wzorowany Kmieciak z serialu, nie Babcia. Poza tym może i Linda dobrze zagrał, ale co z całą resztą? Stramowski mówiący całą kwestię na jednym oddechu, Ostaszewska przeklinająca co trzecie słowo...? Ciężko traktować na serio film gdzie padają teksty typu: d*pa nie robi ci kanapek z ogórkiem, ile trzeba opi*rdolić brzoskwiń żeby zrobić jedną paczkę migdałów, dziadu masz i spi*rdalaj itd. Dlatego według mnie Nowe Porządki to bardziej parodia Pitbulla niż kontynuacja. Nie bez powodu Dorociński nie zgodził się zagrać i powrócił do Desperskiego dopiero przy okazji Ostatniego Psa.
No i tak naprawdę ciężko to nazwać z Pitbullem, skoro z serialem to ma tyle wspólnego, że trzy postacie pojawiają się w paru scenach.

użytkownik usunięty

Niestety, Vega skłamał na temat swojej rzekomej przemiany, ale to w sumie było do przewidzenia.

LukaszJarosz25

Pora na kolejne akapity tej cenzurki. "Pętla", choć nie bez wad, okazała się całkiem przyjemnym serialem. Pewnie film był gorszy, ale wersja odcinkowa klasyfikuje się pomiędzy starym Vegą, a nowym. Później, nieoczekiwanie na YT wyszedł dokument "Oczy diabła". Wielu widzów zarzucało Patrykowi, że to zwykła bujda nakręcona przy pomocy podstawionych aktorów, ale przyjąłem, że to prawda: komuś trzeba wierzyć, a dlaczego miałbym nie wierzyć facetowi, który starannie udokumentował działania policji na przełomie wieków? Poza tym język, jakim posługują się "bohaterowie" wygląda na realistyczny. Dokument mnie poruszył. Mocno, do teraz brakuje mi słów.

W międzyczasie pojawił się zwiastun filmu o pandemii samotności, to może być potworek, ale zobaczymy. To wszystko póki co ma małe znaczenie, ponieważ Patryk Vega filmem "Small World" moim zdaniem powrócił do mistrzowskiej formy. Treść jest mocna, ale skupię się na wykonaniu: wszystko ma tu ręce i nogi. Fabuła jest jasna, aktorzy dobrze prowadzeni, zdjęcia porządne, generalnie fachowa robota. Na parę rzeczy można narzekać, ale to wreszcie jest ten Vega, który poruszał przy "Służbach specjalnych": nie kreuje łatwych postaci, nie szokuje na siłę, nie robi komedii, wchodzi w konwencję, stara się porozrzucać tu i tam metafory. Co ciekawe, za scenariusz odpowiada też Olaf Olszewski, co dowodzi, że facet nie jest głąbem - tylko człowiekiem pióra na zlecenie; kiedy dostawał zlecenie na głupią sieczkę dla gawiedzi, pisał "Politykę", kiedy dostał zadanie współtworzenia poważnej opowieści o handlu ludźmi, napisał coś poważnego i przemyślanego.

W 2021 będziemy mieć jeszcze jeden film Vegi, który również powinien zachęcić ludzi do pójścia do kin. Wiadomo o co chodzi, reboot "Pitbulla". Ale to już historia na inny wątek... A co z nawróceniem Patryka? Czy to tylko marketing, czy nowy styl, czy stała poza? Nie wiem. Właściwie nie ma to znaczenia.

Faktem jest, że Patryk Vega zatoczył koło. Powrócił tam, gdzie jego miejsce. Do Ligi Mistrzów.

LukaszJarosz25

Jednak za bardzo popłynąłem z tą Ligą Mistrzów. Porównałem "Oczy diabła" do starych dokumentów Vegi, które "pachniały policją" (a przecież w tym dokumencie, który pewnie trochę jest prawdziwy, Patryk "przejmuje dziecko od handlarzy...") i zbytnio pochwaliłem "Small World", które jest najlepszym filmem PV od kilku lat, ale bez przesady, za drugim seansem widać trochę wad i już tak nie porusza. Ogólnie Vega niestety już nigdy nie będzie "starym Vegą". I tutaj kończy się ta historia. Wciąż go szanuję za wiele rzeczy, ale jednak artystycznie nie można się oszukiwać – ostatnim naprawdę dobrym jego filmem były "Nowe porządki".

Ech, coś ostatnio często weryfikuje swoje stare posty i zmieniam zdanie. Ale wiadomo, krową nie jestem!

LukaszJarosz25

Po nowym "Pitbullu" można zamknąć wszystkie rozważania. Vega zawsze miał problemy ze scenariuszami, lecz teraz miałkość postaci przekroczyła już dopuszczalną normę. Pierwszej części filmu brakuje rozwinięcia, głębi (której nie ma także w serialu, a liczyłem, że będzie tam więcej Pruszkowa), w drugiej Gebels staje się jakimś fanatykiem religijnym, który przy ruskich gangsterach zakłada słuchawki, zamyka oczy i słucha Starego Testamentu. W niektórych scenach udaje się utrzymać suspens, ale chyba tylko przez to, że Vega zrobił już sporo filmów i jakby nie patrzeć, ma doświadczenie. Natomiast scenariusz leży i kwiczy.

Wydaje mi się, że zamknięcie kręgu (pięć odcinków z 2005 i pięć z 2022) jest dobrym momentem na pożegnanie się z twórczością Vegi. Lepiej nie będzie, pewnie tylko gorzej. PV chce iść zagranicę i robić pewnie głupawe filmy z jednym popularniejszym aktorem, żeby kogoś przyciągnąć do pójścia do kina. Ja już dziękuję.

Pomyśleć, że siedemnaście lat temu Despero, postać z krwi i kości, opowiadał o trupach i samotności, za rozmówcę mając dziwki w burdelu, a teraz Gebels zgrywa Boga czy Mojżesza... "Pitbull" to dziecko Vegi i ma prawo robić z nim, co chce, lecz dla mnie prawdziwe zakończenie i ostatni "Pitbull" to "Ostatni pies" Pasikowskiego.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones