Tak jak Quentin, który dawniej zatrudniał Rotha, Madsena czy Buscemiego, Paul też ze swoimi dawnymi kumplami poszedł w odstawkę. Mowa tu o np. o Johnie C. Reilly'm, Julianne Moore, Phillipie B. Hallu... Co ciekawe, P. T. A. swój najlepszy film zrealizował właśnie bez tych aktorów i raczej nie zanosi się, żeby miał zamiar do nich powrócić...
No i o czym to niby świadczy, bo nie rozumiem? Serio wolałbyś oglądać Reillyego zamiast Day Lewisa albo Phoenixa?
Philip Seymour Hoffman był u niego w większości filmów (a w "Mistrzu" nawet dostał jedną z głównych ról), więc teoria upada. Zresztą dobrze, że PTA się rozwija i podejmuje nowe wyzwania, zamiast kisić we własnym sosie. Inaczej można skończyć, jak Burton z Deppem.
Teoria wcale nie upada, bo Paul ma (miał) PSH, a Quentin - Samuela L., więc każdy z nich zrobił ostatni film, że tak powiem, ze swoim stałym aktorem. Wszystko się zgadza.
Tylko jakby tak porównać, to w zasadzie jedynym stałym aktorem u Tarantino jest właśnie Samuel L. Jackson, bo i Roth, i Buscemi i Madsen zagrali u niego w dwóch filmach. Trudno taką współpracę uznać za stałą. Roth zresztą ma wrócić w najnowszym filmie QT. To podobnie jak Moore u PTA.
Baker Hall i Reilly nie pasowali do ostatnich projektów Andersona, a że ostatnio robi filmy raz na pięć lat to nawet nie miał ich od czego zaangażować.
Zagrał, nie zagrał. W "Kill Billu" miał mały epizod, w "Bękartach" był narratorem. Może to się odbywało na zasadzie raczej przyjacielskiej, ale jednak współpraca trwała.
Zapomniałam! w Kill Billu grał organistę, dobrze pamiętam? A w Bękartach nie zwróciłam uwagi, ponieważ oglądałam z lektorem :(. W ogóle słabo pamiętam ten film mimo że widziałam dwa razy.
Tak, Samuel był organistą na ślubie panny młodej (chyba nawet niewiele mówił o ile pamiętam), a w "Bękartach" opowiadał o łatwopalności starych klisz filmowych. Tak więc chyba najczęstszy aktor współpracujący z Tarantino, łącznie pięć filmów.
Nie musi w kółko zatrudniać identycznych aktorów. Jego sukces tkwi w świetnie skonstruowanym scenariuszu i konsekwentnej reżyserii. Reszta nie ma znaczenia. Aktorzy, to jedynie marionetki w rękach reżysera.
Ale nie we wszystkich filmach i do tego nie jest szefem wielkich wytwórni takich jak Warner Bros itd
PTA może ma wpływ na filmy, ale niektórzy reżyserzy nie za bardzo.
Był producentem każdego swojego filmu. Zawsze jest niezależny. Anderson nie musi kręcić dla Warnera. Widzę, że nie rozumiesz do końca biznesu filmowego. Anderson, to nie Spielberg czy Bay.
Z innymi reżyserami bywa inaczej. Niektórzy po prostu idą na kompromisy, zwłaszcza gdy reżyserują filmy niewymagające wielkiej wolności artystycznej. Każdy w czymś się specjalizuje. Jeden jest rzemieślnikiem, drugi artystą, a trzeci po prostu Emmerichem.
To chyba ty nie rozumiesz. Jaki niezależny? Zobacz sobie na jego filmy i wytwórnie które to wyprodukowały. Prawie wszystkie to wielkie wytwórnie jak Warner i Wienstein company, więc nie wciskaj mi kitu, że jest niezależny bo z tego by nie robił wielkiej kasy. Owszem PTA jest bardziej artystą, ale nawet on musi z czegoś żyć. A to że był producentem to pewnie wyłożył na to hajs. A jeśli ma swoją firmę produkcyjną to wtedy ma jakieś ostatnie słowo. Co do reszty to się zgadzam.
Ale ciężko mówić o "ziomkach" nie wspominając jego ekipy filmowej; Daniel Lupi jest w spół - prodcentem bądź producentem w każdym jego filmie, Robert Elswit autor zdjęć aż do The Master(nie jestem pewien co do Inherent Vice), Cassandra Kulukundis zajmuje się castingiem od Magnolii, Dylan Tichenor edytował wszystko oprócz Hard eight, Punch-drunk Love i The master, które były edytowane przez Leslie Jones'a, Mark Bridges zajmuje się kostiumami w każdym jego filmie. Co do jego aktorów, współpraca z Phoenixem wygląda ciekawie, idealnie wpasował się w swoją rolę w Mistrzu i ciekam z niecierpliwością na Inherent Vice.
Quentin nie olał ani Rotha, ani Madsena. Madsen zagrał rolę w Bękartach, ale go wycięli tak jak Keitela. Zresztą co to za pier dolenie głupot - jak jakiś ziomek-aktor nie pasuje do danej roli to się go nie wciska na siłę. Czasami śmieszne jest to, czego oczekują widzowie nie znając się na filmie.