Przyznam, że do momentu obejrzenia Nosferatu nie słyszałam o Popol Vuh. Ale muzyka w tym filmie strasznie mi się spodobała i postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej o tym zespole i posłuchać więcej utworów. Ich muzyka jast naprawdę niesamowita i magiczna, takie połączenie tradycyjnych dzięków różnych kultur- Tybetu, Ameryki połudnowej.
Affenstunde, In den Garten Pharaos, Hosianna Mantra, Letze Tage Letzte Nachte, Yoga, Nosferatu/Bruder des Schattens/Sohne des Lichts - od pierwszej do ostatniej minuty magiczne jak to ująłeś wyżej.
Ja z kolei trafiłem na Popol Vuh jakoś przypadkiem (swego czasu interesował mnie bardzo taki rodzaj muzyki), a potem dopiero doczytałem, że grali do kilku filmów Herzoga - i to mnie dość mocno zaskoczyło, bo kojarzyłam ich zawsze z taką tantryczną, mistyczną muzyką, a tu nagle dowiaduję się o Nosferatu, itp. Doprawdy, bardzo ciekawy zespół, znacząco odstający od tego tradycyjnego krautrocka, eksperymentujący, poszukujący i improwizujący.
Słowa "tradycyjny" i "krautrock" całkowicie się wykluczają, a te przymiotniki po przecinku to właśnie istota krautrocka.
Tak, wiem, że odpowiadam na komentarz sprzed dekady.
Masz rację. Nieprecyzyjnie się wyraziłem. Miałem raczej na myśli to, co napisano w Wikipedii:
"W odróżnieniu od innych zespołów krautrockowych muzyka Popol Vuh była bardziej mistyczna, sakralna i medytacyjna"
- i to właśnie powoduje, że ten zespół niezupełnie mi do krautowego (a tym bardziej jakiegokolwiek rockowego) kanonu pasuje.
Bo krautrockowe są tylko dwa pierwsze albumy i częściowo "Aguirre" ;) Inne albumy to głównie coś, co można nazwać "akustycznym ambientem", poza "Hosianna Mantra", który wymyka się jakimkolwiek klasyfikacjom.
Mistyczno-medytacyjny klimat jest jeszcze np. u zespołu Yatha Sidhra, ale już wpływy poważnej muzyki sakralnej są faktycznie unikalne dla Popol Vuh.
Ja też do momentu obejrzenia Nosferatu nie słyszałem o takim zespole. Pamiętam że zafascynowała mnie już na samym początku oglądania filmu. Polecam zakup soundtrack-a do filmu, z pewnością miłośnicy POPOL VUH nie będą rozczarowani...
Ja jestem fanem progresywnego rocka i w tym niemieckiego krautrocka, okres 70 lat to "kopalnia" takich genialnych zespołów jak Popol Vuh (które nawet były prekursorami różnych stylów muzycznych jak np. Ash Ra Tempel ) lub "studnia bez dna" bo znając setki tamtejszych zespołów ciągle można odkryć jakiś nowy, zaskakujący którego prawie nikt nie zna (nie wiem czemu)... Polecam zbadanie całej dyskografii zespołu bo każdy album jest inny.
Witam
Ja też jestem miłośnikiem rocka elektronicznego. Moja przygoda z tym gatunkiem EL-muzyki rozpoczęła się jakieś 5 lat temu. Mianowicie w "Kocham Kino" był emitowany film "Złodziej" M. Manna z J. Caanem w roli głównej. Film zrobił na mnie piorunujące wrażenie w dużej mierze dzięki rewelacyjnej muzyce Tangerine Dream (choć tak na marginesie muszę przyznać, że "Złodziej' to jeden z lepszych filmów sensacyjnych jakie miałem przyjemność oglądać).
Dzisiaj mam ponad 20 albumów tej legendarnej niemieckiej grupy, w międzyczasie poznając grupę Popol Vuh (to zasługa filmów Herzoga), Manuela Gottschinga i Klausa Schulze, czyli pionieriów Szkoły Berlińskiej. Muszę przyznać, że tych dwóch ostatnich panów poznałem dzięki internetowemu sklepowi wysyłkowemu GENEARTOR, w którym od kilku dobrych lat zaopatruję się w płyty wspomnianych przeze mnie twórców.
Przy okazji pozdrawiam serdecznie użytkownika Radloc.