Tarantino potępił Vincenta Gallo za to, że namówił Chloe Sevigny, żeby mu zrobiła loda w filmie The Brown Bunny. Rozumiem, że nie wolno pokazywać prawdziwej śmierci czy seksu w filmach (tak jak Antonioni pokazał scenę prawdziwej egzekucji w Zawód: Reporter czy bodajże Wajda, który zabił jakieś konie, żeby scena lepiej wyglądała, albo ci od Intymności, gdzie babka wzięła penisa aktora do ust).
Ale pokazywanie niemal seksu (bez wkładania członka, ale to detal, bo aktorzy są nago i leżą na sobie) i w najdrobniejszych detalach śmierci ludzi - oczywiście wszystko fake, ale dopracowane do perfekcji - jest już cool?