Witam!
Będąc w kinie, na seansie najnowszego filmu Quentina zastanawiałem się jak film jest promowany (i pewnie nawet przez samego reżysera) jako ósmy film Tarantino. Próbowałem policzyć sobie wszystkie filmy jakie znam reżysera i wyszło mi 9 tytułów. Sprawdzam na filmwebie i widze ze pominąłem jeszcze jeden. Więc jak to w końcu jest? Od Wściekłych Psów, aż do Nienawistnej Ósemki doliczyłem się 10 konkretnych pozycji, a nie licząc mojego ukochanego Sin City, (którego był współreżyserem) oraz Czterech Pokoi to wychodzi nam tych filmów 9. Pomińmy również początki reżysera jak np. My Best Friend's Birthday jak i Love Birds in Bondage. Chyba, że Tarantino tak bardzo jest sfrustrowany Grindhouse, że się zupełnie do niego nie przyznaje, albo liczy dwie części Kill Billa jako jedną. Jak to w końcu jest? Mógłby ktoś wyjaśnić tą całą sytuację? :)
Pozdrawiam.
A jakie to ma znaczenie? Jest reżyserem, scenarzystą, zaadaptował scenariusz tak jak zrobił to z Django.
No bez jaj, czy wy wszyscy na poważnie z tym liczeniem?
1. Wściekłe psy
2. Pulp Fiction
3. Jackie Brown
4. Kill Bill
5. Death Proof
6. Bękarty wojny
7. Django
8. Nienawistna ósemka
Co w tym takiego niepojętego?
Kill Bill to jeden film - tak było już od pierwszej wersji scenariusza i tak postrzega go sam autor, jak i niemal wszyscy widzowie. Materiał został nakręcony w jednym okresie zdjęciowym. Decyzja o podzieleniu filmu była podyktowana względami czysto finansowymi. Dla przeciętnego amerykańskiego widza, 4-godzinny moloch może być niestrawny. Dla samego filmu w Ameryce to niemal samobójstwo. 2-godzinny film oznacza więcej seansów jednego dnia, więcej widzów, więcej wpływów, a do tego reklamę i zachętę dla wypuszczonej później "kontynuacji".
Nie, nie wszyscy widzowie postrzegają film jako jeden. Dwie części tworzą jedną, dużą całość, ale IMO są to dalej dwa osobne filmy.Nie bez powodu też jest rodzielony na filmwebie. Inaczej również oceniam Kill Bill vol 1 jak i Kill Bill vol 2. Więc mimo, że film był kręcony na tej samej taśmie i w tym samym okresie sa dwie osobne produkcje które łączy ten sam plan zdjęciowy. Tak jakby oceniać, że HP: IŚ 1 i 2 to jeden film...
Insygnia Śmierci to od początku miały być dwa filmy, podobnie jak inne filmy, wpisujące się we współczesną, idiotyczną modę na dzielenie ostatniej części jakiejś serii, na dwie. Kill Bill miał być jednym filmem i istnieje nawet jego wersja 4-godzinna (KB: The Whole Bloody Affair). Tu raczej jest analogia do Nimfomanki von Triera, jednego filmu podzielonego na dwie części, niż do Potterów czy Zmierzchów.