Kill Bill był słabym filmem, wcześniej Tarantino robił interesujące projekty. Świetne wściekłe psy, czy solidne Pulp Fiction. Od czasów Kill Bill jest na siłę pastiszowy. Powielane ujęcia, schematy z kina klasy B. Jakby robienie na siłę słabego filmu miało być dobre. Ciężko wytrzymać w fotelu widza do ostatniej minuty.
nie znam rezysera, ktory robilby tylko dobre filmy. tarantiono strzelil w dziesiatke moze 2 razy i teraz wymaga sie od niego cudow. takie plucie jadem nie pomaga. krytyka powinna byc konstruktywna. jesli piszemy co jest nie tak w jego nowych filmach, powinnismy tez obiektywnie zauwazyc co jest dobre. u niego to wiernosc swietnym aktorom, hold i inspiracje klasykami i doskonale soundtracki. moim zdaniem on jeszcze pokaze na co go stac. na to niestety czasem trzeba poczekac.
Wypraszam sobie sformułowanie "plucie jadem". Nie ten adres koleżanko.
Problem z jego filmami to nie kwestia: "czegoś zabrakło", tylko na siłę tworzenie kiczu. Tak to niestety wygląda. Soundtracki które przewijają się w tym filmie są świetne. To fakt. Z tym, że większość z tego co kojarzę przewijała się już przez światowe kino. Nie są więc świeże.
Wierność świetnym aktorom? Za odpowiednie pieniądze większość gwiazd Hollywood zagra w każdym filmie. A za wyjątkiem Wściekłych psów, wszystkie filmy pana Tarantino miały naprawdę pokaźny budżet. Omawiany tu Kill Bill chyba około 30 milionów dolarów.
Chciałbym by pokazał na co go stać i stworzył na przykład wyborny, poważny dramat, lub prawdziwy Thriller, bo "dzieła" pokroju Kill Bill to może nakręcić reżyser pornoli. Z tym, że wtedy wszyscy zgodnie stwierdzą, że to słaby film, bo nie nakręcił go człowiek z dorobkiem artystycznym.
akurat plucie jadem nie tyczyło się konkretnie twojej wypowiedzi, a samemu sposobowi w jaki tutaj pisze się opinie
nie czuj się urażony, ja po prostu tarantio odbieram inaczej i tak samo jak ty mam prawo się wypowiedzieć
przecież po to zakłada się posty- żeby konwersować
Przecież nie jest tajemnicą, że QT jest wielkim fanem kina klasy B i od początku robił filmy, które mają powielać takie schematy. Pulp Fiction i Wściekłe Psy też takie były. Od czasów Kill billa tylko Death Proof jest pastiszem, późniejsze filmy co prawda odnoszą się do produkcji kina wojennego czy spaghetti westernów, ale w znacznie mniej nachalnej stylistyce.
Tak, w istocie. Tylko, że Pulp Fiction, było czymś świeżym dla światowego kina. Film był przez to interesujący - przez konwencję w jakiej został zrealizowany. Niestety w ostatnich latach filmy pana Tarantino, nie wnoszą nic nowego. Oglądanie ich to jak puszczanie w radio cały czas tej samej kasety, tylko przed każdym kolejnym odtworzeniem zmieniając ustawienia equalizera w odtwarzaczu. Wartość artystyczna ta sama.
Scenariusze przewidywalne do bólu. Ujęcia powielane. Na dodatek to co w filmach cenię sobie najbardziej - emocje. Dla mnie emocje są duszą filmu. Jeśli czujemy współczucie, strach, sympatię, odrazę, jakiekolwiek inne uczucia oglądając film, kiedy te uczucia komponują się z treścią, przesłaniem, środkami przekazu artystycznego, film jest dobry. Oglądając ostatnie filmy "Mr. T" czułem jedynie znużenie.
Pulp Fiction - wczoraj sobie ten film odświeżyłem i muszę przyznać że Quentin ma swój styl ale też prawdą jest to że potrafi wycisnąć z aktorów co się da, to co ukazuję Jackson jest niesamowite - koleś po prostu miażdzy ;] Tak samo ostatnia rola Waltza w Django, można by śmiało rzecz iż on ten film ratuję.. Ale oglądając Django nie czułem tego co przy Pulp.. Ten moment jak Vega gotuję heroine coś niesamowitego, świetna scena przesycona klimatem, tak samo jak żona Wallesa tańczy przy Girl, You'll Be A Woman Soon... albo też słynny monolog Jacksona - w Django tego nie było, jedynie Waltza wypowiedzi są na poziomie jak i intro (chodzi mi o muzykę) , może jeszcze DiCaprio coś tam daję radę ale ogólnie kiepsko. Chciałbym swoje przemyślenia podsumować w ten oto sposób: Quentin to dobry reżyser i kręci naprawdę dobre filmy ale Pulp Fiction nie będzie tak łatwo przebić.