Wiesz... Ja bym sugerował ci nauczyć się pisać. Jak już się z tym uporasz, śmiało krytykuj filmy, reżyserów i aktorów.
Fakt popełniłem błąd - przepraszam ludzi "idealnych", ale moim zdaniem Kill Bill i późniejsze produkcje nie są już tak wyszukane i oryginalne.
A Death Proof to już - jak dla mnie - totalna klapa. Mam nadzieje że Tarantino odnajdzie w sobie znów to Coś, ten świeży powiew, który znów umocni jego pozycje w moich oczach.
pozdro
wiesz co tu nie chodzi o to, że ktoś jest idealny czy nie...mnie to poprostu drażni jak ktoś w jednym zdaniu podsumowuje talent jakiegoś artysty, tudzież jego brak nie podając jakiś konkretnych powodów swojej opinii.
To jest na szczęście Twoja subiektywna ocena, i dobrze, że dodałeś "jak dla mnie". Trzeba zrozumieć film zanim się go oceni. "Kill bill" to przeniesienie na współczesne ekrany wschodnich produkcji klasy B rodem z lat 70'. Natomiast Death Proof to produkcja zawierająca w sobie klimat wszystkich,nie znanych wszystkim ludziom, amerykańskich produkcji lat 70' które nigdy nie pojawiły się w kinach.
Jak zwykle gdy ktoś skrytykuje jakiś film pojawiają się komentarze w stylu: ,,Chyba nie zrozumialeś tego filmu" W przypadku Tarantino raczej nie można czegoś takiego powiedzieć gdyż zwykle jego filmy... no powiedzmy nie są zbyt głębokie. Nie przepadam za Tarantino (lubie tylko jeden jego film czyli ,,Pulp Fiction") ale akurat moje zdanie nie gra tutaj roli gdyż no musicie przyznać mi rację filmy Tarantino zdecydowanie nie są przykładem ambitnego kina.
Rambo? Właśnie chodzi mi o to że takie filmy jak Rambo i większość filmów Tarantino nie sa ambitnym kinem. Ambitne filmy powinny nas zmuszać do zastanowienia się nad filmem nad jego sensem a nie pokazywać jak koleś zabija 20 komandosów na raz po czym zabija następnych 10 agentów i nic nie widać oprócz wielkiej plamy krwi na ekranie. Może ty lubisz takie filmy ale ja nie i nie mówię że jesteś przez to gorszy bo oczywiście każdy ma swój gust ale nie wmówisz mi że Tarantino robił i robi filmy głębkie które zmuszają do refleksji.
Osobiście nie lubię filmów takich jak rambo. W filmach Tarantino jest to "coś", ta "świeżość" coś co odróżnia jego filmy od innych.Tarantino robi filmy takie jakimi być powinny. Do przemycania morałów i głębokich,pełnych patosu, treści służy teatr, poezja ale rzadko kino. Kino jest dosyć prymitywną formą rozrywki, a Tarantino sprawia że ten filmowy prymitywizm przybiera formę, która formuje opinię że Tarantino to geniusz. Również uważam go za geniusza. Pozwól, że zapytam: jaki film zmusił Cię do wysnucia refleksji?
Chyba nie do końca zrozumiałeś o co mi chodziło. W Twojej odpowiedzi na jakiś inny post napisałeś że ,,Trzeba zrozumieć film zanim się go oceni" i jak rozumiem powiedziałeś to o filmach czy filmie Tarantino no więc mi chodzi o to że w jego filmach nie za bardzo jest co rozumieć bo nie są to filmy tak jak już powiedziałem które zmuszają do myślenia. To miałem na myśli wcale nie twierdze że Tarantino jest beznadziejny czy coś w tym stylu. I to że jego filmy odróżniają się od innych w tym muszę się całkowicie z Tobą zgodzić:) Oczywiście ze jego filmy mają swój klimat ale jak już powtarzam nie o to mi chodziło.
Druga sprawa. Wcale się z Tobą nie zgodzę w tym że kino nie służy do jak to powiedziałeś przemycania morałów. Właśnie w kinie powinno ich być najwięcej. Są oczywiście rózne rodzaje filmów ale kino jest popularniejszą formą rozrywki niż teatr i powinny się tu też znaleźć pozycje które naprawde chwytają za serce i które ukazują nam pewne aspekty życia z innej strony lub je nam przybliżają. I to w filmach lubię najbardziej. Może nie do końca mnie rozumiesz ale możliwe że czego innego oczekujemy od filmów a to już sprawa własnych upodobań a jak wiemy o tym się nie rozmawia:)
A jeśli chcesz wiedzieć jaki film mnie zmusił do refleksji to zajrzyj na mój profil i znajdziesz tam kilka takich pozycji jeśli je oglądałeś to zrozumiesz o czym mówię. Pozdrawiam!
metallica skonczyla sie na st anger, gdyz rockowy james wciaz mi sie podobal (wielu uznaje koniec metalliki na load/reload). st anger tez lubie, ale to juz inna metallica, to juz... alcoholica ;)
wracajac do tematu, po obejrzeniu 4-ty raz deatproofa (poza pierwszy razem. reszta przypadkowo, gdyz na c+ leci) dochodze do wniosku, iz grindhouse mu sie udal. ten film ma sile przebicia. Te dialogi, kobiece stopy, russel, kobiece stopy, prosty scenariusz, kobiece stopy, klimat i znowu kobiece stopy. nawet nie zamierzam analizowac glebi/przeslania/ambitnosci/kunsztu filmu , gdyz to jest moje i nikomu nie dam ;)
autor ma troche racji. Po rezerwowych, pokojach i pulpie oraz jackie, tarantino zmienil troche punkt siedzienia (jakkolwiek to brzmi ;)). choc nie mozna powiedziec, ze sie wypalil. poprostu jak dla mnie - zmienil sie - tyle.