AARON SORKIN.
To jest najlepszy scenarzysta ostatniego ćwierćwiecza.
Oto dowody:
https://www.youtube.com/watch?v=9FnO3igOkOk
https://www.youtube.com/watch?v=8g2dkDh4ov4
https://www.youtube.com/watch?v=LqeC3BPYTmE
https://www.youtube.com/watch?v=ZPHSXUS0_1c
https://www.youtube.com/watch?v=_i3eUjeE0Pc
https://www.youtube.com/watch?v=vyvu1nWjOlI

Co kto woli. Sorkin to człowiek, który imponuje mi zawsze znajomością tematu, i perfekcyjnym wręcz przygotowaniem do pracy nad filmem. Scenariusz do Social Network to połączenie luzu i merytorycznych informacji- perfekcja i zasłużone nagrody.
Ale już "Steve Jobs" to przytłaczająca lawina informacji, dialogów, one-linerów i tym podobnych. Przez to film traci na odbiorze, jest męczący, nie ciekawi, a Steve Jobs to jedna z najbardziej fascynujących postaci drugiej połowy XX wieku.
Tarantino to postmodernista w każdym calu- łączy gatunki, style, i wychodzi mu to perfekcyjnie. Jego scenariusze bawią, zaskakują, miejscami pouczają. Ma on też rzadką umiejętność kręcenia bardzo długich scen dialogowych, które nie nudzą, a wręcz oczarowują widza zjadliwymi dialogami, drobnymi, a przy tym niezwykle istotnymi detalami.
Czekam niecierpliwie, i na film Quentina o bandzie Mansona, jak i na "Molly's Game" z Jessicą Chastain w roli głównej, do scenariusza Sorkina.
Ale obaj są zbyt różni, by ich porównywać. Niemniej obaj świetni.

Tarantino skończył się na Jackie Brown. Dalej to już kicz i komercha.

Quentin przekazuje podziękowania za życzenia. Kazał tez dodać, że jest mu miło i ceni polskich fanów.