Ralph mógł być tak samo wielki jak Daniel Day Lewis ale niestety rozmienia sie na drobne często grając w szmirach i filmach przeciętnych. Z jednej strony mamy Wichrowe Wzgórza, Listę Schindlera, Dzieciatko z Macon, Angielskiego Pacjenta, Krople Słońca, Pająka, Wiernego ogrodnika z drugiej zaś takie filmidła jak Rewolwer i Melonik, Podwójny blef,Pokojówkę na Manhattanie, Rewoltę i wszystkie części Harrego Pottera.
A tam gadasz. Talent Fiennes ma wielki i talent ten został w pełni wykorzystany w kinie. A że nie ma tak jak Daniel Day-Lewis dwóch Oskarów, no cóż, to nie wina Fiennes'a, że ta cholerna Akademia Filmowa jest ślepa. Fiennes jest tak samo wielki jak Day-Lewis. I gdyby Paul Thomas Anderson wybrał do głównej roli w "Aż poleje się krew" Fiennes'a, wcale nie byłby to gorszy wybór od Day-Lewisa.
Gra w szmirach? Jasne, "Lektor" to najgorszy film świata. W "Podwójnym blefie", raczej nie miał znaczącej roli. Co do "Pottera" - oczywiście można się spierać na temat jakości tych filmów, ale pal licho czy są to dobre filmy - ważne, że Fiennes w każdej z dwóch części pokazał wielką klasę. Bo pokazał, tego nie da się zaprzeczyć.
Mówisz, że Fiennes za często gra w szmirach i filmach przeciętnych. A wskaż mi aktora, który gra tylko w samych arcydziełach? Jeszcze się taki nie urodził i nigdy się nie urodzi. Brando w latach 90-tych praktycznie nie istniał, ale czy to oznacza, że przestał być wybitnym aktorem? Daniel Day-Lewis też ma na swoim koncie słabsze filmy ("Bokser", "Czarownice z Salem"), a że ma ich mniej od Fiennes'a, to tylko dlatego, że mniej gra i mniej ryzykuje. Święta trójca brytyjskiego kina: Branagh - Day-Lewis - Fiennes. Oldman rezerwowy.
"Bokser" i "Czarownice z Salem" to jednak filmy lepsze od "Rewolwera i Melonika" czy "Pokojówki Lopez"
"że ma ich mniej od Fiennes'a, to tylko, dlatego, że mniej gra i mniej ryzykuje."
No właśnie. Fiennes ma chyba wystarczająco dużo pieniędzy by nie chwytać się pierwszej lepszej roli. Masz rację, iż trudno wskazać aktora z absolutnie równą filmografią. Można się jednak starać by była równa nie angażując się do dzieł, które już w momencie czytania scenariusza zalatują szmirą.
"Bokser" i "Czarownice z Salem" to jednak filmy lepsze od "Rewolwera i Melonika" czy "Pokojówki Lopez"
Wiesz, dla mnie i to i to, to tak naprawdę przeciętność. To, że "Czarownice z Salem" opowiadają o poważniejszych sprawach, nie oznacza automatycznie, że są lepszym filmem niż "Rewolwer i melonik". Fiennes w swojej karierze miał słabsze momenty i Day-Lewis również.
"No właśnie. Fiennes ma chyba wystarczająco dużo pieniędzy by nie chwytać się pierwszej lepszej roli"
A może Fiennes po prostu nie chce być zapamiętany tylko i wyłącznie przez kilkunastu zapłakanych krytyków filmowych, co to poniżej Bergmana nie zejdą. Może chce dotrzeć do znacznie szerszej widowni i nie ma w tym nic złego.
"Można się jednak starać by była równa nie angażując się do dzieł, które już w momencie czytania scenariusza zalatują szmirą"
To zależy od tego jak zdefiniujesz szmirę. Dla jednej osoby szmirą będzie "Spider-Man 2", a dla drugiej "Lśnienie" Kubricka.