Nadszedł nieprzyjemny okres. Ostatnio coraz słabsze filmy i wręcz "zrzeknięcie się" funkcji aktora pierwszoplanowego, co trwa już właściwie od... 2008 roku. Niepotrzebne uwikłanie się w koszmarek pod tytułem "Starcie Tytanów", niestety w drodze jest już sequel. "Wielkie nadzieje", która to już wersja tej samej opowieści? Ile można? Jakby tego było mało, w filmografii pojawił się "Bond" w którym Fiennes zagra M, co obliguje do wzięcia udziału w kolejnych odcinkach tej coraz nudniejszej serii.
Gdzie jest dawny Fiennes? Aktor pierwszoplanowy? Gdzie są ciekawe scenariusze? Gdzie są ciekawe filmy? Doszło już nawet do tego, że musiał się ratować kręcąc "Coriolanusa". Fiennes w kinie zaczyna coraz bardziej tracić na znaczeniu. Smutna prawda. Mam nadzieję, że jeszcze zdoła się podnieść. A jak nie, zawsze pozostaje teatr. Ostatnio kolejna znacząca rola do kolekcji - Prospero w "Burzy".
Może tak jest bo teraz nie kręcą już tak dobrych filmów jak kiedyś i nie ma w czym wybierać. Wszystko na siłę i dla kasy, no cóż takie czasy. A w teatrze przynajmniej może bardziej się wykazać tylko szkoda, że nie mogę tego zobaczyć.
Wygląda to tak jakby Fiennes w ostatnich latach przywiązywał większą wagę do postaci i jeżeli wydaje mu się interesująca, gra w filmie. Tytuły jednak nie zachwycają. Na szczęście role wciąż są bardzo wyraziste. Może przerwa? Ale nie, On kocha to robić. Kocha grać. Ale czasami warto poczekać na świetny scenariusz nawet i 3 lata. W międzyczasie mógłby sobie występować na scenie. Kryzysu finansowego (jak Nick Cage) raczej nie ma na swojej głowie, a zatem powinien być bardziej wybredny i nie przyjmować ról w byle jakich produkcjach. Ta dekada dla Fiennesa słabsza, ale mimo wszystko były wspaniałe role. I to niejedna. Za "Pająka" należała się Złota Palma dla najlepszego aktora Cannes, BAFTA, Oskar i co tylko można przyznać. Klątwa wisi nadal, bo nagradzają byle kogo, a jego nie.
Bo tak pewnie jest , jeśli ma okazje zagrać ciekawą postać to pewnie tym się kieruje, a nie filmem. Chociażby wspomniana przez Ciebie rola w " Pająku". Film dość ciężki ale jaka wspaniała gra, i właśnie w takich filmach można zobaczyć jego prawdziwy talent. Niesprawiedliwe jest tylko to, że nie dostał zasłużonej nagrody mam nadzieje że kiedyś doczekamy tej chwili.
Hoffman i Penn w sumie też, ale dzisiaj nie da się wyżyć z ambitnych produkcji gdyż takowe nie powstają :)
La_Pier , widziałeś już Insygnia Śmierci II? Ralph skradł ten film, Voldemort w jego wykonaniu jest naprawdę szalony i groźny, polecam!
Ale ten kretyński śmiech na końcu to mógł sobie darować:) Ale to pewnie nie jego wina, bo jak ma w scenariuszu to musi.
A co do przyćmienia - Helena Bonham Carter jako Bellatriks spokojnie by go przyćmiła jako zły charakter gdyby miała więcej czasu ekranowego, bo to bardzo wyrazista i okrutna postać. W Insygniach 1 miała 10 minut na końcu a całe napięcie było zbudowane na Bellatriks torturującej Hermionę. W tej roli po prostu sieje grozę (jeśli ma warunki - bo jak Yates jej daje 3 minuty a potem ją rozwala jak w Insygniach 2 to nie ma szans).
Helenka to bardzo dobra aktorka, a czy wszech czasów to nie wiem. Podobała mi się bardzo w Sztuce latania, Jak zostać królem, Podziemnym Kręgu, Dużej rybie i Enid. W innych też ale te są wg mnie najlepsze - może jeszcze jako pani Lovett w Sweeney Toddzie.
La_Pier, masz absolutną rację . Fiennes w ostatnich latach stracił na znaczeniu. Moim zdaniem tendencję spadkową utrzymuje od roli w "Lektorze" (uważam,że nie jest to dobry film ale Ralph zagrał wybornie). Dostaje (wybiera ?)słabe scenariusze i zgadza się grać. Mam wrażenie, że kiedyś nawet jeśli grał w marnym filmie to nie dostawał ról/postaci poniżej swoich możliwości...nie to co teraz
Powiem tak, aktor z potencjałem jest tak dobry jak mu rola na to pozwala. Mi wystarczyła "Lista Schindlera", żeby zobaczyć warsztat i geniusz tego aktora.
To aktor z "wyższej półki" i nawet w sieczkach typu "Pokojówka na Manhattanie" ma to coś co wyróżnia go z tłumu aktorów.Nie wyobrażam sobie nikogo innego w "Lektorze" czy "Angielskim pacjencie" a "Lista Schindlera" to już legenda.Lubię oglądać z nim filmy żałuję że nie widziałam w teatrze,może należę do grona faworyzującego Fiennes'a ale naprawdę trzeba obejrzeć więcej niż trzy filmy żeby kogoś ocenić .
Droga Irenko, na dzień dzisiejszy widziałem 25 filmów z udziałem Fiennes'a i mogę bez wahania powiedzieć, że jest to aktor wybitny. "Lista Schindlera", to oczywiście jego życiowa rola. Można jeszcze dorzucić "Angielskiego pacjenta". A tak właściwie, to od "Listy Schindlera" do "Pająka", każda jego rola była niemal wybitna. Jest to ewenement. Nie wiem, czy jest w historii kina drugi taki aktor, który w latach 90-tych zagrałby tyle znakomitych ról, co właśnie Fiennes.
Ale teraz... Sequel słabiutkiego "Starcia tytanów". Chyba nikt nie powie, że Fiennes w jedynce stworzył pamiętną rolę, bo już jej nawet nie pamiętam. A więc dlaczego gra w sequelu, zapewne jeszcze gorszym? Nowy Bond - jeżeli zagra dobrego bohatera, to prawdopodobnie będzie musiał być związany z tą serią przez wiele długich lat. Blokada. Wiecie - mam ciekawy film i rolę, nie mogę zagrać, muszę grać w Bondach, podpisałem kontrakt. Mam nadzieję, że Fiennes zagra jednak czarny charakter. Jeżeli tak, to pewnie na końcu zginie, ale przedtem da nieźle w kość Bondowi. Już sobie wyobrażam ten cynizm Fiennesa, błyskotliwe monologi wygłaszane w obecności bezradnego Bonda. Bo inaczej, blokada. Zupełnie bez sensu.
Najwyraźniej. Ale z pewnością biedny nie jest. Szkoda, że na IMDB nie ma danych dotyczących jego gaży. Tajemniczy człowiek ;)
Dlaczego zgodził się przyjąć rolę w "Wielkich nadziejach"? Bo klasyka? Ale która to już będzie wersja, pogubiłem się... Słabe te filmy Fiennes sobie wybiera i spoglądam na to z przerażeniem. Gdyby tak zagrał u Hanekego, to byłoby coś pięknego. Albo gdyby Cronenberg nie bawił się w durne projekty z Pattinsonem tylko powołał do życia swój niezrealizowany projekt pt. "Painkillers" w którym zresztą Fiennes miał wystąpić...
A tak, szkoda gadać: "Skyfall", "Gniew tytanów" i odgrzewany kotlet w postaci "Wielkich nadziei" - słabiutko.
Mendes, dobry reżyser który mógł poprowadzić Bonda w zupełnie innym kierunku. Niestety tutaj rządzą producenci na czele z Barbarą Broccoli. A ona chce: wybuchów, strzelanin, pościgów. Po co? Żeby mogła sobie kupić piąte ferrari i zamek w Szkocji. Szkoda, że tak myśli o Bondzie, bo to oznacza, że ta seria nigdy nie doczeka się ambitnego filmu. Wątpię aby "Skyfall" powalczyło o Oskary. Na początek musieliby sie zdecydować na uśmiercenie Bonda. To byłby krok w dobrym kierunku. A później restarty i alternatywne przygody do woli. Ale przedtem niech nakręcą jednego porządnego Bonda bez tej całej efekciarskiej akcji.
Teraz niestety wszystko idzie w efekty, wybuchy, pościgi, 3D etc. Fabuła jest na niemal żenującym poziomie, i co gorsza to się jeszcze sprzedaję, ludzie kupują takie badziew, a producenci tylko zacierają ręce. Zahaczyłem o Mendesa bo chciałem wiedzieć co o nim sądzisz (nakręcił mój ulubiony jak dotąd film AB), nie sądziłem, że tak się rozpiszesz, ale dobrze wiedzieć jak ten Bond ma wyglądać (żebym nie musiał tracić czasu na jego oglądanie).
zobacz sobie Koriolana, ja właśnie go skończyłem i jestem pod ogromnym wrażeniem jego kreacji, niesamowita (pierwszoplanowa - nic dziwnego, w końcu sam też reżyserował :P) rola Fiennesa. Jest jeszcze nadzieja :)
Też mam podobne zdanie...tęsknię za jakąś jego dobrą rolą, w jakimś oszałamiającym dramacie najlepiej.
W ogóle to chyba nigdy mu nie wybaczę wcielenia się w Voldemorta - bardziej przerażający był jak Heathcliff...
Chciałbym żeby Fiennes dał się wciągnąć w ambitną przygodę, ale albo ma to gdzieś albo też nie otrzymuje ciekawych propozycji. Takie filmy jak "Skyfall" i kolejna nie wiadomo która już wersja "Wielkich nadziei" nie wróżą za dobrze.
Ah, gdyby tak Ralph mógł zagrać u takich nietuzinkowych twórców jak: Haneke, Cronenberg ("Painkillers", rzecz jasna), von Trier, Almodovar... Rozmarzyłem się.