Jest zabawny, ale sztuczny. Nie wiem, kogo próbuje oszukac, ale mnie na pewno nie.
sztuczny? nie wiem co w Rick jest sztucznego, ale zaręczam, że oszukać próbuje na pewno nie Ciebie:D
Hmm. noc cóż ja mogę na ten temat napisać. Czytałeś siebie przypadkiem? To właśnie twoja beznadziejna wypowiedź jest sztuczna.
Moim zdaniem to jeden z najwspanialszych komików, który już swoim pojawieniem się na ekranie wywołuje salwy śmiechu. Taki był w "Kosmicznych jajach", "Pogromcach duchów" 1 i 2 i w "Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki". Genialny, ale nieco niedoceniony aktor.
Kwestia gustu. Oczywiście może przesadziłem z tym geniuszem, ale słowo ŚWIETNY byłoby bardziej na miejscu.
Co do Louisa De Funesa zgadzam się, że to aktor niepowtarzalny. Uwielbiam jego mimikę.
Louis de Funes geniuszem? geniuszem to jest Eric Idle czy John Cleese, geniuszem był Rowan Atkinson zanim na dobre zajął się Jasiem Fasolą (w latach 80tych kiedy specjalizował się w komedii werbalnej, czyli bezpieczniej jest powiedzieć, że miał wielkie przebłski geniuszu). Funesowi do tych panów nieco brakuje.
Moranis to bardzo porządny komik, świetny w "kosmicznych jajach", "pogromcach duchów", "little shop of horrors"... od dziecka bardzo lubię gościa i mam do niego ogromny sentyment:)Co się z nim wogóle teraz dzieje?
Podpisuje się pod twoją wypowiedzią rencami nogima i czym tylko jeszcze się da. Cyrkowcy i Atkinson jako Czarna Żmija to czysty geniusz
Proszę mi wybaczyć wyrażenie, ale cały Pani tekst jest ciotowaty. I niestety nie ma Pani ani zdania racji... Bardzo mi przykro. Pythoni może i są genialni jako forma kabaretowa naszpikowana niewyobrażalną dawką tak bardzo charakterystycznego angielskiego humoru, a Atkinson również bywał baardzo zabawny jednakże to właśnie IM BRAKUJE dużo do Funesa który to był prawdziwym AKTOREM (w pełni znaczenia tego słowa) zarówno filmowym jak i teatralnym. Budował postacie, tworzył komedie które miały ogromne tempo, reżyserował filmy, reżyserował charaktery bohaterów. Był kreatywnym aktorem który angażował się całym sobą w rolę zarówno grając żandarma czy Rabbina Jakuba w filmie jak Skąpca w paryskim teatrze (ta rola i tempo spektaklu doprowadziły de Funesa nawiasem mówiąc o zawał serca, przez który nie wolno mu było dalej pracować, której to uwagi nie wysłuchał co w konsekwencji doprowadziło do zaangażowania go już w teatrze w niebie)..... ...a nie opowiada dowcipy i robił skecze jak wymienieni przez Ciebie "geniusze"...
być może w Twoim odczuciu poczucie humoru jaki prezentują anglicy do Ciebie bardziej przemawia, ale to już kwestia gustu a jak wiadomo o gustach sie nie dyskutuje... każdy ma swoją banię. Obiektywnie jednak patrząc Ci wymienieni przez Ciebie to kabareciarze, wodewillowcy, NIE AKTORZY!
Bardzo lubię Ricka Moranisa, uważam że jest (był) świetnym komikiem. To samo dotyczy Louisa de Funesa. Ale i tak najlepszym , najsłynniejszym ze wszystkich pozostanie Charlie Chaplin.