Obok arcydzieł sci-fi takie szmiry jak Gladiator i inne Helikoptery w ogniu
Ty chyba na głowę upadłeś, akurat "Gladiator" i "Helikopter w ogniu" to moje dwa ulubione jego filmy, uważam, że najlepsze. A sci-fi to są właśnie gnioty... Bajki dla dzieciaków.
Doinformuj się również na temat tego czym jest, a czym nie jest science-fiction, bo grabisz sobie srogo. ;)
Dlaczego? Są gusta i guściki, akurat gatunek sci-fi jest tym, którego nie znoszę. I to się raczej nie zmieni :).
Nie proszę Cię o polubienie sci-fi, tylko o to byś dowiedziała się czym jest ten gatunek, bo z Twoich wypowiedzi wynika, że nie wiesz...
Wiesz co? Może i faktycznie tak jest.
Może tak: Nie lubię filmów związanych z kosmosem (w szczególności!) oraz wybieganiem w przyszłość (np. początek filmu Avatar, urywki A.I. Sztuczna inteligencja). Lubię filmy jak najbardziej realistyczne i drażnią mnie wymyślone nowinki techniczne powiedzmy 2030 roku, różnego rodzaju maszyny, urządzenia itp. Czy takie filmy zaliczają sie do sci-fi? :)
No i o to mi chodziło, zaczynasz pisać sensownie. :)
Nie lubisz filmów związanych z kosmosem, ale Avatara oceniłaś 8/10.... choć akcja filmu od początku do końca toczy się w kosmosie. Więc jak to z tym jest? Też lubię filmy realistyczne, ale wiele filmów sci-fi za takie właśnie uważam. Wiele z tych nowinek technicznych stanie się (w niektórych przypadkach nawet codzienną) rzeczywistością w 2030 roku... czy wrócisz wtedy do dzisiejszych filmów i ocenisz je lepiej? Literatura i film science-fiction często stają się inspiracją dla prawdziwych wynalazków. Pierwszy z brzegu przykład: tablet, który mogliśmy zobaczy w filmie już w 1968 roku (2001: Odyseja Kosmiczna - http://1.fwcdn.pl/ph/14/58/1458/213662.1.jpg?l=1296391833000 ). Czy sam fakt, że tablety jeszcze nie istniały gdy powstawał czyni ten film gorszym i mniej realistycznym od produkcji z 2010 roku?
s21n, jak mówisz, że Avatar od początku do końca toczy się w kosmosie, to ja mówię, że Gladiator od początku do końca toczy się w kosmosie, Ziemia bowiem w kosmosie zdecydowanie się znajduje :P Avatar dzieje się na pięknej planecie, a właściwie księżycu, więc pewnie dlatego tak go oceniła.
Wiedziałem, że ktoś zwróci na to uwagę. :) Jednakże kosmosem zwykliśmy nazywać wszystko poza naszą rodzimą planetą, również powierzchnię innych planet. Natomiast próżnię znajdującą się pomiędzy ciałami niebieskimi nazywamy przestrzenią kosmiczną. Poza tym myślę, że filmy przedstawiające ludzi przebywających w przestrzeni kosmicznej są bardziej realistyczne od filmów przedstawiających ludzi spacerujących po odległych, nieistniejących planetach. :)
pewnie mnie pojedziecie ale mi Robin Hood sie podobał :) Bardzo dobrze zrobiony film chodź mało w nim jest z robin Hooda do którego przyzwyczailiśmy się. Banity z poczuciem humoru :)
czy ja wiem...? Naciągacze i Królestwo niebieskie spokojnie można dopisać do jego udanych produkcji
"Naciągacze" jak najbardziej przyjemny film, ale "Królestwo niebieskie" to mocno średni film moim zdaniem. Bardziej mi się "Robin Hood" podobał.
Nie ma dobrego aktorstwa i jest zwykłym popcornem. Dla mnie Ridley sprawdza się tylko w s-f, broń Boże w duecie z Russelem...
Ogóline przyjęte jest przez tzw. ambitnych widzów, że Gladiator to szmira, co mnie trochę dziwi, bo Scott ma na swoim koncie o wiele gorsze filmy (Takiego "Hannibala" na przykład, o którym się specjalnie źle nie mówi. Helikopter w ogniu też jest o wiele gorszy. American Gangster też, i pewnie Robin Hood równiez).
Ale co kto lubi.
O Hannibalu sie nie mowi, bo chcemy zapomniec!!! O ile Helikopter sie mi w miare podobal - generalnie ni egustuje w wojennych filmach, o tyle American Gangster byl zawiedzeniem (choc na szczescie nie tak wielkim jak Public Eniemies). Robin Hooda to nawet ochoty ogladac nie mam. Cala moja wiara w Prometeuszu.
Co do Gladiatora, nie uwazam sie za widza ambitnego - widzialam i nic nie pamietam. Dla mnie film, ktory sie obejrzy, by zapelnic niedzielne popoludnie i nie obejrzec znow.
akurat Hannibal to chyba jego najlepszy film ostatnich lat (IMO ciut lepszy od oryginału)
patrz niżej: La_Pier
"Hannibal", to najwybitniejszy film Scotta ostatnich lat i zarazem najmocniej niedoceniony. Ale żeby to zrozumieć, trzeba mieć poczucie dobrego smaku. Trzeba zauważyć, że Rid w tym filmie celowo poszedł w turpizm i ten cały camp. Celowo snuje rozważania na temat sztuki i śmierci, a w tle nie przypadkowo Florencja. Zresztą inaczej nie mógł opowiedzieć tej historii. Nie dało się. Rola Hopkinsa wielka. Po raz kolejny.
Scott był niezrównanym reżyserem w latach 79 - 82. Później różnie było z jego formą. Za dużo nakręcił patetycznego gipsu ala "Gladiator" i "Robin Hood". A gdy już miał wielki temat na film i możliwość rehabilitacji, popełnił szkolne błędy. Mowa o "Królestwie niebieskim". Po co zatrudnił Blooma do głównej roli? Dlaczego poszedł na kompromisy ze studiem pozwalając przyciąć swój film ze 194 minut do 145, co wiązało się z powstaniem podłych dziur fabularnych? Jeżeli chodzi o epickie widowiska historyczne, Scott powinien poprzestać na "1492". Teraz wraca do gatunku w którym zawsze czuł się jak ryba w wodzie. Boże, chroń "Prometeusza".
To przykre, że dla was parę słówek o jego marnych wytworach to z automatu trolling.
Z brodatym studentem krakowskiego FILMOZNAWSTWA (HAHA AHAHA). Dość popularna postać w środowiskach gejowskich podobno, myślałem, że ty z nim za pan brat, że gubisz się w jego bujnej brodzie, że razem doznajecie przy shoeGEJzach.
Daj spokój, jakiś pajac odrzuca mi plakat, bo "słaba jakość", a lepszej w sieci po prostu nie ma. W dodatku plakat do radzieckiego filmu z lat 30 z 1 OCENĄ tutaj (moją). Bida i nędza, a na blogu pisze o Harrym POtterze...
Na mojej ulicy nie ma dla niego szacunku.
W ogóle stary, wróciłem z maratonu Toxic Avengera i zmieniło się moje życie.
Już nie, bo wszystkomi odrzucają. W ogóle co to za system, że jakiś buc nabija sobie punkty przez weryfikację hehe a potem zgarnia nagrody.
Druga największa baza co do wielkości na świecie ale chyba najgorsza. Cały czas coś się tutaj sypie.
To chyba dobrze, że nie zamyka się na jeden kierunek. Oba filmy, które wymieniłeś lubię i nie czułam podczas podczas ich oglądania by Scott serwował mi jakieś szmiry, jak to określasz. Dobrze, że ludzie mają różne gusta. Jak dla mnie połączenie obrazu Ridleya i muzyki Zimmera było doskonałe.