Pamiętam, że gdy serial był transmitowany wiele lat temu, chciałem być jak on, kiedy tylko dorosnę :))) No i udało się ;)
moim idolem tez byl, tyle, ze mezczyzny ;) do dzis pamietam, jak majac te 8 lat gapilam sie w TV i wzdychalam do "Kajla"... a ze sceny pod prysznicem (Kylie + Sam) do tej pory nie moge zapomniec :P
Świetny tekst!
Ja nie chciałem być niczym on, ale bardziej jak Bruce Lee, Van Damme, Chuck czy Seagal.
Oddałem temu cały czas i siły, pasję, krew i pot w młodości, która szybko minęła.
A teraz?
Teraz jestem prawie niczym profesor Hawking ;)
Ledwo chodzę, a jak już chodzę, to . . . biegam po lekarzach.
Takie zasrane życie, a sport to zdrowie
- pod warunkiem, że się go nie uprawia, tylko ogląda.