"50 twarzy Graya" przeczytałam z przekory. Chciałam zrozumieć wszechobecny fenomen. Ku mojemu zaskoczeniu książka nie tylko okazała się nie wstrząsnąc moim światem, ale była zdecydowanie najgorszą jaką w życiu przeczytałam. Płytka i szokująco wtórna (Bella ze Zmierzchu zakocha się w Dexterze zmieszanym z Moody'm z Californication. Czy to może się nie udać? Dodamy jeszcze kilka scen żywcem skopiowanych z "Pretty Woman", bo przecież brak mi wyobraźni, żeby coś pozmieniać, i sukces będzie murowany!). Cieszę się ogromnie, że jeden z moich ulubionych młodych aktorów również nie gustuje w tego typu literackich fast foodach i nie uległ łatwej kasie. GRATULACJE!
Odmówił udziału w tej soft-pornograficznej produkcji dla gimbazy o niskiej inteligencji? Uff, naprawdę mi ulżyło!
zdecydowanie Cię popieram, książka, pomimo iż wszyscy uznają ją za fenomen, jest po prostu denna, a w niektórych momentach nawet żenująca i również się cieszę, że Ryan odmówił udziału w tej produkcji.
U mnie to samo. Nawet nie chciałabym go widzieć w roli tego Graya. A książka słaba jak tylko może być tego typu powieść.