Sądzę że to murowany oscar w kategori najlepszy aktor pierwszoplanowy. Rewelacja!
Niewiele trzeba, żeby pobic Bale'a. Wystarczy się uśmiechnąc. Lub powiedziec coś inaczej niż szeptem.
Gościu, a oglądałeś American Psycho? Bo chyba za mało filmów z tym aktorem obejrzałeś że go w ten sposób oceniasz.
Widziałem. I co w związku z tym?
A z Balem widziałem 10 filmów. Nie dla niego je oglądałem, sam się nawijał. Tylko wciąż nie wiem, co to ma wspólnego z poziomem jego gry aktorskiej.
Moim zdaniem to, w jaki sposób go oceniasz jest zgoła niesprawiedliwe - przyjmując Twoje kryteria Marlon Brando w Ojcu Chrzestnym też nic nie pokazał bo przecież aby zagrać tę rolę lepiej "Wystarczy się uśmiechnąc. Lub powiedziec coś inaczej niż szeptem"
W "American Psycho" ani zanadto nie miał kamiennej twarzy ani tym bardziej nie szeptał, więc Twoje argumenty tracą sens.
Bez przesady, rola Don Vito jest całkiem dobra.
I nie mówiłem, że "aby zagrać tę rolę lepiej <<Wystarczy się uśmiechnąc. Lub powiedziec coś inaczej niż szeptem>>". Mówiłem, że takie elementy gry aktorskiej są poza zasięgiem Bale'a.
A ja właśnie dlatego wspomniałem o American Psycho, że w tym filmie(choć nie tylko oczywiście) te elementy właściwie nie występują
Akurat w AP grał na poziomie porno-aktora. Taka rola, nie rozumiem czemu podajesz to za przykład dobrej roli, skoro nie miał w niej nic do zagrania.
:D Porno-aktora? To chyba nie oglądaliśmy tego samego filmu! Albo nie oglądałeś filmów porno i uważasz, że tak one wyglądają:) Ale ok, bo tego offtopa moglibyśmy ciągnąć w wieczność.
Bale to aktor totalny. Potrafi schudnąć do roli, pociąć się czy tam nawet wytatuować- czyli jest zdolny zrobić wszystko dla roli, ale słabu mu idzie pokazywanie emocji granej postaci.
Dokładnie, sam fakt co z siebie zrobił do roli mechanika (pomijając to, że niedługo później grał batmana) świadczy o tym, że jest wiarygodny. Do tego dochodzą naprawdę dobre role w "Imperium słońca", "American Psycho" wspomnianym "Mechaniku" czy "Prestiżu". Słabo mu idzie pokazywanie emocji - to fakt, ale w pewien sposób dzięki temu staje się charakterystyczny. Sharlto Copley - kto to jest ? "Aktor", który robi wrażenie przed kamerą swoim obco brzmiącym akcentem ?.
Można się licytować: ten schudł do filmu 50 kg, tamten przytył 100, ten
sobie ogolił głowę, a tamten jajka, ten sobie do filmu uciął palec, a
tamten głowę. Czy wg was naprawdę o to chodzi w aktorstwie? A może
jednak sztuka aktorska jest tam, gdzie 120 kilowy facet przekonująco gra
umierającego z głodu?
Prawie zawsze oglądając film, nawet z najlepszymi aktorami - i nie mam
tu na myśli "gwiazd", ale aktorów powszechnie uznanych za wybitnych -
nawet jeśli rola mi się podoba, dostrzegam, że to wszystko jest tylko
grą. To trochę jak z oglądaniem dzisiejszych animacji 3D - choć jesteśmy
uderzeni realizmem wyrenderowanych postaci, uchwyceniem najdrobniejszych
szczegółów anatomii to i tak gdzieś wychodzi sztuczność. A akurat rola
Copleya w Dystrykcie 9 była jedną najbardziej naturalnych jakie
widziałem, a do tego jakże bogata.
Wikus w pierwszych scenach przed kamerą jest speszony, by po chwili,
mając za sobą pluton żołnierzy, zamienić się w pewnego siebie urzędasa.
Przekonująco bywa dwulicowy, heroiczny, zakochany, zaszczuty,
przerażony, a scenie z Nigeryjczykiem potrafi być nawet "bad-assem".
Weźmy z pozoru zwykłą scenę przeszukiwania chaty Christophera. Wikus
prowadzi ciągłą narrację próbując wcielić się w rolę eksperta, mimo iż w
jego głosie słychać, że nie do końca orientuje z czym ma do czynienia.
Kiedy podnosi do góry pudełko, nie wie gdzie góra a gdzie dół. Ogłasza
"It's not a weapon!" tonem jakby chciał przekonać samego siebie, by
zaraz z uśmiechem skrywającym niekompetencję dodać "But I don't trust
it". Zupełnie jakbym widział typowego polskiego "eksperta" zaproszonego
do programu TV, który ma na żywo dokonać jakiejś analizy. Duża zasługa
jest też dobrze napisanych dialogów, ale wyobraźcie sobie z jakim
zadęciem i pewnością siebie zagrałby tę scenę dowolny hollywoodzki
aktor.
Jeśli masz wątpliwości co do poziomu gry aktorskiej Christiana Bale'a to obejrzyj sobie film "Mechanik" !!!
No, bez przesady... Doceniam wprawdzie, że facet doświadczenia z aktorstwem nie ma za dużego, a mimo to poradził sobie w „Dystrykcie 9” dość dobrze, to jednak mówienie, że sługuje na takie wyróżnienie jakim jest Oscar jest wielką przesadą. Po pierwsze dlatego, że jego rola nie była wyśmienicie zagrana, a po drugie pisanie, że jest „murowanym kandydatem” nie znając ewentualnych pozostałych jest niedorzeczne.
Autorze tematu- chyba śnisz/kpisz (wybierz sobie) :D
Ludzie nie dostanie na milion percent ...
Naprawdę w Distrikcie zagrał b.dobrze, do tego widze ze grał tylko w kilku filmach, to jeszcze bardziej podkresla ze koles ma talent
O tym Panu powinna dowiedzieć sie ANNA MUCHA.. która pojechała szkolić sie do stanów do najlpeszej szkoly aktorstwa (tzn do jednej z lepszych) rok czy tam dwa lata tam byla i co ? przyjechala i jak dla mnie gra tak samo KIEPSKO jak grała :E
nie przesadzałabym w ocenach. to raczej nie jest oscarowa rola, jeżeli już to któryś z Bękartów Wojny ;P
Rola zdecydowanie warta oscara, ale pod jednym warunkiem, ze Copley zagra nastepna role i sie nie okaze ze jedynie gral siebie i kazda nastepna przypominac bedzie o Wikusa. Obawiam sie ze nie predko sie o tym dowiemy, bo nastepny film w jakim zagra to Team-A, gdzie gra Buzke, a po tej roli nie spodziewajmy sie gry aktorskiej podobnej do np. Nixon/Frost (oscarowy jak dla mnie Langela). Oczywiscie to zupelnie inne gatunki, a Druzyna A bedzie raczej filmem z przymrozeniem oka, jednak spodziewam sie zobaczyc Wikusa raz jeszcze. ALE GOSCIU I TAK JAK DLA MNIE KOPIE TYLKI W DYSTRYKCIE:] A tak apropos tak swiezego filmu dawno nie widzialem.
Jeśli dostanie Oscara to ta rola niejako stanie się jego zmorą, bo potem już WSZYSTKO, w czym będzie grał przyrównywane będzie do Wikusa. Podobnym przykładem "aktora jednej roli" jest Malcolm McDowell albo bardziej znany Hugh Laurie.
I niechby odważył się zagrać nieco gorzej niż w D9, to opinia publiczna zeszmaci go równo.
Zobaczycie, TrashFormersy zgarną Oscary :P
dostanie spokojnie nominacje bo bardzo dobrze zagral swoja role a co do wygrania ciezko powiedziec bo wiele filmow bedzie mialo tez szanse mysle ze jest faworytem film jak i sam aktor bo naprawde genialnie pokazane zycie ludzi wobec innej rasy poprostu przejmujacy dramat
To jest parodia, a nie aktor. On wcześniej nie zagrał w żadnym filmie. A jego akcent po prostu jest nie do zniesienia. Znam angielski doskonale, ale słuchając tego pseudo aktora niejednokrotnie nie miałem pojęcia co on bełkocze.
coz, jestem pewny ze twojego pseudo "angielskiego" belkotu tez nie wszyscy rozumieja calosc. nalezysz po prostu do wyjatkow.
A to musiał mieć 500 filmów na koncie, żebyś uznał jego grę aktorską? Akcent ma taki na ile pozwala mu mieszanka kultury afrykańskiej i niderlandzkiej i wiedziałbyś, gdybyś nie silił się na taką ignorancję.
Zdaje sobie sprawe że ma on specyficzny akcent, ale film na tym dużo traci. Zawsze oglądam angielskiojęzyczne filmy w oryginale tj. bez żadnych lektorów czy napisów. Sporadycznie się zdaża że musze jakaś kwestie wysłuchać dwa razy bo ktoś mówi np. z akcentem typowego amerykanskiego rednecka tudzież murzyna z getta, ale ma to swój urok. Jednak w przypadku tego aktorzyny zrozumienie jego kwestii to tragedia, to nie jest ładny akcent tylko kaleczenie języka angielskiego.
Widać nie zrozumiałeś celowości wprowadzenia tego akcentu. Wikus jest Burem i jego rodzimym językiem jest afrykanerski, który wywodzi się z holenderskiego, więc jego angielski ma afrykanerski akcent.
A slyszales kiedys o jezyku Afrikaans? Byleś kiedys w południowej Afryce? Oglądałeś kiedys "Blood Diamond"? Twój tzw. język angielski to nie tylko akcent z BBC i CNN, ale cała masa innych, o których Ci się nie śniło, i o dziwo! mówią nimi rodowici użytkownicy.. Twoja ignorancja jest porażająca..
> To jest parodia, a nie aktor. wcześniej nie zagrał w żadnym filmie. (...) akcent
> nie do zniesienia.
Tak, ten akcent był trudny do zrozumienia. Wprawdzie nie znam angielskiego tak dobrze, jak ty, ale przez jakieś 8 minut miałem lekkie problemy ze zrozumieniem niektórych słów. Potem jeszcze przez chwilę mnie irytował ten dziwny sposób mówienia, zanim nie stał się dla mnie tylko jednym z ciekawych elementów składających się na egzotykę tego filmu.
Ale nigdy w życiu nie przyszedłby mi do głowy, żeby z tego powodu źle oceniać aktora! Zresztą, z tonu wypowiedzi wnoszę, że po prostu chciałeś się pochwalić, że oglądasz angielskojęzyczne filmy bez tłumaczeń. Może się mylę..? W takim przypadku, dalej kompletną bzdurą jest niska ocena dla aktora, ze względu na brak dorobku filmowego.
Podsumowując, jesteś parodia, a nie krytyk filmowy ;).
Pozdr
W życiu! Zagrał w porządku, ale bez przesady - to nie jest kreacja na miarę oscara. Gdzie tam mu do Daniela Day-Lewisa z "Aż poleje się krew"! To była dopiero rola słusznie nagrodzona oscarem, a statuetka dla tego aktora byłaby kompromitacją akademii.
Obama dostał pokojową nagrodę Nobla, to i Copley może dostać Oscara.
Tak czy inaczej, to postać, którą stworzył jest najmocniejszym atutem tego filmu. Dzięki niemu film przynajmniej sprawia wrażenie głębszego, niż w rzeczywistości jest.
A moim zdaniem trzeba poczekac az zagra cos innego- aktor ktory potrafi wcielic sie w jedna postac to dupa nie aktor. Tutaj zagral dobrze, poczekajmy az zagra cos zupelnie innego- jak pojdzie mu tak samo to pogadamy o oskarze:)
Naturalnie, ale mówimy tu o Oscarze za konkretną kreację, a nie za całokształt. Debiutanci też mogą dostać tę nagrodę.
Nie wiem, czy jego rola zasługuje na Oscara, ale na pewno jest najmocniejszym i najbardziej nowatorskim elementem filmu. Pozostałe to powielenie już istniejących pomysłów, np. obcy przylatujący na Ziemię w poszukiwaniu schronienia - serial z lat 80-tych pt. "Alien nation", a przemocarna broń obcych jest żywcem wyjęta z "Facetów w czerni".
Dupowatego urzędnika, który nie radzi sobie z podwładnymi i rodziną a jednocześnie musi zmagać się z niszczącą chorobą i armią krwiożerczych żołnierzy jeszcze nie było.
Mowisz o Freemanie w Invictus? Ogladalem dzisiaj i powiem ze Freeman jest jak zwykle profesjonalista, ma stalowe nerwy i sie nie denerwuje na planie, w koncu ma juz niezly dorobek a przed kamera nie stoi od wczoraj, lecz czy ja wiem, czy zasluzyl na oscara? Freeman moze zasluzyl za caloksztalt, to fakt ale tu nie wystarczy juz tylko zmiana akcentu, ktory miejscami gubil, zaczynajac gadac jak stary dobry Morgan, by po chwili sobie przypomniec i dalej mowic jak Mandela... Juz Dicaprio w Krwawym Diamencie lepiej sobie poradzil z jezykiem, a akcja filmu jak wiemy, tam tez miala miejsce w RPA. Co do Sharlto, ja dalej na niego stawiam. Tzn wiem ze nie dostanie, ale ja bym mu podarowal zlotego rycerza. :]