W Fury nie myje się przez jakiś czas na planie żeby lepiej wczuć się w rolę i być bardziej autentycznym, w The Necessary Death of Charlie Countryman w tym samym celu ćpa na planie, no i oczywiście nie zapominajmy o Nimfomancie, filmie w którym podobno stosunek seksualny jest prawdziwy. Co będzie dalej? Jak będzie miał zagrać morderce, to zabije kogoś w imię sztuki żeby zrozumieć jak to jest? Na prawdę na tym opiera się dzisiejsze aktorstwo? A po co aktorom w takim razie technika i wyobraźnia? Nie mogę tego pojąć. Przecież przez te swoje "metody" on głównie odtwarza swoje własne emocje. Owszem w budowaniu postaci można wspierać się swoimi przeżyciami,doświadczeniami itd. Ale czy aż do takiego stopnia? Mam wrażenie że ten facet marnuje swój potencjał przez te swoje fanaberie...