To jedyny gitarzysta na świecie, który chyba wiecznie był nawalony, albo na haju. Jako chyba jedyny grał z papierosem w gębie. Mógł też nawet grać, gdy mu ten papieros wpadł do gaci i parzył mu... wiadomo co i wcale mu to nie przeszkadzało :) To jedyny gitarysta, który mógł jednocześnie grać na scenie i puścić pawia za wzmacniacz. Nie trzeba też przypominać, że przyłaził na sesje nagraniowe do studia całkiem nawalony, a inni członkowie zespołu musieli go podtrzymywać, aby nie upadł. O mało co, nie byłoby go już na świecie.
Lubie tgo gościa, a zwłaszcza po tym jak odszedł z Guns N'Roses, gdyż Axl świrował. Razem z kumplami z G N'R założyli świetną kapelę Velvet Revolver i jest dobrze :)
Niech się trzyma jak najdłużej.
Facet świetnie to ująłes!Slash to super gość, a VR wymiatają dobrze zrobił,że odszedł z GN'R bo Axl zaczął świrować;).Slash to fenomenalny gitarzysta,chyba najlepszy jakieog znam!A słyszałeś jak na rozdaniu nagród pojawił sie całkowicie nawalony i zaczął wymownie dziękować.Co 2 słowo klnąc,jak on to lubi;)Po prostu boski facet drugiego takeigo Slasha długoi nie bedzie
Ułaaaa długo się nikt nie wypowiadał to ja cos napisze: Fantastyczny gitarzysta, jak podaje wikipedia 4 najlepszy na świecie po Jimim Hendrixie, Jimmim Page`u i Ericu Claptonie. Jak dla mnie świetny! Ostatnio namiętnie słucham Velvet Revolver i chłopaki świetnie wymiatają! A co do tego papierosa, to z petem w gębie grali jeszcze Kurt Cobain i Keith Richards;)
Ostatnio przegladalam liste 100 najwiekszych gitarzystow wedlug Rolling Stone, a Slasha tam nie bylo...
Jesli nie wierzycie, to sami zobaczcie:
http://www.rollingstone.com/news/story/5937559/the_100_greatest_guitarists_of_al l_time/
Faktycznie ?! A to dziwne. Lista ogólnie dość dobrze zrobiona, jest na
niej większość dobrych gitarzystów jacy mi teraz do głowy przychodzą. Od
tych klasycznych jazzowych muzyków, po metalowców i rockowców. A Slash'a
ani widu ani słychu. A należy mu się miejsce w takim doborowym gronie,
wg mnie niej więcej w drugiej dziesiątce, w której nie powinno być za to
Kurta Cobaina. A poza tym gdzieś im się zapodział też Bob Dylan...
No dokladnie, cos im sie pomieszalo... chyba dopiero po smierci znajdzie sie w tym rankingu ;p ale coz, szacunek mu sie nalezy